Krzysztof Kamil Baczyński - Stuletni wieczór
Wyjść na ulicę w niebieski, letni zmierzch,
dymią fajki jak zapach zielonych brazylii,
gwiazdy jak ryby zabite wypływają na wierzch,
znad gitar - kapelusze jak czarne pluszowe motyle.
Wyjść na ulicę: kołyski zwiewnej muzyki i bajek,
tam grają katarynki jedwabny stuletni walczyk.
Ten niderlandzki obraz z porcelanowych fajek,
z baldachimów dłoni kobiecych i strun kobiecych palców.
Otom dzieckiem, skrzydłem jednodniowych przeczuć.
Jestem tylko chłopcem, który płacze nad zabitym ptakiem.
Nie przeżyłem tylu lat i drzew, co ten wieczór.
Jestem chłopcem, który płacze nad zabitym ptakiem.
Krzysztof Kamil Baczyński
2 komentarze:
Boże, jak ja kocham wiersze tego chłopca!
Tego nieodżałowanego, wspaniale utalentowanego chłopca,
którego los zabrał zbyt wcześnie i jego Basię i ich dzieciątko w niej...
Cudowne wiersze, wielka poezja!
A ja uciekam od jego poezji.... żyliśmy w tym samym czasie w Warszawie - ja wprawdzie byłam jeszcze dzieckiem, dziewięcioletnią dziewczynką.... cudem przeżyłam straszne pierwsze dni powstania na Woli...on w tych pierwszych dniach walcząc zginął.... zginął też, wprawdzie trochę później mój brat cioteczny Michał - rówieśnik Kamila. Jedynak.... jego ojciec z rozpaczy odebrał sobie życia.
Nie czytam i nie zamieszczam jego wierszy, choć je znam. Nie mogę. .
Pozdrawiam serdecznie....
Ps... moje wspomnienia z powstania zamieściłam kiedyś w blogu.
Prześlij komentarz