Vladimir Makovsky |
Zaśnij spokojnie, przyjacielu,
Dobranoc panu, panie Bzowski,
Sen emeryta w Pe eR eL-u
Przedmiotem jest szczególnej troski.
A pan wciąż, jeśli mam być szczery,
Rozkoszne lubi pleść androny,
Twierdząc, na przykład, że „emeryt"
Znaczyło kiedyś „zasłużony".
Kiedyś znaczyło, dziś nie znaczy,
Stare pojęcia trafił szlag,
To nie jest powód do rozpaczy,
Ale postępu piękny znak.
Kiedyś kiełbasa była z mięsa,
Cukier rozpuszczał się, klej kleił,
A jak sen przysiadł ci na rzęsach,
Nie zasypiałeś bez nadziei...
Dziś jest pan na przedwczesnej rencie
I są kłopoty spore z panem,
Pan w czarnej skrzynce swej pamięci
Za dużo ma zapamiętane.
Po co pamiętać, panie Bzowski,
Jakąś nadzieję, cukier, klej,
Ech, przydałby się łut sklerozki
I żyłoby się panu lżej...
Dobranoc panu, panie Bzowski,
Jeszcze, nim pana sen dogoni,
Niech pan posłucha ciekawostki,
Zauważonej bez ironii
Pan nie wie, patrząc zmierzchem w lustro
I myśląc: „Jak mi gęba zbrzydła...",
Że jedną nocą - czarną, pustą
Mogą wyrosnąć panu skrzydła!
I wiatr wesoły panu świśnie,
Że trzeba ufać, trzeba żyć...
Niech się te skrzydła panu przyśnią.
Dobranoc panu. Spać pan idź
Że trzeba ufać, trzeba żyć...
Niech się te skrzydła panu przyśnią.
Dobranoc panu. Spać pan idź
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz