Edwin Thomas |
Czy mi wybaczysz moje
zazdrosne rojenia,
Szaleństwo mej miłości wciąż nieokiełznane?
Tyś mi wierna, więc skądże znowu te zachcenia,
Ażeby wyobraźni mej zadawać ranę?
Tyś mi wierna, więc skądże znowu te zachcenia,
Ażeby wyobraźni mej zadawać ranę?
Dlaczego, otoczona tłumem
wielbicieli,
Wśród gwaru zabaw, chcesz się wszystkim wydać miła
I ze wszystkimi pustą nadzieją się dzieli
Twój wzrok smutny, którego blask czułość zaćmiła?
Wśród gwaru zabaw, chcesz się wszystkim wydać miła
I ze wszystkimi pustą nadzieją się dzieli
Twój wzrok smutny, którego blask czułość zaćmiła?
Zawładnąwszy mą duszą,
rozum zamroczywszy,
Pewna stałości moich uczuć nieszczęśliwych,
Nie widzisz nawet, gdy wśród spojrzeń pożądliwych,
Obcy gwarowi rozmów i od wszystkich cichszy,
Męczę się w trosce mojej; więc dla mnie ni słowa,
Ni jednego spojrzenia... Kochanko surowa!
Nie widzisz nawet, gdy wśród spojrzeń pożądliwych,
Obcy gwarowi rozmów i od wszystkich cichszy,
Męczę się w trosce mojej; więc dla mnie ni słowa,
Ni jednego spojrzenia... Kochanko surowa!
Czy kiedy chcę uciekać
pełne próśb i trwogi
Twoje oczy nie biegną zawrócić mnie z drogi
Albo gdy jakaś piękna dziewczyna w pobliżu
Dwuznaczną zacznie ze mną prowadzić rozmowę,
Tyś spokojna, a mnie twój żartobliwy wyrzut
Poraża jak świadectwo niekochania nowe.
Twoje oczy nie biegną zawrócić mnie z drogi
Albo gdy jakaś piękna dziewczyna w pobliżu
Dwuznaczną zacznie ze mną prowadzić rozmowę,
Tyś spokojna, a mnie twój żartobliwy wyrzut
Poraża jak świadectwo niekochania nowe.
Powiedz jeszcze, dlaczego
memu rywalowi,
Gdy zastanie nas z sobą i ciebie pozdrowi,
Pozwalasz, by zmrużonym spojrzeniem wyznawał?
Cóż ma do ciebie? Powiedz, jakież jego prawa,
Aby blednąć z zazdrości, kiedy nas zobaczy?
Między zmierzchem a świtem w nieskromnej godzinie
Bez matki, czyż przystoi samotnej dziewczynie
Półodzianej przyjmować go... i cóż to znaczy?...
Gdy zastanie nas z sobą i ciebie pozdrowi,
Pozwalasz, by zmrużonym spojrzeniem wyznawał?
Cóż ma do ciebie? Powiedz, jakież jego prawa,
Aby blednąć z zazdrości, kiedy nas zobaczy?
Między zmierzchem a świtem w nieskromnej godzinie
Bez matki, czyż przystoi samotnej dziewczynie
Półodzianej przyjmować go... i cóż to znaczy?...
Lecz jam kochany
przecież... Kiedyśmy we dwoje,
Tak czuła jesteś dla mnie! Pocałunki twoje
Tak płomienne! I twojej miłości wyrazy
Tak szczere, pełne serca twojego bez skazy!
Śmieszne dla ciebie muszą być cierpienia moje.
Lecz jam kochany przecież, ja ciebie rozumiem. Tak czuła jesteś dla mnie! Pocałunki twoje
Tak płomienne! I twojej miłości wyrazy
Tak szczere, pełne serca twojego bez skazy!
Śmieszne dla ciebie muszą być cierpienia moje.
Moja miła, więc nie dręcz mnie, ja cię zaklinam:
Ty nie wiesz, jak ja mocno cię kocham, jedyna,
Ty nie wiesz….jak okrutnie cierpieć umiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz