Oboje - Agnieszka i Jeremi byli piękni, zdolni i kompletnie niedopasowani. dzielili miłość do poezji, ale pochodzili z dwóch różnych światów. Ona – 28-letnia indywidualistka, nie umiała usiedzieć w jednym miejscu, wciąż gdzieś goniła. Żeby żyć, musiała czuć się wolna. I dla nikogo nie chciała tego zmieniać. On, starszy od niej o 21 lat, był domatorem. Cenił sobie życie rodzinne i spokój. Ich miłość była bardzo intensywna. Trwała dwa lata i wygasła.
OŚWIADCZENIE
21 marca 1964 roku
Agnieszko!
Nie krytykuj tej Wiosny,
bo to nasza - pierwsza!
Nie krytykuj tej Wiosny,
bo to nasza - pierwsza!
❤
Jeremi
Nie zakocham się tej wiosny już w nikim,
choćby śpiewem się zaniosły słowiki,
choćby zapachniały wszystkie jaśminy,
choćby zapłakały wszystkie dziewczyny...
Nie zakocham się tej wiośnie na przekór.
No i chyba słusznie, boś nie w tym wieku.
Trzeba umieć się wycofać z arenki,
gdy zaczyna służyć sofa do drzemki...
Nie uwikłam się z tą wiosną w ten wątek.
Górę w tobie wziął po prostu rozsądek.
Nie usłucham ja tej wiosny zupełnie -
postulatów jej najprostszych nie spełnię!...
Nie, nie pójdę ja tej wiośnie na rękę,
serce w żadną mi nie wrośnie panienkę.
Za to darzę cię estymą nareszcie.
Zakochałem ja się - zimą, już wcześniej...
❤
Agnieszce - Jeremi
6 komentarzy:
Pisałam kiedyś w książce o Warszawie "Moje warszawskie zwariowanie"/ o tej ich miłości...
Stokrotka
Koleżanka polecała mi tę książkę, ale jeszcze nie miałam okazji!
jotka
Będę szukała tej książki - tym bardziej, że też jestem z urodzenia warszawianka. Można powiedzieć - warszawska emigrantka. Dzieciństwo to warszawa, powstanie, kiedys już o tym pisałam w blogu-TU
Nadal trochę wieje.... niedobry dzień.
Pozdrawiam serdecznie Jotko i Stokrotko.
Bardzo Ci dziękuję Donko.
Przeczytałam i rozpłakałam się...
Przytulam Cię serdecznie
Stokrotka
Wybacz Stokrotko - miało być o tym jak wojna nie odbiera na zawsze przywiązania do miejsca urodzenia.... minęło tyle lat, a ja zawsze czuję się warszawianką.
Widzę podwórko, na którym się bawiłam.... bibliotekę dla dzieci w trzeciej klatce schodowej, której byłam wierną czytelniczka od 5-go roku życia, sklepik z lodami od str. ulicy Działdowskiej mydlarnię, do której mnie babcia nieraz posyłała, ławkę pod oknami - latem -miejsce wieczornych spotkań i rozmów mamy, babci i sąsiadek...itd. itd.
Przepraszam Cię.
Ps. Po wojnie domy Wawelberga odbudowano, starano sie odtworzyć takimi jak były kiedyś, ze szczegółami. Obfotografowałam je i z sentymentem nieraz oglądam.... szczególnie tą mydlarnię od frontu. Podwórko już nie to.
Pozdrawiam serdecznie
Prześlij komentarz