Etykiety

środa, 30 października 2024

Herbert Zbigniew - Powrót prokonsula

 

W stuletnią rocznice urodzin poety - ( 29 października 1924 )


Zbigniew Herbert rys. Zbigniew Kresowaty
Powrót prokonsula

Postanowiłem wrócić na dwór cesarza
jeszcze raz spróbuję czy można tam żyć

mógłbym pozostać tutaj w odległej prowincji
pod pełnymi słodyczy liśćmi sykomoru
i łagodnymi rządami chorowitych nepotów


gdy wrócę nie mam zamiaru zasługiwać się
będę bił brawo odmierzoną porcją
uśmiechał się na uncje marszczył brwi dyskretnie
nie dadzą mi za to złotego łańcucha
ten żelazny wystarczy

postanowiłem wrócić jutro lub pojutrze
nie mogę żyć wśród winnic wszystko tu nie moje
drzewa są bez korzeni domy bez fundamentów deszcz
szklany kwiaty pachną
woskiem
o puste niebo kołacze suchy obłok


więc wrócę pojutrze w każdym razie wrócę
trzeba będzie na nowo ułożyć się z twarzą
z dolną wargą aby umiała powściągnąć pogardę
z oczami aby były idealnie puste
i z nieszczęsnymi podbródkiem zającem mej twarzy
który drży gdy wchodzi dowódca gwardii
jednego jestem pewien wina z nim pić nie będę
kiedy zbliży swój kubek spuszczę oczy
i będę udawał że z zębów wyciągam resztki jedzenia

cesarz zresztą lubi odwagę cywilną
do pewnych granic do pewnych rozsądnych granic
to w gruncie rzeczy człowiek tak jak wszyscy
i już bardzo zmęczony sztuczkami z trucizną
nie może pić do syta nieustanne szachy

ten lewy kielich dla Druzjusza w prawym umoczyć
wargi
potem pić tylko wodę nie spuszczać oka z Tacyta
wyjść do ogrodu i wrócić gdy już wyniosą ciało









Postanowiłem wrócić na dwór cesarza
mam naprawdę nadzieję że jakoś to się ułoży

Zbigniew Herbert. 

wtorek, 29 października 2024

Krzysztof Kamil Baczynski - Gorzko pachną samotną jesienią







Gorzko pachną samotną jesienią
te wieczory bez Ciebie umarłe,
kiedy marzę zaplątany w jesień,
kiedy serce mnie dławi pod gardłem.
Kiedy liście żółtawym odblaskiem
spełzną na dół na ściśnięte pięście,
w mgłach daleko zagubiona radość,
w mgłach daleko zagubione szczęście.

Potem noce mnie ciszą umęczą,
myśli spali błyskawicą drżenie,
potem serce mi wydrze przymarłe
jesień w wieczór spłakany wspomnieniem.

Krzysztof_Kamil_Baczyński

6-X-38




Julian Tuwim - SEN




Śniło mi się coś dziwnego:
Była aleja długa,
Akacje kwitły(białe akacje)
Pachniało.
Było modro...było biało...
Słoneczna smuga
Po długiej biegła alei,
Był ranek...ranek wczesny...
Był szczęścia sen bezkresny,
Sen szczęścia i nadziei...
Kwitły akacje , pachniało,
Było modro...było biało...
Szedłem z oczyma na niebie,
Szedłem- jak gdybym do Ciebie
Szedł w dal...
------------------------------------------------------
Nie śniło mi się nic,
Nie śniło mi się nic,
Lecz gdyby mi się śniło,
Toby tak ślicznie było!...
A teraz- żal...

Julian Tuwim  


niedziela, 27 października 2024

Wisława Szymborska - W uśpieniu

 
Pablo Picasso



Przyśniło mi się, że czegoś szukałam,
gdzieś chyba schowanego albo zgubionego
pod łóżkiem, pod schodami,
pod starym adresem.

Grzebałam w szafach, pudłach i szufladach
pełnych na próżno rzeczy nie do rzeczy.

Wyciągałam z walizek
poodbywane lata i podróże.

Wytrząsałam z kieszeni
uschnięte listy i nie do mnie liście.

Przebiegałam zdyszana
przez swoje, nieswoje
niepokoje, pokoje.

Grzęzłam w tunelach śniegu
i niepamiętaniu.

Wikłałam się w kolczastych krzakach
i domysłach.
Rozgarniałam powietrze
i dziecinną trawę.

Usiłowałam zdążyć
zanim zapadnie zeszłowieczny zmierzch,
klamka i cisza.

W końcu przestałam wiedzieć
czego szukałam tak długo.

Zbudziłam się.
Spojrzałam na zegarek.
Sen trwał niecałe dwie i pół minuty.

Oto do jakich sztuczek zmuszony jest czas,
odkąd zaczął natrafiać
na uśpione głowy.

Wisława Szymborska -

piątek, 25 października 2024

Anna Kamieńska - Ale jak ostrzec młodych

 

Ale jak ostrzec mądrych 
jak przestrzec ich przed własną mądrością
przed chłodnym spokojem moralistów


Vincent Van Gogh 

Jak ostrzec tych
którzy podzielili już świat 
na czarne i białe
którzy już wpakowali do piekieł
potępionych rozpoznając 
ich po kolorze
lepiej od samego Pana Boga



Już nie potrafią nikogo 
ułaskawić
nikomu przebaczyć
specjaliści od dobra i zła


Jak ostrzec konsekwentnych
przed ich konsekwencją
jak ostrzec racje przed
ich racjami
jak im ukazać 
ciemny głąb możliwej niemożliwości


Oni tak pięknie
ustawili swój świat ze słów
i opasali kolczastą ironią

Jak ludzi ostrzec przed ludźmi
kiedy przyglądają się światu bez bólu
a każda rzecz w ich spojrzeniu
staje się tylko rzeczą

Jak ich przekonać
aby zechcieli odsunąć
się choć trochę
by własnym cieniem
nie zasłonili sobie
słońca.

Anna Kamieńska

Edward Estlin Cummings - - Noszę twe serce z sobą


Edward Estlin Cummings   - Twórca najpiękniejszej poezji miłosnej. Był czołową postacią nowojorskiej bohemy artystycznej. pierwszej połowy XX wieku. 


Uchodzące za najpiękniejsze, miłosne dwa wiersze  Cummingsa :

NOSZĘ TWE  SERCE Z SOBĄ


Noszę Twe serce z sobą - noszę je w sercu moim
Nigdy się z nim nie rozstaję - gdzie idę Ty idziesz ze mną;
Cokolwiek robię samotnie
Jest to także twoim dziełem, Kochanie

I nie znam lęku przed losem bo Ty jesteś moim losem
Nie pragnę piękniejszych światów - 
Ty jesteś mój świat prawdziwy
Ty jesteś tym co księżyc od dawien dawna znaczył
Tobą jest to co słońce kiedykolwiek zaśpiewa










Oto jest tajemnica której nie dzielę z nikim
Korzeń korzenia 
Zalążek pierwszy zalążka
Niebo nieba nad drzewem co zwie się życiem; 
I rośnie wyżej niż dusza zapragnie 
I umysł zdoła zataić
Cud co gwiazdy prowadzi po udzielnych orbitach

Nosze Twe serce z sobą - noszę je w sercu moim.


Tłum. Artur Międzyrzecki





Kocham cię mocniej (najpiękniejsza jedyna)


Kocham cię mocniej (najpiękniejsza jedyna)
niż kogokolwiek na ziemi i jesteś dla mnie
droższa niż cokolwiek na niebie

-światło słoneczne i śpiew witają cię
choćby wszędzie panowała zima

z tak głęboką ciszą i ciemnością
że nikt nie mógłby odgadnąć
(prócz mojego życia) prawdziwej pory roku-

i gdyby to co nazywa się światem miało szczęście
usłyszeć ten śpiew (albo dojrzeć to słoneczne
światło wzbijające się nad wszelką wysokość
poprzez czyjeś serce radośniejsze od samej radości na twoje
każde przyjście)
nikt by nie wierzył (moja
najpiękniejsza jedyna)
 w nic prócz miłości

tłum. Artur Międzyrzecki

środa, 23 października 2024

Adam Mickiewicz - CZYŻ JEST NA CAŁYM ŚWIECIE


Adam Mickiewicz - Walenty Wańkowicz

Czyż jest na całym świecie tak miłe ustronie,
Jak dolina, gdzie jasne zlewają się zdroje?...
Dolino, będą w sercu błyszczeć kwiaty twoje,
Póki w duszy ostatni promyk życia płonie!

Nie dlatego o tobie tak wspominać miło,
Że cię szmaragd odziewa i kryształ oblewa,
Że masz żywe strumienie, urodziwe drzewa —
Ach, w tobie coś droższego, coś milszego było!
Tu byli ukochani przyjaciele moi;
Oni rozlali lubość w lubej okolicy,
Oni czuli, że piękność, która ziemię stroi,
Milszą jest, kiedy w miłej odbita źrenicy.

Daj Boże, abym wrócił w to ciche ustronie,
I obok mych przyjaciół spoczął na twem łonie
Kiedy przeminą wszystkie życia niepogody
I zmięszają się serca, jako twoje wody.

Adam Mickiewicz

Aleksander Błok - MINĘŁY BUJNE LATA MOJE






wtorek, 22 października 2024

Agnieszka Osiecka - DAWNE ZABAWNE


Akwarela "Pocałunek" Julian Fałat





Wróciły dziś do mnie nad ranem,
jak z nieba,
zgubione jaskółki
na długą niepamięć skazane
nasze dawne
zabawne
pocałunki.


Te znad rzeczki
te z łąki,
te z lasu,
te pośpieszne, bo nie masz już czasu,



te gorące, zdyszane,
i te senne nad ranem,
te liryczne i śliczne,
i pornograficzne,
te kradzione od żony

i te kłamstwem słodzone,
tamte z klatki schodowej
i z windy,
te miętowe i te anyżkowe,
i te inne od innych,
a na końcu - te troszkę mokre od łez,
po których nie ma już śladu,

a przecież
jest.

Agnieszka Osiecka  

poniedziałek, 21 października 2024

JESIENNA POEZJA

 

JULIAN TUWIM  - Strofy o późnej jesieni

Paul Cezanne


1
Zobacz, ile jesieni!
Pełno, jak w cebrze wina,
A to dopiero początek,
Dopiero się zaczyna.

2
Nazłociło się liści,
Że koszami wynosić,
A trawa jaka bujna,
Aż się prosi, by kosić.

3
Lato, w butelki rozlane
Na półkach słodem się burzy.
Zaraz korki wysadzi,
Już nie wytrzyma dłużej.

4
A tu uwiędem narasta
Winna, jabłeczna pora,
Czerwienna, trawiasta, liściasta,
W szkle pękatego gąsiora.

5
Na gorącym kamieniu
Jaszczurka jeszcze siedzi.
Ziele, ziele wężowe
Wije się z gibkiej miedzi.

6
Siano suche i miodne
Wiatrem nad łąką stoi.
Westchnie, wonią powieje
I znowu się uspokoi.

7
Obłoki leżą w stawie,
Jak płatki w szklance wody.
Laską pluskam ostrożnie,
Aby nie zmącić pogody.

8
Słońce głęboko weszło
W wodę, we mnie i w ziemię,
Wiatr nam oczy przymyka.
Ciepłem przejęty drzemię.

9
Z kuchni aromat leśny:
Kipi we wrzątku igliwie.
Ten wywar sam wymyśliłem:
Bór wre w złocistej oliwie.

10
I wiersze sam wymyśliłem.
Nie wiem, czy co pomogą,
Powoli je piszę, powoli,
Z miłością, żalem, trwogą.

11
I ty, mój czytelniku,
Powoli, powoli czytaj,
Wielkie lato umiera
I wielką jesień wita.

12
Wypiję kwartę jesieni,
Do parku pustego wrócę,
Nad zimną, ciemną ziemię
Pod jasny księżyc się rzucę. 
 


KAZIMIERZ PRZERWA TETMAJER - W jesieni 

Leonid Afremow





O cicha, mglista, o smutna jesieni!
Już w duszę czar twój dziwny, senny spływa,
przychodzą chmary zapomnianych cieni,
tęsknota wiedzie je smutna i tkliwa,





ileż miłości, och, ileż kochania
umarła przeszłość z naszych serc pochłania,
z naszych serc biednych, z naszych serc bezdeni...

Zamykam oczy... Blade ciche cienie
suną się w liści posępnym szeleście -
jak obłok światło: niesie je wspomnienie...
O dni umarłe! o dni! gdzież jesteście?...
co pozostało po was?... Ach! daleko,
daleko kędyś toczycie się rzeką
szarą i mętną w głąb puszcz i w milczenie...  

Kazimierz 
Przerwa Tetmajer


MARIAN GAWALEWICZ   - Pożegnanie jaskółek  

Żegnajcie jaskółki!.. czas bliski rozstania,
Daleko do celu, daleko —
Już jesień was z letniej gościny wygania,
Więc lećcie pod Bożą opieką!.









Przed wami pustynie, i morza, i góry —
Spoczynek nie rychło was czeka.
Żegnajcie jaskółki, pieszczochy natury,
Skrzydlata ty drużbo człowieka!



Tu zima wnet spadnie, i śniegi, i grudnie,
I ciężkie się chmury przywloką —
Tam niebo jaśniejsze, cieplejsze południe
I słońce weselsze ma oko....

Tu jakby wpatrzone wciąż w ziemską niedolę,
Pod rzęsą łzę miało rok cały,
I chmurę zadumy posępnej na czole —
A uśmiech, jak z musu, niestały....

Wy lećcie swobodne! — nam strzecha rodzima
Wystarcza za nieba lazury —
U ognisk domowych nie straszy nas zima,
Ni wicher z północy ponury.

I chociaż się niebo nad nami zachmurzy,
Choć śniegi świat w koło zawieją —
My strzechy pilnujem od wichru i burzy —
I krzepim się wiosny nadzieją.

Więc lećcie spokojne o gniazda tu wasze —
Z powrotem będziemy wam radzi,
Gdy, wiosnę przynosząc, spadniecie w poddasze —
A teraz.... niech Pan Bóg prowadzi!  




RAINER MARIA RILKE  -  Dzień jesienny

Panie: już dość. Upalnie było latem.
Więc na słoneczny zegar połóż cień.
Wysmagaj pola wichrami, jak batem.








Owocom bladym każ wypełnić miąższ.
Daruj im jeszcze choć dwa dni gorące,
Niechaj dojrzeją obrócone w słońce.
Ostatnią słodycz w winnym gronie zwiąż.




Kto teraz domu nie ma, zbudować nie zdąży.
Kto dzisiaj jest samotny, długi czas nim będzie,
Będzie czuwał, pracował, szukał czegoś wszędzie
I będzie niespokojnie po alejach krążył,
Jak liść porwany wichrem w obłąkanym pędzie. 

Rainer Maria Rilke

piątek, 18 października 2024

Grzegorz Turnau - Było kiedyś między nami








Przecież było, proszę pani,
tyle kłótni między nami,
tyle słów płynących łzami. Tyle listów.
Więc to chyba jednak, moja droga,
nie było znowu takie nic.

Choć w pudełku twoje listy,
a w szufladzie me rysunki,
chociaż dawno zapomniane
śmiechy, żale, pocałunki,
to co było kiedyś między nami
musi sobie jeszcze gdzieś tam żyć.

Ja nie chcę wcale walczyć z czasem, wspomnieniami,
bo w przemijaniu drzemie cały życia smak.
Spojrzę raz tylko i uśmiechnę się - ot tak -
do paru chwil co były kiedyś między nami.


Tyle było wojen, zwycięstw
telefony i piwnice.
Wiele ławek, wiele ulic wieczorami.
I pomyśleć, że nam wtedy
wystarczyło całkiem tak po prostu - być!

Wtedy było, proszę pani,
takie niebo ponad nami
i ulice z kałużami złotych liści...
Więc to chyba jednak, moja droga,
nie było znowu takie nic.

czwartek, 17 października 2024

Adam Asnyk - PRELUDIUM

 

Już niejeden obraz miły
Ciemne widma zasłoniły
I niejeden ślad zatarły,
Ślad przeszłości obumarłej.

Łzy, uśmiechy, kwiatów wieńce,
Pragnień ognie i rumieńce,
Sny miłości, szczęścia, chwały
Już się w drodze rozsypały...
Pozostały za mną w tyle
Na rozdrożach - lub mogile.

Lecz choć wszystko pierzchło, znikło,
Serce kochać nie odwykło,
I młodzieńczych natchnień chwila
Jeszcze duszę wciąż zasila;

Jeszcze czystym światłem błyska
Przez mgły ciemne i zwaliska,
I w ten życia wieczór szary
Rzuca wspomnień cudne mary.

Wciąż młodości wiara żywa
Pozrywanych snów ogniwa
W idealny wieniec splata
I wskazuje piękność świata.










Więc znów oczy mam zwrócone
Na jaśniejszą życia stronę,
Znów odczuwam - to, co piękne,
Znów przed śpiewnym głosem mięknę
I swych wspomnień mary blade
Znów z miłością na pierś kładę;
A gdy serce drży boleśniej,
To przerabiam łzy na pieśni.

Adam Asnyk

środa, 16 października 2024

Czesław Miłosz - Kufer





Może świat został przez Pana Boga po to stworzony, 
żeby odbijał się w nieskończonej liczbie oczu istot żywych, 
albo, co bardziej prawdopodobne, 
w nieskończonej liczbie ludzkich świadomości.

Także ludzkich fantazji, 
takich jak moje 
romantyczne wyobrażenie
lasu w Raudonce, 
albo moje wyobrażenie piersi panny Poli, kiedy byłem w niej zakochany.



Gdzie Pan Bóg chowa te odbicia? 
Czy ma taki bardzo duży kufer,
w którym przechowuje wszystkie swoje skarby?
Czy też jest ogromnym komputerem,
w którym zmieści się
ich bezgraniczna mnogość?

Może zajmuje się ich przeglądaniem, 
porównując odbicia z tym,
jak naprawdę było?
Podśmiewając się w brodę z mędrków, 
którzy utrzymywali,
że są tylko te odbicia…. i nic więcej

Czesław Miłosz

wtorek, 15 października 2024

Jacek Kaczmarski - Modlitwa



 
Jeśli nas Matka Boska nie obroni
Albrecht Durer
To co się stanie z tym narodem?
Codzienne modły wiec zanoszę do niej
By ocaliła nas przed głodem                                                     
Przed głodem ust, którym zabrakło chleba
Przed głodem serc, w których nie mieszka miłość
Przed głodem zemsty, której nam nie trzeba
Przed głodem władzy, co jest tylko siłą

Jeśli nas Matka Boska nie obroni
To co się stanie z Polakami?
Codzienne modły wiec zanoszę do niej
By ocaliła nas przed nami

Nami, co toną, tonąc innych topią
Co marzą, innym odmawiając Marzeń
Co z głową w pętli jeszcze nogą kopią
By ślad zostawić na kopniętej twarzy

Jeśli nas Matka Boska nie obroni
To co się stanie z Polakami?
Codzienne modły więc zanoszę do niej
By ocaliła nas przed nami.

Jacek Kaczmarski 

poniedziałek, 14 października 2024

JAN BRZECHWA - ŻURAW I CZAPLA


Przykro było żurawiowi,
Że samotnie ryby łowi.

Patrzy - czapla na wysepce
Wdzięcznie z błota wodę chłepce.

Rzecze do niej zachwycony:
"Piękna czaplo, szukam żony,\

Będę kochał ciebie, wierz mi,
Więc czym prędzej się pobierzmy."

Czapla piórka swe poprawia:
"Nie chcę męża mieć żurawia!"

Poszedł żuraw obrażony.
"Trudno. Będę żył bez żony."

A już czapla myśli sobie:
"Czy właściwie dobrze robię?

Skoro żuraw tak namawia,
Chyba wyjdę za żurawia!"

Pomyślała, poczłapała,
Do żurawia zapukała.

Żuraw łykał żurawinę,
Więc miał bardzo kwaśną minę.

"Przyszłam spełnić twe życzenie."
"Teraz ja się nie ożenię,

Niepotrzebnie pani papla,
Żegnam panią, pani czapla!"

Poszła czapla obrażona.
Żuraw myśli: "Co za żona!

Chyba pójdę i przeproszę..."
Włożył czapkę, wdział kalosze,

I do czapli znowu puka.
"Czego pan tu u mnie szuka?"

"Chcę się żenić." "Pan na męża?
Po co pan się nadweręża?

Szkoda było pańskiej drogi,
Drogi panie laskonogi!"

Poszedł żuraw obrażony,
"Trudno. Będę żył bez żony."

A już czapla myśli: "Szkoda,
Wszak nie jestem taka młoda,

Żuraw prośby wciąż ponawia,
Chyba wyjdę za żurawia!"

W piękne piórka się przybrała,
Do żurawia poczłapała.

Tak już chodzą lata długie,
Jedno chce - to nie chce drugie,

















Chodzą wciąż tą samą drogą,
Ale pobrać się nie mogą

Jan Brzechwa

niedziela, 13 października 2024

Franciszek Karpiński - O(d)GRODZENI

 

  "O(d)GRODZENI " 

autorstwo wiersza przypisuje się Franciszkowi Karpińskiemu. Jednemu  z najwybitniejszych poetów oświecenia, 

Franciszek Karpiński  (4 X 1741 - 16 IX 1825 r.) urodził się w Hołoskowie w dzisiejszej Ukrainie jako syn ubogiego szlachcica, rządcy w majątku Potockich. Od 1750 r. uczył się w kolegium jezuickim w Stanisławowie, następnie na akademii jezuickiej we Lwowie, gdzie uzyskał stopień doktora filozofii i nauki.  Sławy doczekał się za życia. Szybko stał się poetą ludowym i narodowym. 


* * *
Człek, ponoć z przyrodzenia, towarzystwa prosi…
Choć o wolność jak lew walczy i swobody głosi,
Gdy solo, jak „koł” w płocie, stanie na pustyni
Wonczas, bodaj dla wroga, wszystko by uczynił.
Izolatka, zwłaszcza tycia i okratowana,
Rzuci nawet zatwardzialca na oba kolana.
Grody (od grodzenia) przodkowie stawiali –
Po co? Ano, by inni one zdobywali.
Ktoś był płot przeskoczył; inny mur rozwalił –
Na przekór poprzednikom, co go zbudowali.
Oderwać się od płotu nie jest sprawą prostą…
Płotu trzyma się kurczowo, kto pił i to ostro.
Nie mając na bliskie spotkania szczególnej ochoty,
Stawia się płot za płotem… Nie jeden – trzy płoty!
Są tacy, którzy bez sztachet jak bez ręki, prawej
I którym wadzą bariery – dość odległe nawet…

* * *
W upodobaniach ludzkich nic już się nie zmieni –
Jedni są, inni nie chcą być… ograniczeni.

piątek, 11 października 2024

Krzysztof Mrowiec - Wspomnienie


Melodia przypadkiem usłyszana w radiu
Znajoma twarz z przeszłości
widziana kątem oka wśród przechodniów

Przyjemny podmuch wiatru
Wspomnienia ożyły w mej pamięci
Zobaczyłem dawno zapomniane
Przypomniałem sobie dawno nie widziane
Odwróciłem się i zawołałem...

Wołałem w pustkę przechodniów
Krzyczałem w morze obcych dusz
















Melodia ucichła
Twarz uciekła

Wiatr przeminął
Zostaliśmy sami:
ja i moje wspomnienie o marzeniu...

czwartek, 10 października 2024

Józef Baran - Reinkarnacja

 


Jerzy Salak - Wszechświat i My



o trzeciej nad ranem
słyszę gwiezdne szczekanie
lutowych psów
i myślę jak dziwne i niepodobne do siebie
były moje życia

jakbym odradzał się w kolejnych wcieleniach
i obumierał bez echa


to wszystko trwało
miliony lat
lub było jak
klaśnięcie bicza
zabarwiałem się odmiennymi muzykami istnienia
i żyłem na tak różnych planetach
że jak tu się nie dziwić co wspólnego
łączy mnie z tamtym chłopcem
z epoki kamienia łupanego
przyczepionym do krowiego ogona
tysiące ludzi o których zapomniałem
miliony zdarzeń
zatopionych we mnie
jak w Titanicu
na dnie oceanu majaczą
a niekiedy fosforyzują w pamięci

ciesz się smutku ciesz
płacz radości płacz
że wszystko
ułożyło się w całość
z której rozumiem tak mało

Józef Baran