We wtorek przeczytałam w
relacjach na żywo,
w doniesieniach z
Hiszpanii:
09:04
Najpierw zachorowała
matka,
potem ojciec,
a potem po kolei wszystkie
11 dzieci.
Tak wyglądało
rozprzestrzenianie się koronawirusa
w rodzinie Cebrian
Gervaso,
mieszkającej w hiszpańskim
Valladolid –
podaje "El
Espanol".
Uświadomiłam sobie, że
przecież to wszystko już było
Poemat Juliusza
Słowackiego „Ojciec zadźumiomnych”
czytałam w dzieciństwie
jak bardzo smutną bajkę, .ale to nie była bajka, to się kiedyś działo naprawdę.
I teraz staje się znów
rzeczywistością.
Przytoczę jej początek:
(…)
Trzy razy księżyc odmienił się złoty,
Jak na tym piasku rozbiłem namioty.
Maleńkie dziecko karmiła mi żona,
Prócz tego dziecka, trzech synów, trzy córki,
Cała rodzina, dzisiaj pogrzebiona,
Przybyła ze mną. Dziewięć dromaderów
Chodziło co dnia na piasku pagórki
Karmić się chwastem nadmorskich ajerów;
A wieczór - wszystkie tu się kładły wiankiem,
Tu, gdzie się ogień już dawno nie pali.
Córki po wodę chodziły ze dzbankiem,
Synowie moi ogień rozkładali,
Żona, z synaczkiem przy piersiach, warzyła.
Wszystko to dzisiaj tam - gdzie ta mogiła
Promienistemu słońcu się odśmiecha,
Wszystko tam leży pod kopułką Szecha.
A ja samotny wracam - o boleści! (…)
A nas jak baranki bezwolne
ktoś chce złożyć w ofierze
na ołtarzu, o nazwie Wybory.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz