Pisałam o nim w blogu przed czterema laty w poście: https://www.donkiswiatpoezji.pl/2018/02/henryk-cyganik-po-prostu-henio.html
Nie będę się powtarzać, wystarczy powrócić do powyższego posta, .
Dziś przedstawiam go jako autora " Antologii humoru góralskiego " którą wydał pod pseudonimem "Jasiek Plewowy". Książka cieszy się na księgarskim rynku niesłabnącym powodzeniem.
Góralskie "śpasy" - opowiadane przez Jaśka Plewowego - są specyficznymi opowiastkami o zacięciu filozoficznym, niekiedy także z jakimś przesłaniem, a nawet z morałem. .
Śmiali się z samych
siebie, z niewygód, życiowych, przygód, spotykających ich zaskakujących
niespodzianek. Obecnie w ich życiu tego śpasowania już dużo mniej jest, niż jeszcze kilkadziesiąt, a nawet kilkanaście lat temu.
Śpasowanie
nobilitował ks. prof. Józef Tischner - prawdziwy - z krwi i kości - filozof
góralski.
Śpas w kazaniach
głoszonych przez księdza profesora (kapelana Związku Podhalan) był obecny nie
tylko na mszach w kościele w Łopusznej.
Znano trzy
filozoficzne sentencje ks. Józefa Tischnera, przełożone na gwarę, w konwencji
śpasu utrzymane, opublikowane w "Myślach wyszukanych":
"No
powiedzcie mi, jak wiecie: ka moze być feler? Ludziska jeden rozum majóm, a
kozdy rozumuje inacej. Krowa i koza jednóm trowe zrejóm, a gówno inkse. Kozdy
cłek fce mieć swój rozum. Kóniec kóńcym telo rozumów, kielo ludzi. A godajóm,
ze rozum jest jeden! Jakoz jedyn, kie kozdy hebluje po swojemu. Musis nad tym
pomyśleć. Musis przypatrzyć sie rozumowi, cy ci go co nie pokrzywiyło".
"Kie do karcmy
wlezie cłek z dusóm i pomiędzy pijokami stanie, to takiego cłeka nawet w
karcmie znać!".
"Z dusóm, jak z
babóm: jak mos babe, a nie wiys, ze jóm mos, to baby ni mos podwójnie. Po pirse
ni mos, bo nie wiys, ze mos, po drugie ni mos, bo inksi jóm majom za
ciebie".
Niestety śpas z wolna
zamiera, ale jeszcze kilka lat temu , znany ze
znakomitego, góralskiego poczucia humoru, Andrzej Gąsienica-Makowski - starosta
tatrzański zapytany jaka jest faktyczna "kondycja" śpasu
odpowiedział - rzecz jasna - śpasem:
"Kie se tak patrzym na tyn świat i tyk syćkik ludzi wśród ftoryk zyjem, to mi się zbacuje tako przypowiostka o chłopie co sed z pieskami na jarmark. Dobrze sie mu sło ino, ze go te pieski gryzły w plecy. To on ftej stajoł i sarpoł tym workiem. Pieski zacynały sie gryść miyndzy sobom. Tak się mi widzi, ze te nowe casy we ftoryk zyjemy som jak ten worek. Dobrze sie nom razem zyje ino kieby ci, ftorzy nos niesom, przestali juz nim sarpać.
1.
Śpas o "ULDZE"
W letnie,
słoneczne popołudnie ksiądz proboszcz wziął do ręki brewiarz i ruszył na
spacer miedzami
pomiędzy zagonami
jarcu i gruli.
Akurat był po
wyjątkowo smacznym obiedzie. Gospodyni podała fizoły (czyli groch)
z kapustą i boczkiem,
które jegomość bardzo
lubił. Więc idąc na przechadzkę, kierował się również dobrem swego żołądka.
Jakoś modlitwa
księdzu nie szła, bo wspomniany żołądek wziął się już do solidnej roboty, co
się
przekładało na ilość
gazów, które ksiądz nie bez przyjemności wypuszczał. A co popuścił bączka,
to sobie
liczył: Ulga raz,
ulga dwa, ulga trzy...
Zamyślony, zajęty
liczeniem proboszcz nie zauważył, że tuż za nim idzie Hanka Jaworowa.
Zatrzymał się, odwrócił
ku Hance.
– Hej, a ty,
Hanuś, co tu w polach robisz?
– Stasek mnie wygnoł,
żebym poźrała, cy już jarzec do się kosić.
– A dawno tak za
mną idziesz? – zapytał z niepokojem.
– Nie, niedowno. Będzie tak może od sto dwudziesty cworty ulgi..
1 komentarz:
Świetne, lubię i gwarę i humor góralski, tak jak piszesz, jest i dowcip i filozofia życiowa:-)
Prześlij komentarz