Zaprojektowano mnie
i pobudowano
w dwudziestoleciu międzywojennym
Jestem z drewna i kamienia
Byłem
piękny
zadbany
radosny
Pachniałem
lawendą i pieczonym chlebem
Miałem
komórki na opał
ogród i sad
W moim wnętrzu
łamano się wigilijnym opłatkiem
i dzielono wielkanocnym jajkiem
nocą poczynano dzieci
przy lampie naftowej spożywano kolację
o poranku w salonie - wypijano kawę
na wypastowanej podłodze bawiły się dzieci
ganiały psy i koty
Potem dzieci dorosły i wyjechały
moi właściciele zmarli dawno temu
Teraz trwam
bez gospodarzy
taki samotny
Nadal odwiedzają mnie
motyle
ptaki
nietoperze
i sowy
Lubię tę ciszę i spokój
Powoli zapadam się w siebie
Sterczę w niebo kominem na dachu
Pachnę już tylko wilgocią i starością..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz