Śpiew o życiu i śmierci
środa, 2 kwietnia 2025
Poezja Indian .
wtorek, 1 kwietnia 2025
Po wyborach
PO WYBORACH. - autor nieznany:
Bardzo wpływowy poseł umiera na ciężką chorobę. Jego dusza trafia do Nieba i wita go Święty Piotr. - Witaj w Niebie. Zanim tu zamieszkasz, musimy rozwiązać tylko jeden problem. Mamy to pewne zasady i nie jestem pewien, co z tobą zrobić. - Jak to co - wpuśćcie mnie - mówi poseł. Cóż, chciałbym, ale mamy polecenia z samej góry. - Zrobimy tak - spędzisz jeden dzień w Piekle i jeden dzień w Niebie. Potem możesz sobie wybrać, gdzie chcesz spędzić wieczność. Serio, ja już wiem - chcę trafić do Nieba - mówi poseł. Wybacz, ale mamy swoje zasady.
Po tych słowach, Święty Piotr odprowadza go do windy i poseł zjeżdża w dół, dół, dół wprost do Piekła. Drzwi otwierają się i poseł jest pośrodku pełnego zieleni pola golfowego. W tle jest restauracja, a przed nią stoją wszyscy jego przyjaciele oraz inni politycy, którzy pracowali z nim. Wszyscy są szczęśliwi i świetnie się bawią. Podbiegają do posła i witają go, ściskają oraz wspominają stare dobre czasy, gdy bogacili się kosztem zwykłych ludzi. Potem grają w golfa, a następnie jedzą kolację z kawiorem i czerwonym winem. Jest także Szatan który jest naprawdę fajnym i sympatycznym gościem - świetnie się bawi i tryska humorem opowiadając dowcipy. Poseł bawi się tak doskonale, że nim się zorientuje, minie jego czas. Wszyscy ściskają go i machają na pożegnanie, gdy winda rusza w górę
Winda jedzie, jedzie i jedzie - aż drzwi się otwierają w Niebie, gdzie czeka na niego Święty Piotr. Czas odwiedzić Niebo. I tak mijają 24 godziny, w których mąż stanu spędza czas z duszyczkami na skakaniu z chmurki na chmurkę, graniu na harfach i śpiewaniu. Bawią się całkiem nieźle i nim się zorientuje, doba mija i powraca Święty Piotr.
- Cóż - spędziłeś jeden dzień w Piekle i jeden dzień w Niebie. Wybierz zatem swój los. Poseł myśli chwilkę i odpowiada. Cóż, nigdy nie myślałem, że to powiem. To znaczy - w Niebie jest naprawdę cudownie, ale myślę, że lepiej mi będzie w Piekle. Tak więc Święty Piotr odprowadza go do windy i poseł jedzie w dół, dół, dół... - wprost do Piekła.
Otwierają się drzwi i... poseł jest pośrodku pustyni pokrytej śmieciami i odpadkami. Widzi wszystkich swoich przyjaciół ubranych w szmaty, zbierających śmieci do czarnych, plastikowych toreb. Nagle podchodzi do posła Szatan i klepie go po ramieniu. "Nie rozumiem! - mówi senator. Jeszcze wczoraj było tu pole golfowe, restauracja, jedliśmy kawior, tańczyliśmy i bawiliśmy się świetnie. Teraz jest tu tylko pustynia pełna śmieci, a moi przyjaciele wyglądają strasznie! Szatan spogląda na posła, uśmiecha się i mówi: - Wczoraj mieliśmy kampanię wyborczą! A dziś na nas zagłosowałeś. Już jest po wyborach...
poniedziałek, 31 marca 2025
Jacek Kaczmarski - Zegar
Krzyczący "Wolność!" - kręcą pęta
Krzyczący "Męstwo!" - drżą ze strachu
Kto woła "Pamięć!" - nie pamięta
Krzyczącym "Łaska!" - śni się szafot.
"Mądrość" - odmienia język durnia
"Uczciwość" sławi przeniewierca
O spokój apeluje furiat
O dietę z warzyw - ludożerca.
W nakręcanym codziennie zegarze
Wskazówki dawno odpadły
A ciężary nieznanych wydarzeń
Na dwoje wróżą z wahadła...
Krzyczącym "Siła!" - głos się łamie
Krzyczący "Wierność!" - pozdradzali
Kto woła "Prawda!" - zwykle kłamie
Krzyczący "Wielkość!" - tacy mali
"Jawność!" obwieszcza głos z ukrycia
Żądają reguł gry - szulerzy
Głosują śmierć obrońcy życia
Do wiary wzywa - kto nie wierzy.
Wskazówki dawno odpadły
A ciężary nieznanych wydarzeń
Na dwoje wróżą z wahadła...
O godność woła upodlony
O skruchę - pycha strojna w ornat
O ciszę - kto w ruch wprawia dzwony
O honor - skroń kuloodporna.
"Ja!" - piszczy w ciżbę wprasowany
"My!" - kto się własnych boi dążeń
Ten co czci miłość - niekochany
Kto ma nadzieję - pętlę wiąże.
W nakręcanym codziennie zegarze
Wskazówki dawno odpadły
A ciężary nieznanych wydarzeń
Na dwoje wróżą z wahadła.
Gdy zapętli się czasu nić -
Zacznie bić...
sobota, 29 marca 2025
piątek, 28 marca 2025
Andrzej Sikorowski - Ballada o wojnie i pokoju
czwartek, 27 marca 2025
Konstanty Ildefons Gałczyński - Madame Sans Gene
ale co do mnie, to, jak wiecie,
że taka jedna jest na wiek.
Ten mały kapral był natchniony,
czytał powieści de Saint Pierre,
lecz nosił także kalesony
i umiał kochać, o, ma mere!
NO I LEGENDA POZOSTAŁA:
MADAME SANS GENE.
przez Europę wojsko szło,
kapral gwałtownie awansował,
a ja wciąż prałam, no to co?
ALE GDY PRAŁAM, TO JUŻ PRAŁAM,
A GDY KOCHAŁAM, TO KOCHAŁAM!
NO I LEGENDA POZOSTAŁA:
MADAME SANS GENE.
III
A potem byłam księżną gdańską,
służba, honory, w oczach ćmi,
na co to wszystko, proszę państwa?
już ja tam wolę dawne dni.
Patos, historia - z balii woda,
każdy to przecież dobrze zna.
Sto razy lepsza praczka młoda
od starej księżnej, n'est-ce pas?
BO JA JAK PRAŁAM, TO JUŻ PRAŁAM!
A GDY KOCHAŁAM, TO KOCHAŁAM!
NO I LEGENDA POZOSTAŁA:
MADAME SANS GENE.
środa, 26 marca 2025
Jeremi Przybora - Biżuteria
Skarżyła mi się wujenka,
że gdy kochał wuj, to męka.
Zadręczały ją te szały i brewerie.
Za to radość niepomierną
niosła jej wuja niewierność,
bo jej całą zawdzięczała biżuterię.
Hop, hop, hejże ha! Całą biżuterię.
Broszę miała za tę Olę,
co z nią młócił wuj w stodole.
Bransoletę za konkietę madame Lili.
A ten pierścień ze szmaragdem
to wuj dał jej za tę Magdę,
co go w życie z nią o świcie wykosili.
Hop, hop, hejże ha! W życie wykosili.
Pektoralik wuj na święta
kupił wujnie za bliźnięta,
co je wzięła z nim poczęła panna Zocha.
Krzyżyk z kości i emalii
za tę praczkę, co do balii
głową wpadła, gdy ją z nagła wuj pokochał.
Hop, hop, hejże ha! Z nagła wuj pokochał.
Wachlarz z pereł i szyldkretu -
za chanteuse'ę z kabaretu.
A egretkę za subretkę Teklę Pośpiech.
Brylantową aureolę
dał wuj wujnie za pacholę,
gdy zabronił mu kanonik kobiet w poście.
Hop, hop, hejże ha! Ksiądz kanonik w poście.
Tak szafując zdrowiem bujnem,
wuj odumarł Hanię wujnę.
Pewnej doby wpadł w choroby na ostatek.
A gdy zapalała świece,
to wuj jeszcze zakonnicę...
Po czym: "Haniu - szepnął - za nią to już spadek".
Hop, hop, hejże ha! Wieczny odpoczynek. (Aha, aha)
Czesław Miłosz - Ten świat
Rzeki zaraz wrócą do swoich początków,
Wiatr ustanie w krążeniu swoim.
Drzewa zamiast pączkować będą dążyć do swoich korzeni.
Starcy pobiegną za piłką,
Spojrzą w lustro i znowu są dziećmi.
Umarli przebudzą się, nie pojmujący.
Aż wszystko, co się stało, wreszcie się odstanie.
Jaka ulga! Odetchnijcie, którzyście dużo cierpieli.
1994
Czesław Miłosz
poniedziałek, 24 marca 2025
Elżbieta Zechenter-Spławińska - SZCZĘŚCIE
Mówi; tak, to ja,
pamiętam tę bystrą rzekę,
psa, niosącego dumnie gałąź
trzy osoby idące drogą - trzy pokolenia
nikt z was nie zwracał na mnie uwagi,
Czasem pozwala się rozpoznać
rozdaje wizytówki -
potem wystawia nam słony rachunek
łez.
niedziela, 23 marca 2025
Julia Hartwig * * * * *
kiedy zbliżamy się do niego z nożem.
Więc tak długo trzeba było czekać,
by nauka potwierdziła
jedność świata i ludzi,
drzew , kwiatów i minerałów,
głoszoną w ewangelii romantyków?
Julia Hartwig
sobota, 22 marca 2025
Wybrane utwory z okazji wczorajszego Święta Poezji i Światowego Dnia Zespołu Downa..
I część - Święto osób z zespołem Downa
O Dzieciach z zespołem Downa z wielkim sentymentem pisał ks. Jan Twardowski, który swego czasu uczył w szkole specjalnej..... W wierszu "Do moich uczniów" wspomina o trudnościach z jakimi ci uczniowie muszą sie zmagać. Traktował ich z takim samym szacunkiem, z jakim traktuje się zdrowe dzieci. Wszystkie były dla niego bardzo ważne i wyjątkowe.
ze szkół dla umysłowo niedorozwiniętych,
com was uczył lat kilka, stracił nerwy swoje,
Jurku, z buzią otwartą, dorosły głuptasie-
gdzie się teraz podziewasz, w jakim obcym tłumie -
czy ci znów dokuczają na pauzie i w klasie -
i kto twe smutne oczy nareszcie zrozumie.
z noskiem co się tak uparł, że został króciutki -
za oknem wiatr czerwcowy z pannami ładnymi -
a tobie kto daruje choć uśmiech malutki.
Pamiętasz tamtą lekcję, gdym o niebie mówił,
te łzy co w okularach na religii stają -
właśnie o robotnikach myślałem z winnicy,
co wołali na dworze - nikt nas nie chce nająć.
Janku bez nogi prawej, z duszą pod rzęsami -
grubasku i jąkało - osowiały, niemy -
Zosiu coś wcześnie zmarła, aby nóżki krzywe
szybko okryć żałobnym cieniem chryzantemy.
Wojtku wiecznie płaczący i ty coś po sznurze
drapał się, by mi ukraść parasol, łobuzie -
Pawełku z wodą w głowie i ty niewdzięczniku
coś mi żaby położył na szkolnym dzienniku.
Czekam na was, najdrożsi, z każdą pierwszą gwiazdką -
ze srebrem betlejemskim co w pudełkach świeci -
z barankiem wielkanocnym. - Bez was świeczki gasną -
i nie ma żyć dla kogo.
Ten od głupich dzieci.
To ty uwolniłaś mnie od męki samotności kiedy nuda zżerała mój mózg, a gorycz zazdrości "przycupła" pod językiem - kiedy pożądanie paznokciami wbiło się w dłonie,
czwartek, 20 marca 2025
MARIUSZ PARLICKI. - Czekanie na miłość, Niezmienne zmiany.
W teatrze nowe scenografie,
Dezso Kosztolanyi (węgierski poeta 1885-1936r.) - Czy chcesz się bawić?
Słuchaj,
czy chcesz się ze mną bawić, powiedz,
w przygodach i wyprawach towarzyszyć,
trzymając się za ręce w ciemność pobiec,
przystanąć, serca trzepotanie ściszyć?
Chcesz z miną pół surową, pół szelmowską
wody do wina lać umiarkowanie,
rzucać perłami, cieszyć się błahostką,
przez ciżbę strojną w lichym przejść gałganie?
Słuchaj, czy chcesz się ze mną bawić w życie,
codziennie zaczynając je na nowo?
Chcesz żyć rozrzutnie, serca strat nie licząc
i tylko z rzadka trwożąc się, że oto
listopad znów przechadza się ulicą,
ten biedaczysko z szeleszczącą miotłą?
Czy chcesz się bawić w ptasi lot za oknem,
w pełzanie płaza niewidoczne w gęstwie,
podróż w nieznane, w stuk pociągu, w okręt,
sen, dobroć, Boże Narodzenie, szczęście?
Czy chcesz się bawić w szczęśliwych kochanków,
w płaczu naiwną i chytrą przejrzystość,
przez nocy tysiąc i tysiąc poranków
zabawę zamieniając w rzeczywistość?
Trzymając się za ręce w ciemność pobiec
i w śmierć się ze mną bawić czy chcesz,