"Nie płacz, że coś się skończyło, tylko
uśmiechaj się, że ci się to przytrafiło."
/Gabriel_García_Márquez /
A kiedy poczujesz lekki powiew
wiosny,
nieśmiałe jeszcze pąki uśmiechu
usiądą na Twej zaspanej twarzy,
-nadzieją mnie nazwij.
Kiedy ciepły wiatr z południa
zwieje w kąt Twoje smutki,
rozgoni czarność myśli
zakopie na dnie serca ból i niesmak,
-nadzieją mnie nazwij.
Kiedy porankiem wilgotnym
od pierwszej rosy na polach
do okna Twego nieśmiało zapukam
i poproszę o strawę,
-nadzieją mnie nazwij.
Gdy ciepłym promieniem słońca
rozgrzeje ciało i duszę zbłąkaną,
kolorem tęczy pomaluję obraz
pod Twymi zmęczonymi oczami
-nadzieją mnie nazwij.
Bo oto jestem choć nie wierzyłeś,
zła kordon przebiwszy pierwszym kwiatem,
urodzona w bólach rozpaczy i niebytu
z ciemniej spękanej wyobraźni bez wiary.
Więc otwórz okna szeroko na oścież,
zachłyśnij się haustem zieloności
wpuść świeżość jasnych obłoków,
drżącą w niewinności pierwszych liści
nieśmiałe jeszcze pąki uśmiechu
usiądą na Twej zaspanej twarzy,
-nadzieją mnie nazwij.
Kiedy ciepły wiatr z południa
zwieje w kąt Twoje smutki,
rozgoni czarność myśli
zakopie na dnie serca ból i niesmak,
-nadzieją mnie nazwij.
Kiedy porankiem wilgotnym
od pierwszej rosy na polach
do okna Twego nieśmiało zapukam
i poproszę o strawę,
-nadzieją mnie nazwij.
Gdy ciepłym promieniem słońca
rozgrzeje ciało i duszę zbłąkaną,
kolorem tęczy pomaluję obraz
pod Twymi zmęczonymi oczami
-nadzieją mnie nazwij.
Bo oto jestem choć nie wierzyłeś,
zła kordon przebiwszy pierwszym kwiatem,
urodzona w bólach rozpaczy i niebytu
z ciemniej spękanej wyobraźni bez wiary.
Więc otwórz okna szeroko na oścież,
zachłyśnij się haustem zieloności
wpuść świeżość jasnych obłoków,
drżącą w niewinności pierwszych liści
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz