Franciszek Karpiński - jeden z najwybitniejszych
poetów Oświecenia, prekursor i główny reprezentant nurtu sentymentalnego w
liryce polskiej. Urodził się 4 października 1741 roku, zmarł 16 września 1825.
Urodził się w rodzinie
ubogiego szlachcica w Hołoskowie na Pokuciu. / części dzisiejszej Ukrainy /Na
akademii jezuickiej we Lwowie, uzyskał stopień doktora filozofii i nauk
wyzwolonych oraz bakałarza teologii, nie został jednak księdzem. Swoją edukacje
dopełnił w Wiedniu. Po powrocie do kraju wiódł skromne życie
ziemianina-dzierżawcy, pracował również jako nauczyciel na dworach magnackich. Sławy
doczekał się za życia. Szybko stał się poetą ludowym i narodowym. Twórca pieśni "Kiedy
ranne wstają zorze", kolędy "Bóg się rodzi, moc truchleje", Jego utwory śpiewano w
Rosji, Francji, Czechach i Niemczech.
W 1818 został właścicielem Chorowszyzny, gdzie spędził resztę życia, spisując "Historię mego wieku i ludzi, z którymi żyłem",
Nazywano
go "poetą serca", "poetą zmysłów", "kochankiem
Justyny", lecz mimo wielkich miłosnych uniesień przelewanych na papier,
Karpiński nie zaznał szczęścia u boku żadnej z trzech ukochanych Justyn i do
końca życia pozostał sam.
Franciszek Karpiński - Do mojej przyszłej
Natale Atanasio 1895 |
Ani przyprawnych jagód róży z
mlekiem:
Zima nadchodzi, minąłem się z
latem,
Na cóż na mrozy narażać się z
kwiatem ?
Z którą się wiekiem różniemy
niewiele,
Która ma cnotę i rozum w
podzielę,
Która zna ludzi, ulega w ich
błędzie,
Ta mej wędrówki towarzyszką
będzie.
Ta, która ucisk jaki
wycierpiała,
Znieść złą fortunę i dobrą
umiała,
Dźwigając skromnie nałożone
brzemię,
Raz w niebo, drugi spoziera na
ziemię,
Przy niej ja stanę, gotów do
podróży,
Słota nam albo pogoda posłuży,
Czy szlak przestrony, czyli się
zacieśni,
Szczęścia mojego śpiewać będę
pieśni.
Kiedy się burza zaweźmie
umyślnie
I łzy jej z oczu niewinnych
wyciśnie,
Ja, zebrawszy je, w sercu mojem
złożę;
Żal podzielony nie tak trapić
może.
Nie przejdą do niej złej fortuny
strzały,
Piersi ją moje będą zasłaniały;
Gdy od pocisków schronię ją do
końca,
Nazwę to szczęściem, raniony
obrońca.
Dla niej już tylko me poświęcę
rymy,
I kiedy zgonem bieg nasz
dokończymy,
Jeśli kto zechce o me pisma
pytać,
I
o niej będzie wiek potomny czytać.
5 komentarzy:
Tak tu u Ciebie poetycznie.
Pięknie...
Wiersz, jak ogłoszenie matrymonialne:-)
Stokrotko masz rację , można nazwać mój blog poetyckim..... poezja mnie cieszy, bawi, pociesza, wyciąga ze smutków i smuteczków. Jest jedynym panaceum na samotność po odejściu mojego wieloletniego towarzysza życia. Pod warunkiem wszakże, że się poezję kocha.
Zajrzałam do Twojego bloga - do pytania o przejście całej Orlej Perci. Owszem przeszłam, ale tak jak Ty - nie od razu tylko kolejno zdobywając / zbyt szumnie to nazwałam / różne szczyty . Szczególnie jedna wyprawa pozostała mi w pamięci..... może opowiem o niej wieczorem, albo jutro.
Pozdrawiam bardzo serdecznie Donka. .
Jotko masz rację można ten wiersz tak nazwać,. ale tego nie wiemy.... mogły
to być tylko jego pragnienia...... to tak odległe czasy.
Zdawał sobie sprawę, że nie jest już młodzikiem Zacytuję Ci fragmenty jego wiersza
"Już ja nie ten "
(...) Już ja nie ten
Lata moje ustąpiły,
Nie wiodą już o mnie spory,
Jak się dziewczęta kłóciły
Za czasów pięknej Lindory.
Dzisiaj, podstarzały,
Próżno dla kochanki
I śpiewam dzień cały
I przynoszę wianki.(...)
(...)Rzeka w górę nie popłynie,
I nie wrócą się me lata;
Wiek mu cały marnie zginie,
Kto z młodu nie użył świata.
Idź Filon! W podróży,
Gdzie wiedzie pieszczota,
Dziś ci pole służy,
Jutro będzie słota.(...)
Pozdrawiam serdecznie, pełna podziwu dla Twoich zdolności i umiejętności jednoczesnego prowadzenia kilku tak ciekawych blogów.
Czy wdrożyłaś się już trochę w rytm tej szkolnej pandemicznej pracy? Trzeba mieć oczy z tyłu z przodu i jeszcze z boku oraz niespożytą energię by nie zjadała Was nauczycieli. Współczuję.
Najgorsze mam nadzieję przetrwałam...dziękuję:-)
Prześlij komentarz