Zuzanna Glinczanka / 1917 - 1944 /
Urodziła się w Kijowie, w mieszczańskiej rodzinie żydowskiej.
Studiowała pedagogikę na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Warszawskiego.
Intensywnie uczestniczyła w życiu literackim i towarzyskim. Powszechnie podziwiana za swój talent i urodę, stała się legendą przedwojennej Warszawy. Bywała w ulubionym lokalu skamandrytów - kawiarni Ziemiańskiej - przyjaźniła się z Julianem Tuwimem.
Międzywojenna Warszawa zachwycała się jej niezwykłymi wierszami i egzotyczną urodą
Musiała maskować swoje pochodzenie, co nie było łatwe ze względu na typowo semicką urodę.
Na Ginczankę - jako ukrywającą się Żydówkę - złożyła donos gospodyni kamienicy, gdzie poetka mieszkała.
Jesienią lub zimą 1944r aresztowało ją gestapo. Została rozstrzelana na dziedzińcu więzienia przy Montelupich, zaledwie kilka tygodni przed wejściem do Krakowa Armii Czerwonej.
Maj 1939
Raz wzbiera we mnie nadzieja,
raz jestem niespokojna.
Zbyt wiele rzeczy się dzieje –
coś przyjdzie: czy miłość lub wojna.
Są znaki, że przyjdzie wojna:
kometa, orędzia, mowy.
Są znaki, że przyjdzie miłość:
serce, zawroty głowy.
Kometa błysnęła nocna,
gazeta nadbiegła dzienna.
O wiosno, wiosno miłosna!
Nie, nie miłosna. Wojenna!
Pełnia nadeszła wiosenna
i snów ze sobą naniosła.
O wiosno, wiosno wojenna!
Nie, nie wojenna. Miłosna!
Czytam codziennie dodatki,
wnioski z dodatków snuję,
obrywam na kwiatach płatki:
kocha... lubi... szanuje..
.
Brzemienna! Wróżebna! Wiosno
inna od innych wiosen!
Cokolwiek byś przyniosła,
wszystko przyjmę i zniosę.
Na maju, rozstaju stoję
u dróg rozdrożnych i sprzecznych,
gdy obie te drogi twoje
wiodą do spraw ostatecznych.
Tęsknota nadciąga chmurą,
wieści przez radio płyną.
Czy pójdę, czy pójdę górą,
czy pójdę – doliną?
Zuzanna Ginczanka.
Rozmówka o przyszłości
Za jakieś trzysta, czterysta lat
zmieni się, moja paniusiu, świat:
córeczki wydasz, paniusiu, za mąż,
dziatki się będą chować na grzędzie,
potem tym dziatkom dziatek przybędzie
i wszystkie dziatki wzorem mamusi
tyć będą z wiekiem, proszę paniusi.
Za jakieś trzysta, czterysta lat
zmieni się, moja paniusiu, świat:
pomrze z przeciwka znajomy sędzia
— niechajże ziemia lekka mu będzie —
pomrze szanowna pani sąsiadka,
i dziatek pani życzliwa matka,
i pomrze dziatek pani mamusia,
na chłopski rozum — sama paniusia.
Za jakieś trzysta, czterysta lat
zmieni się, moja paniusiu, świat:
mówią, że całkiem inne idiotki
na inny temat wymyślą plotki,
i inni durnie, cała w tym rzecz,
na inny temat wymyślą «precz»
i krzyczeć będą: «Musi — na Rusi,
a tu, jak kto chce» — proszę paniusi.
Ale za jakieś siedemset lat,
myślę, że zginie paniusin świat:
my tutaj sobie gadu i gadu,
a on nam klapnie, zniknie bez śladu,
zniknie bez wieści, jakbyśmy śnili —
żebym to mogła dożyć tej chwili —
ale tak myślę czasami sobie,
że pewno będę już wtedy w grobie,
bo każdy pomrzeć niestety musi,
jak mąż nieboszczyk mawiał paniusi.
Zuzanna Ginczanka.
4 komentarze:
Wojenne pokolenie nie miało tyle szczęścia co my.
Piękna kobieta, utalentowana poetka!
jotka
BBM:Czytałam, że powstał film o Ginczance, ale chcą, żeby powycinano fragmenty, które są nieakceptowalne dla obecnej władzy. Cenzura jak nic!
Prześlij komentarz