O tym, jak Jasiek
Plewa kota chrzcił.
Przyszedł kiedyś
Jasiek Plewa na plebanię. Zadzwonił. Wyszedł ksiądz wikary.
– Niek bedzie
pokwolony – powiedział Jasiek. –
Probosca ni ma?
– Na wieki wieków – odparł wikary. – A ja nie mogę sprawy załatwić? Konieczny jest proboszcz?
– Moze
i mozecie. Powiym krótko. Fciołek okrzcić kota.
– Rany Boskie! – zawołał jegomość. – Czyś ty, Jasiek, zwariował? Kota chcesz chrzcić? A skąd ci taka heretycka myśl do łba wpadła
Plewa. – Przecie kot
to żywina, a żywina to nasi bracia
mniyjsi, ni? Nie tako
ucył świynty Francisek z Asyzu?
– Jasiek! Ty mi się tu na święte autorytety nie powołuj. Wynoś mi się z plebanii natychmiast! – grzmiał wikary. – I zapomnij, że ci takie grzeszne głupoty po głowie się kocą.
– Pockojcie – Jaśkowi
jakoś niesporo było się
z plebanii
brać. Sięgnął za pazuchę, wyjął zwitek
dolarów i podał wikaremu. –
Przeliccie, kielo tego bedzie.
Wikary przeliczył
i zmiękł. Dutków było sporo.
Kilkadziesiąt samych
setek. Zafrasował się jegomość.
– No wiesz, Jasiu...
Mówisz, że święty Franciszek...
Piękny święty. Kto wie, czy on by nie ochrzcił? Trzeba to przemyśleć. No, ale i tak chyba nic z tego, bo tu proboszcz musiałby podjąć decyzję. A on pojechał do kurii.
Kiedy wróci, trudno powiedzieć.
– Ni mom casu – stanowczo przerwał strumień wątpliwości Jasiek.
Popatrzył na plebanię.
– O, widzym, ze dach mocie na plebanii cołkiem zgnity.
Moze bym przywióz kapecke gontów i wartko by my dach wyrychtowali. Gonty mom ciupane, nowe.
I tyz drogie jak fras.
– A niech to
wszyscy święci – machnął ręką wikary. – Przynieś , Jasiu, tego kota.
Jak się domówili, tak zrobili. Jasiek był bardzo zadowolony, bo miał w domu ochrzczonego kota, a nie heretyka, do którego byle jaki diabeł mógł się wprowadzić.
Zaś wikary też był rad z dolarów i nowego dachu, ale z niepokojem czekał na powrót proboszcza.
– No, jak mi tu
gazdowałeś, wikary? – zapytał
proboszcz.
– Jakby to księdzu
proboszczowi powiedzieć...
Ochrzciłem kota
Jaśkowi Plewie.
– Rany boskie! – ryknął proboszcz. – Coś ty, wikary, najlepszego narobił?! Jak się biskup dowie, bo na pewno parafianie doniosą, to nas nie tylko z parafii wyrzuci, ale pewnie i z kapłańskiego stanu.
Boże, miej nas w swojej opiece.
Wikary, niech cię wszyscy diabli!
– Proboszczu – zaczął nieśmiało wikary – przeliczcie. – I podał jegomościowi zwitek dolarów, co je od Jaśka dostał.
Proboszcz przeliczył.
Wyraźnie poweselał,
ale jeszcze marsowa mina
czaiła mu się w oczach.
– No, i niech
ksiądz proboszcz popatrzy na dach
– dodał szybko młody ksiądz. – To Jaśka gont i Jaśkowa robota.
– Hm, coś ci, wikary,
powiem – odezwał się po
dłuższym
zastanowieniu proboszcz. – Chyba teraz
dopiero masz poważny
problem.
– A jaki?
– Cóż, twoja
w tym głowa, ale musisz się dobrze
zastanowić i umyśleć, jak Plewowego kota
przygotować do pierwszej komunii.
3 komentarze:
Nic dodać, kasa rządzi światem!
jotka
po góralsku się wyrażając to najprawdziwsza prawda.....
Sonia Piękna historia i jakże prawdziwa.
Prześlij komentarz