Etykiety

poniedziałek, 22 grudnia 2025

Urszula Kozioł * * *




William Hunt 1857

 * * *
Nie mijaj ranku 
zatrzymaj swe ptaki 
jeszcze się zdążysz naobracać w czasie

przystań mi wiosno w półobrocie światła
wahaj się chwilę w odcieniach zieleni.


Przedłuż mi zmierzchu swą wczesność do syta
nie śpiesz się maju
trwaj moja miłości
o lata- kiedy się wami nacieszę.

Przemija życie jak noc: w okamgnieniu.
Przemija ziemia w ułamku promieni.




sobota, 20 grudnia 2025

Szymon Mucha - Kolęda dla nieobecnych


A nadzieja znów wstąpi w nas.
Nieobecnych pojawią się cienie.
Uwierzymy kolejny raz,
W jeszcze jedno Boże Narodzenie.
I choć przygasł świąteczny gwar,
Bo zabrakło znów czyjegoś głosu,
Przyjdź tu do nas i z nami trwaj,
Wbrew tak zwanej ironii 
losu.


Daj nam wiarę, że to ma sens.
Że nie trzeba żałować przyjaciół.
Że gdziekolwiek są – dobrze im jest,
Bo są z nami choć w innej postaci.
I przekonaj, że tak ma być,
Że po głosach tych wciąż drży powietrze.
Że odeszli po to by żyć,
I tym razem będą żyć wiecznie


Przyjdź na świat, by wyrównać rachunki strat,
Żeby zająć wśród nas puste miejsce przy stole.
Jeszcze raz pozwól cieszyć się dzieckiem w nas,
I zapomnieć, że są puste miejsca przy stole.
A nadzieja znów wstąpi w nas.
Nieobecnych pojawią się cienie.


Uwierzymy kolejny raz,
W jeszcze jedno Boże Narodzenie .
I choć przygasł świąteczny gwar,
Bo zabrakło znów czyjegoś głosu,
Przyjdź tu do nas i z nami trwaj,
Wbrew tak zwanej ironii losu.


Przyjdź na świat, by wyrównać rachunki strat,
Żeby zająć wśród nas puste miejsce przy stole.
Jeszcze raz pozwól cieszyć się dzieckiem w nas,
I zapomnieć, że są puste miejsca przy stole.

Szymon Mucha - 
1999


piątek, 19 grudnia 2025

Andrzej Waligórski - Zamiast felietonu

 


  ZAMIAST FELIETONU







Kiedy się już dokładnie zamieszają wszystkie rasy,
Wyrówna się długość kończyn i wielkość oczodołów,
Z chińskimi dyszkantami skrzyżują się cerkiewne basy
A uroda paryskich dziewcząt z niewątpliwym urokiem mongołów,


Angielska flegma dyskretnie stonuje łaciński entuzjazm,
Gdy każdy będzie przeciętnie i średnio namiętnie ponętny,
Więc straci rację bytu jakakolwiek rasowa aluzja



I kiedy się przy okazji wyrównają także zdolności
Na poziomie plus minus twórców seryjnego filmu "Jan serce",
I wszyscy będą mniej więcej starzy, wypukli i prości
Jakby ich jakiś automat odrobił na swojej szlifierce,


Więc jeśli to wszystko w przyszłości - w co mocno wierzę - się uda
I każdy zmieni się w żydo-greko-uzbeko-murzyna,
To po pierwsze - na całym świecie nastanie koszmarna nuda,


A po drugie i tak będzie się mówić: - Ach... pani jest taka inna.


środa, 17 grudnia 2025

Tadeusz Śliwiak - Otwieranie drzwi




Gdy je otwieram

światło w nich staje jak blady arlekin



głośniejszy jest szum morza
a wiatr mocniej pachnie


staje w nich siwy listonosz
wozy z mięsem i sady
pies na łańcuchu studnia
i dziewczyna z kwiatem


nie ma takich drzwi
których nie warto otworzyć
a kto nie pyta codziennie
„co jest za tymi drzwiami?”

ten dawno już umarł
tylko nie wie o tym


Później... Boucar Diouf

Ledwo zaczął się dzień i... jest już szósta wieczorem. Tydzień ledwo przybył w poniedziałek i już jest piątek.
... a miesiąc już minął.
... a rok prawie się kończy.
... i minęło już 40, 50 lub 60 lat naszego życia.
... i zdajemy sobie sprawę, że straciliśmy naszych rodziców, przyjaciół.

I zdajemy sobie sprawę, że jest już za późno, aby wrócić. Więc... spróbujmy jednak jak najlepiej wykorzystać czas, jaki nam pozostał. Nie zwlekajmy z szukaniem zajęć, które lubimy. Dodajmy kolorów naszej szarości.

Uśmiechajmy się do małych rzeczy, które wlewają balsam do naszych serc. I mimo wszystko, trzeba abyśmy cieszyli się spokojem czasu, który nam został. Spróbujmy wyrzucić z naszego życia to wieczne "później".

Powiem to później...
Pomyślę o tym później...
Przekładamy wszystko, jakby to "później" zależało od nas...

Tymczasem to, czego nie rozumiemy, to prosta prawda, że:
później kawa będzie już zimna...
później priorytety się zmienią...
później urok zgaśnie...
później zdrowie przeminie...
później dzieci dorosną...
później rodzice się zestarzeją...
później obietnice zostaną zapomniane...
później dzień stanie się nocą...
później życie się skończy...

"Później" to często za późno...
Zatem... Nie zostawiajmy nic na później, ponieważ czekając na to "później", możemy stracić na zawsze:
najlepsze chwile,
najpiękniejsze doświadczenia,
najwspanialszych przyjaciół,
najukochańszą rodzinę.

Dzień jest teraz. Chwila wydarza się w tym momencie.

Boucar Diouf
(naukowiec, pisarz, poeta, gawędziarz)

źródło - "Wysokie obcasy"


Ewa Kołacz - ZA PÓŹNO

 


wtorek, 16 grudnia 2025

: JULIUSZ SŁOWACKI Hymn o zachodzie slonca na morzu Smutno mi Boze

 Wzruszona jestem bardzo Waszymi. moi Czytelnicy zapytaniami o przyczynę nieobecności w blogu i braku codziennej poezji.  Przyczyną był wypadek i jego konsekwencje..... Bardzo tęskniłam za blogiem i poezją.....

 Przez jakiś czas moje wpisy mogą być nieregularne, ale wierzę, że tak jak kiedyś w cięższych chwilach mojego życia pomagał mi powracać do zdrowia i wyprowadzał z opresji lub depresji tak i teraz powoli blog i ja wrócimy do normalności. KOCHANI bardzo Wam dziękuję. Wasza troska to połowa mojego zdrowienia. 





Smutno mi, Boże! Dla mnie na zachodzie
Rozlałeś tęczę blasków promienistą;
Przede mną gasisz w lazurowej wodzie
Gwiazdę ognistą…
Choć mi tak niebo Ty złocisz i morze,

Smutno mi, Boże!

Jak puste kłosy z podniesioną głową,
Stoję rozkoszy próżen i dosytu…
Dla obcych ludzi mam twarz jednakową,
Ciszę błękitu.
Ale przed Tobą głąb serca otworzę:

Smutno mi, Boże!

Jako na matki odejście się żali
Mała dziecina, tak ja płaczu bliski,
Patrząc na słońce, co mi rzuca z fali
Ostatnie błyski,
Choć wiem, że jutro błyśnie nowe zorze,

Smutno mi, Boże! 

Dzisiaj na wielkiem morzu obłąkany, 
Sto mil od brzegu i sto mil przed brzegiem,
Widziałem lotne w powietrzu bociany
Długim szeregiem.
Żem je znał kiedyś na polskim ugorze,

Smutno mi, Boże!

Żem często dumał nad mogiłą ludzi,
Żem nie znał prawie rodzinnego domu,
Żem był jak pielgrzym, co się w drodze trudzi
Przy blaskach gromu,
Że nie wiem, gdzie się w mogiłę położę,

Smutno mi, Boże! 

Ty będziesz widział moje białe kości,
W straż nieoddane kolumnowym czołom;
Alem jest jako człowiek, co zazdrości
Mogił… popiołom.
Więc, że nieznane gotujesz mi łoże,

Smutno mi, Boże! 

Kazano w kraju niewinnej dziecinie
Modlić się za mnie co dzień; a ja przecie
Wiem, że mój okręt nie do kraju płynie,
Płynąc po świecie.
Więc, że modlitwa dziecka nic nie może,

Smutno mi, Boże!

Na tęczę blasków, którą tak ogromnie
Anieli twoi w niebie rozpostarli,
Nowi gdzieś ludzie w sto lat będą po mnie
Patrzący — marli.
Nim się przed moją nicością ukorzę,

Smutno mi, Boże! 

poniedziałek, 24 listopada 2025

Poniedziałkowa Kartka z Kalendarza.


 




Pieśń o mowie naszej
Autor: TADEUSZ BOY-ŻELEŃSKI 


Rzecz aż nazbyt oczywista,
Że jest piękną polska mowa:
Jędrna, pachnąca, soczysta,
Melodyjna, kolorowa,

Bohaterska, gromowładna,
Czysta niby błękit nieba,
Mądra, zacna, miła, ładna -
Ale czasem przyznać trzeba,

Że ten język, najobfitszy
W poetyczne różne kwiatki,
W uczuć sferze pospolitszej
Zdradza dziwne niedostatki;

Że w podniebnej wysokości
Nazbyt górnie toczy skrzydła,
A nas, ludzi z krwi i kości,
Poniewiera - gorzej bydła.

To, co ziemię w raj nam zmienia,
Życia cały wdzięk stanowi,
Na to - nie ma wyrażenia,
O tym - w Polsce się nie mówi!

Pytam tu obecne panie
(By od grubszych zacząć braków);
Jak mam nazwać... "obcowanie"
Dwojga różnych płci Polaków?

Czy "dusz bratnich pokrewieństwem"?
Czy "tarzaniem się w rozpuście"?
"Serc komunią" - czy też "świństwem"
Lub czym innym w takim guście?

Choć poezji święci wiosnę
Wieszczów naszych dzielna trójka,
Polskie słownictwo miłosne
Przypomina Xiędza Wujka!

Dowody najoczywistsze
Znajdziesz choćby w takim głupstwie,
Że polskiego słowa mistrze
Śnią o - "rui i porubstwie"!!

W archaicznym tym zamęcie
Jak ma kwitnąć szczęścia era?
Gdzie zatraca się pojęcie,
Tam i sama rzecz umiera!

Ludziom trzeba tak niewiele,
By na ziemi niebo stworzyć -
Lecz wykrztusić jak: "Aniele,
Ja chcę z tobą... »cudzołożyć«!!"

Jak wyszeptać do dziewczęcia:
"Chcę... pozbawić cię dziewictwa..
Nie obawiaj się »poczęcia«,
Kpij sobie z ja-wno-grze-szni-ctwa

Jak kusić głosem zdradzieckim,
Wabić słodkich zaklęć gamą?
Każdy wyraz pachnie dzieckiem,
Każde słowo drze się "mamo!"

Nazbyt trudno w tym dialekcie
Romansowe snuć intrygi;
Polak cnotę ma w respekcie
Lub "tentuje" ją - na migi!

Stąd, gdy w Polsce do kolacji
"Płcie odmienne" siądą społem,
Główna cząstka konwersacji
Zwykła toczyć się pod stołem...

Niech upadnie ci serweta -
Człowiek oczom swym nie wierzy:
Gdzie mężczyzna? Gdzie kobieta?
Która noga gdzie należy?

Pantofelków, butów gęstwa
Fantastycznie poplątana,
Stacza walki pełne męstwa:
Istny Grunwald Mistrza Jana!

Tak pod stołem wieczór cały
Gimnastyczne trwa ćwiczenie,
A przy stole - komunały
O Żeromskim lub Ibsenie...

Lecz najcięższą budzi troskę,
Że marnieje lud nasz chwacki,
Że już cichą, polską wioskę
Skaził żargon literacki;

Na wieś gdy się człek dobędzie,
Chcąc odetchnąć życiem zdrowszem,
Słyszy: "Kaśka, jagze bendzie
Wzglendem tego co i owszem..."

* * * * * * * * * * * * * * * * * *
Widzę tu zebraną tłumnie
Kapłanów sztuki elitę,
Co swe kudły wnoszą dumnie
Ponad rzesze pospolite.

Wy! "świetlanych duchów związek",
Wy! "idei stróże czystej",
Wasz to jest psi obowiązek
Kształcić język ten ojczysty!

Skończcie wasze komedyje,
Schowajcie pawie ogony,
Żyjcie - czym każdy z nas żyje,
Idźcie - - kochać... za miliony!

Dość "nastrojów" waszych, dranie!
Uczcie mówić waszych braci:
To jest wasze powołanie!
Od tego was naród płaci!

Język nasz skarbem świętym,
Nie igraszką obojętną;
Nie krwią, ale atramentem
Bije dzisiaj ludów tętno;

Musi naprzód iść z żywemi.
A nie tępić życia zaród,
Soków pełnię czerpać z ziemi:
Jaki język - taki naród!!! 

sobota, 15 listopada 2025

Poezja Wandy Bacewicz. -


Wanda Bacewicz  10.08.1914 – 01.01.2011
Polska poetka, prozaik i dziennikarka. Odbyła studia teoretyczne i fortepianowe w Konserwatorium Muzycznym Heleny Kijeńskiej-Dobkiewiczowej w Łodzi. W 1937 uzyskała także stopień magistra dziennikarstwa Wyższej Szkoły Dziennikarskiej w Warszawie. Podczas okupacji przebywała w Warszawie. Ciężko ranna w czasie Powstania Warszawskiego, znalazła się w obozie w Pruszkowie, skąd rodzina przewiozła ją do szpitala w Grodzisku Mazowieckim..

Jako poetka zadebiutowała w 1958r.
Na początku lat pięćdziesiątych związała się z Polskim Radiem. W latach 1951–1964 pracowała w Warszawskiej Rozgłośni PR 

W 1974 został jej przyznany Złoty Krzyż Zasługi. W 2009 odebrała Złoty Medal "Zasłużony Kulturze Gloria Artis".



Nie wiem 

Wątlutkie to nasze kochanie
byle zgrzyt
wrogość staje między nami
— ja ciebie...
— ach ja ciebie też...
a jak łatwo o kąsanie
nieprzebranymi słowami
 
Milczeć?
ale wtedy
tak jakby między nami
już tylko nic —
ciągniemy za dwa końce
to nasze trudne milczenie —

Po tylu latach
o czym myślisz — nie wiem




Twoje oczy


Twoje oczy
dla mnie gromadzą światło
choć zawsze patrzą inaczej
 
Twoje myśli
tkwią we mnie
choć daleko odbiegają
inne kreślą obroty
w innych płaszczyznach
 
czy poznam choć ich cząstkę?
obracam w sobie różne warianty
czy do rdzenia dotrę?
jakże się boję
— i to chyba wystarczy
 
Krew w nas tak samo wartka —
jeśli w pojedynku krzyżujemy spojrzenia
zbliżają się nasze drogi
kiedy zgody szukamy


jesteśmy sumą sprzeczności
idealnie zharmonizowaną
 
Twoje oczy
smutkiem rozrastają się we mnie
 
Twoje myśli
labiryntem
— wyjścia odnaleźć nie chcę
może być tylko
wyjście ostateczne



Narkotyk

Zmuszać się do wysiłku
ciągle
bez wytchnienia
odnajdywać to
czego nie ma
myśleć
- potem będzie spokój
wiedząc
że to nie nastąpi -

każdego dnia
zadawać sobie coś nowego
choćby nie wymagało pośpiechu
nie ustawać ani na chwilę
wszystko z siebie wyciskać
myśleć
- nigdy nie wiadomo
potem może być za późno
wbrew rozsądkowi działać
nawet z ledwo bijącym sercem -

zagonić smutek
w dalekie zakamarki świadomości
przydusić go zmęczeniem
cieszyć się z wypełnienia
każdej minuty -
w swoich czterech ścianach

być pośrodku spraw
całego świata
przyjmować na siebie
odpowiedzialność za wszystkich
przeciwstawiać kataklizmom
własne zmartwienia
a przestaną istnieć
w swoich własnych wymiarach -
zapędzić siebie
w intensywność myśli
odurzającą jak narkotyk

Wanda Bacewicz

piątek, 14 listopada 2025

Jacek Kaczmarski - „Obym się mylił”




 „Obym się mylił”


Kasandrą byłem, jestem i zostanę,
Choć na optymizm intelekt się sili.
Lecz, gdy proroctwo kolejne nad ranem
Kończę – myśl jedną mam, nienapisaną:
„Obym się mylił”.


Złe przewidywać w epoce obłędu –
Potrzebą wieku i potrzebą chwili.
Lecz marzyć o przyznaniu się do błędu,
Gdy koło dziejów toczy się z rozpędu:
„Obym się mylił”.


Na razie rośnie sterta wróżb ponurych,
Póki ci wszyscy, co się za nią skryli
Szykują nowy plan „Demokratury”,
Ręce podnosząc obłudnie do góry.
– Obym się mylił.


Jacek Kaczmarski
8.6.1989

czwartek, 13 listopada 2025

Tadeusz Ross - DO MOICH DZIECI


Fot. Mieczysław Wieliczko


Nieżyjący już  znany piosenkarz i satyryk Tadeusz Ross / odszedł w 2021r./ zostawił  swoim dzieciom list z wzruszającym przesłaniem:


DO MOICH  DZIECI

Kiedy mnie już nie będzie, nie szukajcie mnie wcale,
Ja zimą z płatków śniegu, z igieł lodu się scalę,
Może będę zamiecią i za oknem wiać będę,
Albo będę choinką i zaśpiewam kolędę.

Nie szukajcie mnie wcale, kiedy mnie już nie będzie,
Wiosną kwiatem urosnę i będę w kwiatach wszędzie,
Może stanę się ptakiem, który głośno zaćwierka,
Może błyskiem nadziei ze srebrnego papierka.

Kiedy mnie już nie będzie, wcale mnie nie szukajcie,
Latem zbożem zaszumię, więc na chwilę przystańcie,
Chmurą przemknę burzową, złotym deszczem was zmoczę,
Potem wiatrem osuszę, letnim słońcem otocz


Nie szukajcie mnie wcale, nie szukajcie mnie więcej,
Kiedy jesień nadejdzie, w żółte liście tchnę serce,
Nie smućcie się, nie płaczcie, nie krzyczcie, nie wołajcie,
Jestem przy Was na zawsze, więc mnie już nie szukajcie.

Tadeusz Ross.

środa, 12 listopada 2025

Leszek Długosz - Na dworcach wszystkich miast

 
























Spieszą się ludzie, pospieszają
Kto, komu, ile, po co, gdzie
Żeby i w lepszym domu, w kraju
I żeby spokojniejszy sen
Do gardła jakże wdzięcznie skaczą
Jak czule patrzą sobie w twarz
I myślą, jeszcze, jeszcze się zobaczy
Gra przecież jeszcze, jeszcze toczy się

Na dworcach wszystkich miast
Pociągi spieszą się
A to powroty, czy odjazdy
Tak jak plakatów czerń czy biel
A może tylko choćby wsiąść
Bo sama jazda to już cel
Za nami wszystko niech zostaje
Przed nami wszystko prostsze jest
Na dworcach wszystkich miast

I ludzie jakże tęsknią, marzą
By spotkać kogoś, kto się śni
I siódmym niebem nazywają
Tych razem choćby kilka chwil
A potem bywa, to się zdarza
Z jednego domu choćby w noc
Z walizką w ręku ktoś wybiega
Bo dłużej nie, bo aż tak dość

Na dworcach wszystkich miast
Pociągi spieszą się
A to powroty, czy odjazdy
Tak jak plakatów czerń czy biel
A może tylko choćby wsiąść
Bo sama jazda to już cel
Za nami wszystko niech zostaje
Przed nami wszystko prostsze jest
Na dworcach wszystkich miast

I tak mijają lata, twarze
A twarzom wciąż przybywa lat
I bywa całym jest bagażem
Ten uśmiech, który całą prawdę zna
A prawda taka, że nic więcej
Choćbyś i jechał nie wiem gdzie
A już i czas, już bilet w ręce
I wszystko, wszystko odprowadza cię

Na dworcach wszystkich miast
Pociągi spieszą się
A to powroty, czy odjazdy
A ty odpowiedź znasz, już wiesz
I jeszcze tylko, jeszcze wsiąść
Choć nazbyt dobrze znany cel
Za nami wszystko niech zostaje
Przed nami ile, to już wiesz

I jak gazety porzucone
Kiedy odjedzie pociąg już
Zostaje zawsze na peronach
Ta sama ilość wciąż tych samych
Na wiatr, na wiatr rzuconych słów
I jak gazety porzucone
Kiedy odjedzie pociąg już
Zostaje zawsze na peronach
Ta sama ilość wciąż tych samych
Niezałatwionych nigdy spraw
Na dworcach wszystkich miast

Leszek Długosz  -


poniedziałek, 10 listopada 2025

Mariusz Parlicki - Ojczyzno..


Józef Chełmoński ,,Owczarek",

             Ojczyzno 
 
Ojczyzno coraz więcej i mniej cię rozumiem,
wciąż znam cię coraz lepiej i nie znam zarazem,
wciąż jesteś mi tym samym, wciąż innym obrazem,
obiektem mych pewności, obiektem mych zdumień.
 
Nie umiem żyć bez ciebie, z tobą nie potrafię,
chcę rzucić cię, lecz wracam, gdy wracam , chcę rzucić,
to chcę się z tobą godzić, to chcę się znów kłócić,
to drę, a to znów sklejam twoją fotografię.
 
Wciąż myślę jaka jesteś i sprzeczne mam wnioski,
o ciebie wciąż się biję z moimi myślami,
bo w sobie masz pierwiastek szatański i boski
i pewnie stąd przy tobie od wiek wieków trwamy.
 
Jesteś na miarę tego jacy my jesteśmy -
gdy każą grzeszyć - święci, świętymi być - grzeszni.

Mariusz Parlicki 

niedziela, 9 listopada 2025

Julian Tuwim - Nauka -


       Nauka 

Nauczyli mnie mnóstwa mądrości,
Logarytmów, wzorów i formułek,
Z kwadracików, trójkącików i kółek
Nauczyli mnie nieskończoności.

Rozprawiali o „cudach przyrody”,
Oglądałem różne tajemnice:
W jednym szkiełku „życie kropli wody”,
W innym zaś „kanały na księżycu”.

Wiem o kuli, napełnionej lodem,
O bursztynie, gdy się go pociera…
Wiem, że ciało, pogrążone w wodę
Traci tyle, ile…et cetera.

Ach, wiem jeszcze, że na drugiej półkuli
Słońce świeci, gdy u nas jest ciemno!
Różne rzeczy do głowy mi wkuli,
Tumanili nauką daremną.

I nic nie wiem, i nic nie rozumiem,
I wciąż wierzę biednymi zmysłami,
Że ci ludzie na drugiej półkuli
Muszą chodzić do góry nogami.









I do dziś mam taką szaloną trwogę:
Bóg mnie wyrwie a stanę bez słowa!
– Panie Boże! Odpowiadać nie mogę,
Ja wymawiam się, mnie boli głowa

Trudna lekcja. Nie mogłem od razu.
Lecz nauczę się… po pewnym czasie…

Proszę! Zostaw mnie na drugie życie,
Jak na drugi rok w tej samej klasie.

Julian Tuwim  -