Alex Stevenson Diaz
Szukam na próżno - odnaleźć nie mogę -
nie mogę znaleźć dawnej duszy mojej...
Gdzież jest? Gdzie znikła?... Ach! przede mną stoi
jakiś cień - jodła widna przez szeżogę.
Jakiś, cień, mara blada, znikła zjawa -
smutno się, trwożnie, bojaźliwie do mnie
zza mgły uśmiecha - patrzę nieprzytomnie,
strach mi wśród piersi zrywa się i wstawa!
To widmo - to jest - moja dusza!? Moja
dusza!? To widmo?! Ten cień!? To konanie!?
To dusza moja!? Naokół otchłanie
i mgły... Tak jest: to ona. Mówi: to ja.
To ja... Tak jest: to ty... Ty... Gdzieżeś była?
Milczy. - Skąd wracasz? Powiedz... Schyla głowę.
Mów... Głowa na piersi spada... Przez niezdrowe
szłaś kraje?... Drży, jak haszyszem opiła.
Wróciłaś?... Szepce: tak - i patrzy w oczy,
jak pies, co zwlókł się i wraca ku nodze.
Ty jesteś dusza moja... po złej drodze
szłaś - nawet krew ci, spojrzyj, stopy broczy.
Nie czujesz?... Przeczy głową. Zziębła, blada,
nie czuje bólu, krwi na stopach. - Długo
błądziłaś kędyś -patrz: czerwoną strugą
za tobą bieży krew, co z nóg twych pada.
Długo nie było cię. Pójdź, chcę ci rany
obetrzeć z krwi... lecz gdzie są skrzydła twoje?...
Gdzie skrzydła!? Powiedz! Mów! Jak orzeł dwoje
skrzydeł szerokich miałaś, jak orkany!
Mówi Mów! Na Bogal Gdzie twe skrzydła? Duszo!
Dwa miałaś skrzydła, wielkie, silne, duże,
gdzież są!? - Noc legła na całej naturze,
mgły kłębem spadły w dół i światło głuszą.
Gdzie skrzydła?... Pustka... Zapomniałem ciebie,
nagle uczułem w sobie, że cię nie ma;
zacząłem szukać - przyszłaś, jesteś... Niema
cisza na ziemi zwisła i na niebie.
Nagle cię znaleźć i mieć zapragnąłem:
jesteś - ta sama, co tam, na Jeziorze, --
chłonęłaś w siebie świat... Przyszłaś w pokorze
z bezwładną ręką i spuszczonym czołem...
W źrenicach suchość masz, w skroniach pożogę,
twe skrzydła strzęp, proch duma twa i siła,
na stopach twoich krew... Wiem już, gdzieś była -
Gdzież jest? Gdzie znikła?... Ach! przede mną stoi
jakiś cień - jodła widna przez szeżogę.
Jakiś, cień, mara blada, znikła zjawa -
smutno się, trwożnie, bojaźliwie do mnie
zza mgły uśmiecha - patrzę nieprzytomnie,
strach mi wśród piersi zrywa się i wstawa!
To widmo - to jest - moja dusza!? Moja
dusza!? To widmo?! Ten cień!? To konanie!?
To dusza moja!? Naokół otchłanie
i mgły... Tak jest: to ona. Mówi: to ja.
To ja... Tak jest: to ty... Ty... Gdzieżeś była?
Milczy. - Skąd wracasz? Powiedz... Schyla głowę.
Mów... Głowa na piersi spada... Przez niezdrowe
szłaś kraje?... Drży, jak haszyszem opiła.
Wróciłaś?... Szepce: tak - i patrzy w oczy,
jak pies, co zwlókł się i wraca ku nodze.
Ty jesteś dusza moja... po złej drodze
szłaś - nawet krew ci, spojrzyj, stopy broczy.
Nie czujesz?... Przeczy głową. Zziębła, blada,
nie czuje bólu, krwi na stopach. - Długo
błądziłaś kędyś -patrz: czerwoną strugą
za tobą bieży krew, co z nóg twych pada.
Długo nie było cię. Pójdź, chcę ci rany
obetrzeć z krwi... lecz gdzie są skrzydła twoje?...
Gdzie skrzydła!? Powiedz! Mów! Jak orzeł dwoje
skrzydeł szerokich miałaś, jak orkany!
Mówi Mów! Na Bogal Gdzie twe skrzydła? Duszo!
Dwa miałaś skrzydła, wielkie, silne, duże,
gdzież są!? - Noc legła na całej naturze,
mgły kłębem spadły w dół i światło głuszą.
Gdzie skrzydła?... Pustka... Zapomniałem ciebie,
nagle uczułem w sobie, że cię nie ma;
zacząłem szukać - przyszłaś, jesteś... Niema
cisza na ziemi zwisła i na niebie.
Nagle cię znaleźć i mieć zapragnąłem:
jesteś - ta sama, co tam, na Jeziorze, --
chłonęłaś w siebie świat... Przyszłaś w pokorze
z bezwładną ręką i spuszczonym czołem...
W źrenicach suchość masz, w skroniach pożogę,
twe skrzydła strzęp, proch duma twa i siła,
na stopach twoich krew... Wiem już, gdzieś była -
anioł cię śmierci wwiódł na swoją drogę.
Stevenson Diaz Alex
Tetmajer
kontynuował temat duszy jeszcze w wielu swoich utworach.
Między innymi w równie pięknym wierszu "ZAMYŚLENIA"
- fragm.II....
Melancholia, tęsknota, smutek, zniechęcenie
Są treścią mojej duszy... Z skrzydły złamanemi
Myśl ma, zamiast powietrzne przerzynać bezdenie,
Włóczy się jak zbarczone żurawie po ziemi.
Cóż, że zrywa się czasem i wzlatuje w górę
Z smutnym krzykiem tęsknoty do sfer, kędy słońce,
Nieśćmione wyziewami ziemi, jasno gore
I gdzie szumią obłoki z wiatrami lecące?...
Złamane skrzydła lecieć nie zdołają długo,
Myśl spada i pierś rani o głazów krawędzie,
I znów wlecze się, znacząc krwi czerwoną strugą
Ślady swej ziemskiej drogi - i tak zawsze będzie.
Między innymi w równie pięknym wierszu "ZAMYŚLENIA"
- fragm.II....
Melancholia, tęsknota, smutek, zniechęcenie
Są treścią mojej duszy... Z skrzydły złamanemi
Myśl ma, zamiast powietrzne przerzynać bezdenie,
Włóczy się jak zbarczone żurawie po ziemi.
Cóż, że zrywa się czasem i wzlatuje w górę
Z smutnym krzykiem tęsknoty do sfer, kędy słońce,
Nieśćmione wyziewami ziemi, jasno gore
I gdzie szumią obłoki z wiatrami lecące?...
Złamane skrzydła lecieć nie zdołają długo,
Myśl spada i pierś rani o głazów krawędzie,
I znów wlecze się, znacząc krwi czerwoną strugą
Ślady swej ziemskiej drogi - i tak zawsze będzie.
6 komentarzy:
Ach, dusza... Co to jest? Osobowość, istnienie intelekt? Jeśli w ogóle istnieje, czy jest wieczna? Czy istnieje wiecznie czy też zostaje stworzona wraz z człowiekiem? Chrześcijańska koncepcja duszy pochodzi z filozofii platońskiej, ale teraz Kościół odchodzi od Platona i teologowie nie nauczają o duszy - lecz o tym, że po śmierci człowiek zmienia rodzaj istnienia, nie mówią już, że nieśmiertelna dusza oddziela się od ciała. Wiem, że się mądrzę, ale mnie fascynują takie sprawy, ponieważ się okropnie boję, jak wiesz. Tetmajera uwielbiam, ale ostatnio często myślę o jego okropnych miesiącach i śmierci. pamiętam też wiersz Różewicza, który na pewno znasz:
Kazimierz Przerwa-Tetmajer
Tadeusz Różewicz
18 stycznia 1940 roku
w okupowanej przez hitlerowców
Warszawie
znaleziono na ulicy
bezdomnego nędzarza
umarł nie odzyskawszy
przytomności
ale na to trzeba czekać
cierpliwie i długo
potwory pogrążone są jeszcze
w śnie
w mózgu
ta kropla krwi
pulsująca
w tajemniczym wnętrzu
przyszłości
tkanka
która ulegnie degeneracji
München 1899
Kazimierz Przerwa-Tetmajer
ogląda w Nowej Pinakotece
„Wyspę Umarłych”
ludzie odpływają jak mgły
z łąki na jezioro Idą odpocząć
jeszcze rok
potem zacznie się XX wiek
urodzi się syn
pierworodny
oprawca
nowotwór
ale na to trzeba jeszcze czekać
znaleziony
w roku 1940
nieznany głodomór
deklamował w malignie
mamrotał
„na miękkim puchu białego posłania
promienna cała od słońca pozłoty
Danae Zeusa spragniona pieszczoty
z osłon swe ciało dziewicze odsłania”
PS. Donko, nie przejmuj się mną, będę jeszcze pełzała po tym świecie przez 40 lat (aczkolwiek bez wielkiego entuzjazmu). Wiosna przychodzi, nie lubię, ale mija czas chorób. Tam, gdzie mieszkasz, podobno jest 300 dni zimy, więc wiosny zapewne jeszcze nie ma, ale nadejdzie. Pozdrowienia miłe :)
K
Donko, usunęłaś wczorajszy komentarz o duszy ten z wierszem Tuwima? Wczoraj jeszcze był :(
Nie wie, dusza ma wiele poziomów, aspektow i wiele znaczeń. Może to po prostu ruach, hebrajskie "tchnienie życia", które wygasa wraz ze śmiercią... oczywiście, że śmierć oznacza także utratę energii. Tylko czy w energii zapisana jest także osobowość? Czy przetrwa? Czy trzeba będzie zapłacić za swoje myśli i czyny:
USTAWIĄ TAM EKRANY
Czesław Miłosz
Ustawią tam ekrany i nasze życie
Będzie się ukazywać od początku do końca
Ze wszystkim co zdołaliśmy zapomnieć, jak się zdawało , na zawsze
I strojami epoki, które były tylko śmieszne i żałosne
Gdybyśmy nie my je nosili, nie znając innych.
Armaggedon mężczyzn i kobiet. Na próżno krzyczeć: ja ich kochałem,
Każde wydawało mi się dzieckiem łakomym i spragnionym pieszczot,
Lubiłem plaże, pływalnie i kliniki
Bo tam oni kość mojej kości, mięso mego mięsa.
Litowałem się nad nimi i sobą ale to nie obroni.
Skończone jest słowo i myśl, przesunięcie szklanki,
Odwrócenie głowy, palce rozpinające suknie, błazeństwo,
Oszukańczy gest, kontemplacja obłoków,
Zabójstwo dla wygody: tylko to.
I cóż z tego, że odchodzą dzwoniąc dzwoneczkami
U kostek, że wkraczają tak powoli w ogień
Który zabrał ich i mnie? Gryź, jeśli masz, palce
I znów oglądaj co było, od początku do końca.
**
Cóż, dobrze to nie wygląda... Co do Boga wydaje mi się, ża jakiś Nieruchomy Poruszyciel istnieje... Pokój też sam się nie posprząta, ubrania nie ułożą w szafie. Ale w jakim celu jest to wszystko i w co Poruszyciel się bawi, naprawdę nie można zrozumieć...
Pozdrowienia po tym słowie na niedzielę :)
Mój komentarz przeniosłam do Ciebie.... wrócę jeszcze do niego może wieczorem Pozdrawiam.
Piękny wiersz,bo temat ciekawy,rozważania tak dobrze mi znane od czasu do czasu i temat tajemny,ale przeszkadza mi archaicznosc języka...zapewne Innych urzeka...
Prześlij komentarz