Na stu ludzi
wiedzących wszystko lepiej
- pięćdziesięciu dwóch;
niepewnych każdego kroku
- prawie cała reszta;
gotowych pomóc,
o ile nie potrwa to długo
- aż czterdziestu dziewięciu;
dobrych zawsze,
bo nie potrafią inaczej
- czterech, no może pięciu;
skłonnych do podziwu bez zawiści
- osiemnastu;
żyjących w stałej trwodze przed kimś albo czymś
- siedemdziesięciu siedmiu;
uzdolnionych do szczęścia
- dwudziestu kilku najwyżej;
niegroźnych pojedynczo, dziczejących w tłumie
- ponad połowa na pewno;
okrutnych,
kiedy zmuszą ich okoliczności
- tego lepiej nie wiedzieć
nawet w przybliżeniu;
mądrych po szkodzie
- niewielu więcej
niż mądrych przed szkodą;
niczego nie biorących z życia oprócz rzeczy
- czterdziestu,
chociaż chciałabym się mylić;
skulonych, obolałych i bez latarki w ciemności
- osiemdziesięciu trzech
prędzej czy później;
godnych współczucia
- dziewięćdziesięciu dziewięciu;
śmiertelnych
śmiertelnych
- stu na stu.
Liczba, która jak dotąd nie ulega zmianie.
3 komentarze:
Warto zatrzymać się przy każdym elemencie tej dziwnej statystyki... i poszukać siebie.
Wpisuję się częściowo w niektóre. A w ostatnie na pewno.... i to w całości.
O właśnie, muszę poszukać, gdzie wpisać siebie...
Prześlij komentarz