John Colier
|
Pierwsza godzina czekania
to radość i strach z gorączką.
Tu kwiaty, a tu papierosy... masz, perfum się wylał na marmur!
Lustrzane drzwi szafy skrzypią. Gdzie wstążka? Jak gorąco!
Pokój musi pachnąć i wzdychać, i być pełen, pełen lękliwego charme'u...
A druga godzina czekania to uważne, czujne słuchanie.
Ktoś przeszedł i nie zapukał. Wrócił, zapukał: służąca.
Minuty jak biały makaron leniwie toną w dywanie...
Cisza szepcze, że jest za późno i jest śpiąca...
A trzecia godzina czekania to polip o oczach starca,
Czarna kawa dawno wystygła. Nikt nie przyszedł. I to się zdarza.
Człowiek inteligentny sam sobie wystarcza.
I gwiżdże na wszystko żałośnie, jak wiatr wśród cmentarza
Tu kwiaty, a tu papierosy... masz, perfum się wylał na marmur!
Lustrzane drzwi szafy skrzypią. Gdzie wstążka? Jak gorąco!
Pokój musi pachnąć i wzdychać, i być pełen, pełen lękliwego charme'u...
A druga godzina czekania to uważne, czujne słuchanie.
Ktoś przeszedł i nie zapukał. Wrócił, zapukał: służąca.
Minuty jak biały makaron leniwie toną w dywanie...
Cisza szepcze, że jest za późno i jest śpiąca...
A trzecia godzina czekania to polip o oczach starca,
Czarna kawa dawno wystygła. Nikt nie przyszedł. I to się zdarza.
Człowiek inteligentny sam sobie wystarcza.
I gwiżdże na wszystko żałośnie, jak wiatr wśród cmentarza
Ach, to nie było warte
by sny tym karmić uparte
by stawiać duszę na kartę
ach to nie było warte.
Ach, to nie było warte
by nosić łzy nie otarte
i by mieć serce wydarte
to wcale nie było warte...
by sny tym karmić uparte
by stawiać duszę na kartę
ach to nie było warte.
Ach, to nie było warte
by nosić łzy nie otarte
i by mieć serce wydarte
to wcale nie było warte...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz