Wojciech Kass - „Do wyjścia”
Matka chowa rzeczy:
sztućce, ścierki,
chusteczki, wisiorki,
przekłada ze stołu
do szuflady, z półki na taboret,
z parapetu do
szafki, a potem
nie znajduje:
łyżeczki, grzebienia, tubki.
Mózg mojej mamusi
zwija się, wchłania, zapada,
odwraca od całej
zewnętrzności,
jesteś be -
diabelska zewnętrzności - mówi,
bo zabierasz
rzeczy: widelce, watę, spinki.
A mimo to moja
matka się wyrywa,
ona chce wyjść na
ulicę, do parku, do sklepu
(właśnie trzyma w
ręku chusteczkę, wisiorek, klucz),
ona chce wyjść do
turystów mówiących po niemiecku,
ona chce wyjść do
siostry w Oliwie, do kuzynki
na Chopina, ona
chce wyjść do wyburzonego
za Gierka domu
sąsiadki, do dzieciństwa,
które w śnie
poniewiera się jak strzęp błyszczącej tkaniny,
chce wyjść do grobu
brata Gerarda na Malczewskiego
i naprzeciw tym
rzeczom, tym, no jak im tam:
łyżeczce,
widelcowi, grzebieniowi, spince,
torebce, parasolowi
i kluczom.
Dokąd ja chcę
wyjść, synu? - pyta.
3 komentarze:
Takiej starości się boję...
Wszyscy się boimy. Trzeba się cieszyć każdym dniem.
Pozdrawiam serdecznie.
Tak. Każdym dniem, każdą godziną, w której jeszcze jako tako myślę. Ogromne serdeczności dla Ciebie, Donko!🤗❣️
Prześlij komentarz