Zbigniew Herbert - Rozmyślania o ojcu
Jego twarz groźna w chmurze nad wodami dzieciństwa
(tak rzadko trzymał w ręku moją ciepłą głowę)
podany do wierzenia win nie przebaczający
karczował bowiem lasy i prostował ścieżki
wysoko niósł latarnię gdy weszliśmy w noc
myślałem że usiądę po jego prawicy
i rozdzielać będziemy światło od ciemności
i sądzić naszych żywych
— stało się inaczej
tron jego wiózł na wózku sprzedawca starzyzny
i hipoteczny wyciąg mapę naszych włości
urodził się po raz drugi drobny bardzo kruchy
o skórze przeźroczystej chrząstkach bardzo nikłych
pomniejszał swoje ciało abym mógł je przyjąć
w nieważnym miejscu jest cień pod kamieniem
on sam rośnie we mnie jemy nasze klęski
wybuchamy śmiechem
gdy mówią jak mało trzeba
aby się pojednać
Zbigniew Herbert
2 komentarze:
Czasami pojednanie nie jest możliwe, zbyt głęboki rów nie daje się łatwo zasypać.
jotka
Ojcowie posiadający synów poetów rzadko to akceptują. Oczekują od nich konkretnych zawodów.
Różewicz nigdy nie przyznał sie ojcu, że jest poetą. na słowa syna, że pisze wiersze nie zwrócił uwagi, nie oderwał sie od gazety.
Nie pamiętam co było przyczyną złych stosunków Herberta z ojcem, jego b. obszerną biografię czytałam dawno. Mam w swoim zbiorze ebooków wydane niedawno listy Herberta, ale jeszcze do nich nie zajrzałam.
Pozdrawiam bardzo serdecznie.
Prześlij komentarz