Zawsze mnie wzrusza zakończenie bardzo pięknej, czytanej przeze mnie kilkakrotnie autobiograficznej książki Gary’ego „Obietnica Poranka”
Przytoczony przeze mnie
poniżej bardzo poetycki końcowy jej fragment jest ostatecznym pożegnaniem przez syna nieżyjącej już, chorobliwie
kochającej go matki oraz wyrazem jego nostalgicznej za nią tęsknoty
(…)Spróbuję zostać jeszcze chwilę i słuchać,
wciąż bowiem mi się wydaje, że za chwilę zacznę rozumieć mowę Oceanu.
Zamykam oczy, uśmiecham
się i słucham...
Zawsze jeszcze trzymają
się mnie te dziwactwa.
Im bardziej pusto jest na
wybrzeżu,
tym bardziej wydaje mi się
zaludnione.
Foki umilkły na skałach, a
ja leżę z zamkniętymi oczyma,
uśmiecham się i wyobrażam
sobie,
że jedna z nich zbliży się
zaraz do mnie cichutko
i nagle poczuję tuż przy
policzku
lub we wgłębieniu ramienia
serdeczne dotknięcie
pyszczka...
Przeżyłem życie...
2 komentarze:
Byłam...
Kto ?
Prześlij komentarz