Nie chadzałaś w ostatnie miesiące
Na spacery, dawniej nas wiodące
Ścieżką aż do podnóża
Drzewa na szczycie wzgórza;
Byłaś słaba, niezdolna
Do marszu – toteż z wolna
Przywykłem do samotnych wypraw i za bramą
Nie dręczyła mnie myśl, że zostawiam cię samą.
Dziś wybrałem się znów na spacer
I przeszedłem tę co zwykle trasę,
Sam i tym razem; wokół
Objawiała się oku
Znajoma okolica;
W czym więc tkwiła różnica?
Tylko w tym, że gdzieś w głębi kryło się przeczucie
Pustki, jaką zaskoczy mnie pokój, gdy wrócę.
tłum. Stanisław Barańczak
2 komentarze:
Aż mnie ciarki przeszły po przeczytaniu całości...
jotka
Mamy z autorem oboje te same przeżycia. Moje drzewko stało sie granicą, poza którą dalej się nie szło... było już zbyt ciężko. .
Prześlij komentarz