Właściwie powinienem
coś zrobić,
jakoś ich przestrzec,
biec na
ratunek, machając rękami, krzyczeć
stójcie, to nie ma
sensu, ale kiedy widzę,
jak w szarym marcowym
parku,
w szpalerze nagich akacji
idący przede mną
chłopak,
dwa razy ode mnie
młodszy i
rzeczywistszy,
kładzie nieśmiało, zuchwale
dłoń na biodrze
dziewczyny,
jakby nigdy nic
nie miało im
zagrozić,
jakby się nie zbliżali
również w tej chwili,
również oni, do....…..
wtedy wydaje mi się,
że może jednak jest jakaś nadzieja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz