Charles Spencelayh
|
Żadnych obowiązków.
Nie muszę być głęboki.
Nie muszę być
artystycznie wspaniały.
Ani podniosły. Ani
budujący
Wędruję sobie.
Powiadam: „Goniłeś,
No to i dobrze.
Czas był po temu”.
A teraz muzyka
światów odmienia mnie.
W inny znak wchodzi
moja planeta.
Drzewa i trawniki
wyraźnieją.
Jedna po drugiej
filozofie gasną.
Lekko, ale i nic
nie wiadomo.
Sosy, roczniki win,
mięsiwa.
Trochę gadamy o
powiatowych festach,
O podróżach krytą
bryką z obłokiem pyłu za nami,
O tym, jakie bywały
rzeki, jak ajer pachnie.
Lepsze to niż badać
swoje sny.
Tymczasem urastało.
Już jest, niewidzialne.
Ani zgadnąć jak,
tutaj, wszędzie.
inni tym się zajmą.
A ja na wagary.
Buena notte.
Ciao. Farewell.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz