Jeden naród, dwa plemiona, dookoła jeden kraj,
Lecz nad każdym inne niebo, nie każdemu raj.
Kto
z którego nie odgadniesz, bo ten sam w nich tkwi niedosyt,
Kiedy idą po ulicy, identyczne mają nosy
Kolor
skóry jednakowy i podobnie są
ubrani,
Kiedy z knajpy wypełzają, są tak
samo narąbani.
Ale kiedy dziób otworzą, już nie
mili, nie usłużni,
Po modlitwie ich nie poznasz, po beretach już odróżnisz.
Jak kobiety, jak niewiasty, jak
rodzinne ich ognisko,
W jednym żyją po bożemu,
w drugim mają w poprzek wszystko.
Nawet myśli, nawet czyny, w jednym żadna krwią nie broczy,
W drugim kiedy są pod krzyżem, nawet Pan Bóg nie podskoczy.
Żadnym gestem ich nie zbliżysz, żadnych
dobrych słów nie znajdziesz,
Tu każda dziwka, kiedy daje, a potem święta, kiedy zajdzie.
Jeden naród, dwa plemiona, w nich mężczyźni w życia matni,
Coraz bardziej pogubieni, coraz bardziej delikatni.
Każdy jakieś
brzemię dźwiga, jakąś niedomkniętą bliznę,
Cierpią wszyscy, ale jedni cierpią tylko za ojczyznę
Jak rozpoznać, kto jest który, tu wystarczy tylko chwila,
Jedni stoją tam gdzie ZOMO, drudzy stoją koło
grilla.
Zapamiętaj: dwa plemiona. Gdybyś tutaj kiedyś zboczył,
Jedno owinięte w całun, drugie objął car północy.
Jedni kondukt za konduktem, traktem bitym, drogą polną,
Drugim, chociaż tacy sami, w tych pogrzebach iść nie wolno.
Jedno, co je tutaj łączy, to podobna woń wychodków,
Jeśli kiedyś tutaj trafisz, nie ryzykuj stać pośrodku.
Jeden naród, dwa
plemiona, dookoła jeden kraj,
Lecz nad każdym inne niebo, tylko w którym raj?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz