Sharon Olds urodzona w 1942 r w San Francisco. Ukończyła studia w zakresie filologii angielskiej, następnie obroniła doktorat z historii literatury. Postanowiła jednak, że zostanie poetką, nawet gdyby musiała zapomnieć wszystko, czego się wcześniej nauczyła. Za swą twórczość została nagrodzona wieloma prestiżowymi nagrodami.
Widzę ich, jak stoją w bramach swoich college’ów.
Widzę mojego ojca, właśnie wychodzi,
nad nim łuk piaskowca koloru ochry,
czerwone kafle błyszczą niby krwawe
talerze za jego głową,
i widzę
moją matkę z kilkoma książkami pod pachą,
stoi przy kolumnie z drobnych cegiełek, za nią
kute żelazo jeszcze otwartej furty, ostrza
są czarnymi mieczami w powietrzu maja.
Kończą studia, mają się pobrać,
są dziecinni, głupi, tyle wiedzą, że są niewinni
i że nigdy nie będą krzywdzić nikogo.
Chcę podejść do nich i powiedzieć: stop,
nie róbcie tego-to nie jest mężczyzna dla ciebie,
to nie jest kobieta dla ciebie, będziecie
robić rzeczy, o których wam się nie śniło,
wyrządzicie swoim dzieciom wiele zła,
będziecie tak cierpieć, jak wam nigdy nie przyszło do głowy,
będziecie chcieli umrzeć. Chcę podejść do nich
w tym słońcu maja i rzucić im to:
w jej głodną, śliczną i pustą twarz
zwróconą ku mnie, w jej żałosne, piękne i nietknięte ciało,
w jego arogancką, przystojną i ślepą twarz
zwróconą ku mnie
w jego żałosne, piękne i nietknięte ciało,
ale nie robię tego. Chwytam ich
jak papierowe lalki mężczyzny i kobiety,
i tłukę nimi jedna o drugą,
jakbym z bioder ich, niby z krzemienia,
chciała wykrzesać iskrę, i mówię:
Róbcie, co macie zrobić, a ja wam o tym opowiem.
przełożyła Julia Hartwig
Czasem moja córka spojrzy na mnie
spojrzeniem
barwy ciemnego bursztynu, podobnie jak mój ojciec,
kiedy był bliski furii i wówczas przypominałam sobie,
że urodziła się pod znakiem Saturna,
ojca, który pożarł własne dzieci.
Czasem
ciemny, nieruchomy tył jej głowy
przypomina mi go, kiedy nieprzytomny
leżał każdego wieczora na kanapie z odwrócona głową.
Czasem
słyszę jak rozmawia ze swoim bratem,
jest w niej chłód, który u niego uchodził za rozsądek,
a był opanowany wolą gniewu.
A kiedy wściekła
wpada do swego pokoju trzaskając drzwiami,
widzę jego szerokie, obojętne plecy, kiedy wyciągnięty
zapadał w niepamięć pragnąc od nas uciec,
podczas gdy burbon zamieniał się w jego mózgu
w węgiel.
Czasem widzę ten węgiel
rozpalający się w jej oczach. Kiedy do niej mówię,
starając się nakłonić ją do łagodności,
pochyla swoją jasną drobną twarz
jakby nie mnie słuchała,
ale we krwi we własnym uchu,
jakby słuchała głosu swego dziadka.
przełożyła Julia Hartwig
1 komentarz:
Każdy wiersz to ciekawa historia i kawał psychologii do przemyślenia ...
Prześlij komentarz