W chwili, gdy strzepujesz pyłek,
jesz posiłek, sadzasz tyłek
na kanapie, łykasz wino -
ludzie giną.
W miastach o dziwacznych nazwach
grad ołowiu, grzmot żelaza:
nieświadomi, co ich winą,
ludzie giną.
W wioskach, których nie wyśledzi
wzrok - bez krzyku, bez spowiedzi,
bez żegnania się z rodziną
ludzie giną.
Ludzie giną, gdy do urny
wrzucasz głos na nowych durni
z ich nie nową już doktryną:
"Nie tu giną"...
W stronach zbyt dalekich, by nas
przejąć mógł czyjś bólu grymas,
gdzie strach lecieć cherubinom -
ludzie giną.
Wbrew posągom i muzeom-
jako opał służy dziejom
przez stulecia po Kainie
ten, kto ginie.
W chwili, kiedy
mecz oglądasz,
czytasz, co wykazał
sondaż,
bawisz dziecko
śmieszną miną-
ludzie giną.
Czas dzielący
ludzkie byty
na zabójców i
zabitych
zmieści cię w
rubryce szerszej
tak, w tej
pierwszej.
Dla zabójców…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz