I sny maleją
gdzie są te senne orszaki naszych babek i dziadków
gdy barwni jak ptaki lekkomyślni jak ptaki wstępowali wysoko
na schody cesarskie
tysiąc kwieciło pająków
a dziadek już tylko
oswojony z laską przyciskał do boku
srebrną szpadę i
niekochaną babkę która była tak uprzejma
że przybrała dla
niego twarz pierwszej miłości
do nich
z obłoków podobnych do kłębów tytoniowego dymu przemawiał Izajasz
i widzieli jak święta
Teresa
blada jak opłatek
niosła prawdziwy koszyk chrustu
ich groza była wielka
jak horda tatarska
a szczęście we śnie
jak złoty deszcz
mój sen - dzwonek
golę się w łazience otwieram drzwi
inkasent wręcza mi rachunek
za gaz i elektryczność
nie mam pieniędzy
wracam rozmyślając
nad liczbą 63,50
twarz moją tak
realnie że budzę się z krzykiem
gdyby choć raz mi się
przyśnił czerwony kubrak kata
lub naszyjnik
królowej byłbym wdzięczny snom
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz