(…..) Annę Kamieńską poznałem przed wielu laty, w 1955 r. Zaprzyjaźniliśmy się
znacznie później, po śmierci jej męża, poety Jana Śpiewaka (zm. 1967 r.).
Wcześniej, była to znajomość księdza piszącego wiersze z małżeństwem znanych
poetów…)
(……)Niespodziewanie Jan Śpiewak
zachorował na raka. Kilkakrotnie byłem u niego w szpitalu. Zawsze zastawałem
tam czuwającą Annę. Pogrążona w cierpieniu, wydawała się nikogo nie dostrzegać.
Czasem wracaliśmy razem ze szpitala. Był to z pewnością najtrudniejszy okres w
jej życiu…..)
(…..)Byłem przy Janie kiedy umierał….)
(….)Cierpienie zawładnęło nią do tego stopnia, że szybko zrozumiała, iż musi z
nim walczyć. Potrzebowała rozmowy i właśnie w tym czasie zaprzyjaźniliśmy się.
Często jeździliśmy na grób Jana na Powązki. Wędrując od grobu do grobu
rozmawialiśmy o wierze, Bogu, fragmentach Pisma Świętego, o liturgii, a także o
literaturze. Nigdy nie zabrakło nam tematów. Było w tym coś niezwykłego.
Odwiedzaliśmy nie tylko groby bliskich, znajomych czy pisarzy, ale także te
zapomniane i opuszczone…..)
(….)W Annie zaczęła budzić się
wiara….) (…..)Może nasza przyjaźń przyczyniła się do jej nawrócenia, ale to nie
ja ją nawracałem. Ja nie umiem nawracać. Pan Bóg nawraca.….)
(….)Anna była człowiekiem niezwykle
wrażliwym na potrzeby ludzkie…..).
(….)Była niezwykłą i świętą kobietą.
Mogę powiedzieć – taki murowany człowiek, a jakże subtelny w przyjaźni. Takich
ludzi już nie ma.
Popularną poetką stała się dopiero pod koniec życia. Pod koniec życia często zapraszano ją na spotkania w różnych kościołach.
Teraz już nieboszczka, tylko, że straciła popularność. Tak się dzieje po śmierci... Człowiek umiera dwa razy.
Raz, kiedy umiera naturalnie, a drugi raz, gdy umierają jego
przyjaciele. Ale są takie chwile, że nagle odżywa o nich pamięć. Norwid po
śmierci ożył, Przesmycki go odkrył. I po latach czyśćca poszedł do nieba.
(……)Anna Kamieńska była dla mnie
darem od Pana Boga. Uważam, że nie ma spotkań przypadkowych. Bóg stawia
człowiekowi na drodze przyjaciela i dopiero po pewnym czasie orientujemy się,
co nam chciał przez niego powiedzieć. Do dzisiaj upraszcza się, gdy mówi się o
Kamieńskiej jako o poetce katolickiej. Całość jej poezji odsłania dramat
ludzkiej egzystencji, ale nie jest to widzenie katastroficzne.
Poświęciłem Annie wiersz „Śpieszmy się”. Teraz jest najbardziej popularny, przydaje
się na wesele, ślub i na pogrzeb. Słowa „Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko
odchodzą” stały się niezmiernie popularnym aforyzmem.
Niedawno usłyszałem je w zakrystii,
dokąd przyszła młoda dziewczyna i powiedziała: – Proszę o ślub. Jak
najszybciej. Spojrzałem na nią podejrzliwie i zapytałem: – Skąd ten pośpiech? –
Słyszał ksiądz to powiedzenie: „Śpieszmy się…”? Spieszę się, żeby mi nie
uciekł…
Krążą legendy, że wiersz ten
napisałem po śmierci Anny. To nieprawda, pisałem go kilka lat wcześniej.
Napisała nawet odpowiedź na ten wiersz. Prowadziliśmy czasem dialog wierszami.
Pewnego dnia niespodziewanie zachorowała na serce. Poszła do szpitala. Dostała świetny wynik, który pozwolił jej wrócić do domu. Trzymała w ręku świadectwo lekarskie i z tym świadectwem umarła:
„Spieszyłam się a nie zdążyłam, kochać…” – oto jest odpowiedź Anny na
mój wiersz.
Miłość może być nie wzajemna, taka nieszczęśliwa.
Przyjaźń jest zawsze wzajemna, bo inaczej nie ma
przyjaźni.
Przyjaźń z Anną Kamieńską była dla
mnie niezwykłą przyjaźnią. To była przyjaźń nadprzyrodzona. Jedyna i
najważniejsza przyjaźń w moim życiu, taka szlachetna, duchowa…..)
ŚPIESZMY SIĘ
Wiersz wszystkim nam znany, pisany przez Jana
Twardowskiego jak
przyznawał dla Anny Kamieńskiej
Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko
odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko to co nieważne jak krowa się wlecze
najważniejsze tak prędkie że nagle się staje
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna
jak uroczystość urodzona najprościej z rozpaczy
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego
Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście
przychodzi jednocześnie jak patos i humor
jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej
tak szybko stad odchodzą jak drozd milkną w lipcu
jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon
żeby widzieć naprawdę zamykają oczy
chociaż większym ryzykiem rodzić się nie umierać
kochamy wciąż za mało i stale za późno
Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze
a będziesz tak jak delfin łagodny i mocny
Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą
i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
czy pierwsza jest ostatnia czy ostatnia pierwsza
Anna Kamieńska w odpowiedzi ks. J. Twardowskiemu
PUSTE MIEJSCA
Nikogo nie zdążyłam kochać
choć się tak śpieszyłam
jakbym musiała kochać tylko puste miejsca
zwisające rękawy bez objęcia ramion
opuszczony przez głowę beret
fotel który powinien także wstać i wyjść z pokoju
książki już nie dotykane
grzebień z pozostawionym srebrnym włosem
łóżeczka z których niemowlęta wyrosły i poszły
szuflady niepotrzebnych rzeczy
fajkę z ustnikiem pogryzionym
buty zachowujące kształt stopy
co odeszła boso
słuchawkę telefonu gdzie ogłuchły głosy
tak się śpieszyłam kochać
i oczywiście nie zdążyłam
6 komentarzy:
Te dwa wiersze są jakoś do siebie podobne...
Masz rację Matyldo- trochę inne słowa.... jakby o czym innym, ale główna myśl ta sama.... łatwo ją wyłuskać. Nie odkładajmy, nie zwlekajmy z okazywaniem miłości, kochajmy póki jest na to czas.... A ja dodam od siebie - kochajmy świadomie.... .. Doceniajmy miłość.... niekoniecznie tylko do partnera. Kochajmy chwile, zarówno te spędzane z ukochanymi osobami, ale i te gdy stajemy olśnieni pięknem natury, Niech zostaną w pamięci jako darowane nam krótkie momenty szczęścia, a nie jak pisze Anna Kamieńska :
"tak się śpieszyłam kochać
i oczywiście nie zdążyłam "
Zawsze coś jeszcze zostaje niedopięte, niezakończone, niezdążone...
Nie znałam tego drugiego wiersza pani Anny, ale bardzo mi się podoba:-)
To pomyłka. To jest historia przyjaźni Józefa Tischnera z Anną Kamieńską. To jest wiersz Józefa Tischnera nie Jana Twardowskiego. Kamieńska odpowiedziała Tischnerowi nie Twardowskiemu.
Rozumiem, że to spóźniony żart primaaprilisowy.
Pozdrawiam.
Prześlij komentarz