Moja matka stoi nad łóżkiem.
Wstawaj, przespałaś tysiąc dwieście trzydzieści poranków słonecznych
i nieskończoną ilość mglistych. Czekają na ciebie.
Wstawaj, przespałaś tysiąc dwieście trzydzieści poranków słonecznych
i nieskończoną ilość mglistych. Czekają na ciebie.
Na trawie widać ślady nocnego szronu.
Drzewa otrząsnęły się przez noc z ostatnich liści.
Jak to się dzieje, że jest we mnie radość i ból równocześnie.
Drzewa otrząsnęły się przez noc z ostatnich liści.
Jak to się dzieje, że jest we mnie radość i ból równocześnie.
Julia Hartwig.
2 komentarze:
O miłości do matki pięknie można mówić. Wielu poetów o tym pisało…
Dla mnie Matyldo tematem wiersza nie jest głownie wspominanie matki.... on odzwierciedla moje poranne wstawanie, gdy również jak autorka szybko włączam radio by wrzucić do niepamięci zły sen, ale i ten dobry, w którym byłam ze swoimi bliskimi, ukochanymi i znaleźć się w innej, codziennej, może nawet i radosnej rzeczywistości a zdanie:
"Jak to się dzieje, że jest we mnie radość i ból równocześni " jest prawdziwe do bólu.
Prześlij komentarz