Wzięliśmy prowiant do plecaków,
rodzinę-śmy uściskali,
przyjaciół-śmy pożegnali
i poszliśmy na film...
Na "Krzyżaków".
kiwali do nas -
"A piszcie!
A piszcie!
To będzie bardzo długi metraż -
dłuższy, niż jest rzeczywiście!"
A tam - na miejscu naszej pracy,
opustoszałem na amen,
w miejscu tabliczki "Remanent"
wisiała tabliczka "Krzyżacy"...
Interesanci, co byli na liście,
płakali gorzko i rzęsiście-
"To będzie bardzo długi metraż -
dłuższy, niż jest rzeczywiście!"
Zbyszko z Bogdańca
walczy z niedźwiedziem...
(A my tu siedziem,
siedziem, siedziem...)
Jungingen dzika
ze srebrnych tac je...
(A my - z plecaków:
Obiad... Kolację...)
Krzyżacki zamek
w technikolorze...
(A tam już pewnie
wiosna na dworze!...)
Tu krwawej walki
moment doniosły...
(A w domu dzieci.
Pewnie urosły?...)
Tu Krzyżak w zbroi,
Polak w opończy...
(Nie płaczcie wnuki!
Kiedyś się skończy...)
. . . . . . . . . . . . . . . . . .
Aż wreszcie wyszliśmy A żona
rzecze rozpromieniona:
- Na drugi rok na u r l o p
pójdziemy na "Faraona"!
1 komentarz:
Dowcipny wierszyk, ale pamiętam oglądanie w kinie Potopu, ludziska chodzili na film z torbami pełnymi jedzenia:-)
jotka
Prześlij komentarz