Za
dawnych dni, młodopolskich i lwowskich,
Gdy
jeszcze radia nie było i kin,
Cygan-poeta,
pan Henryk Zbierzchowski,
Przywiózł
z Paryża melodię „Valse Brune".
Usiadł
w kawiarni i machnął od ręki,
Przy
czarnej kawie, swój tekst „polskich słów"
I
w tydzień, nutą tej nowej piosenki
Szumiał
i brzmiał cały Lwów:
„Gdy
ciemność zapada
I
światła latarń zapłoną,
Do
naszych serc się zakrada
Jakaś
tajemna moc.
Hej,
serce nam bije,
W
winie niech troski zatoną!
Szerzej
i piękniej się żyje —
Cudna,
ach, cudna jest noc..."
Piosnką
zataczał się batiar zawiany,
Strażak
ją gwizdał gdy na pożar gnał,
Wiśka
w jej rytmie trzepała dywany
I
student na mandolinie ją grał.
A
gdy się wieczór we Lwowie zawlekał,
Biła
dziesiąta i w bramie stał stróż —
Kto
żyw, przed szperką do domu uciekał
I
śpiewał — na schodach już
„Hej,
serce nam bije,
W
winie niech troski zatoną,
Szerzej
i piękniej się żyje,
Cudna,
ach, cudna jest noc!..."
Dzieckiem
słyszałem tę piosnkę we Lwowie.
Po
tylu latach pamiętam ją dziś
I
tak mi chodzi czasami po głowie
I
taka czasem dokucza mi myśl,
Takie
sam sobie zadaję pytanie —
Gdy
się pół wieku rozwieje jak mgła —
Czy
z moich piosnek choć jedna zostanie
W
czyjej pamięci, jak ta —
„Gdy
ciemność zapada
I
światła latarń zapłoną,
Do
naszych serc się zakrada
Jakaś
tajemna moc" —
Ach,
serce mi bije —
Piosnki
w ciemności utoną
Moje
— nie moje — niczyje —
Kiedy
zapadnie noc.
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz