Etykiety

środa, 15 października 2025

Wspomnienie o naszych czterech łapach ..

Cztery łapy

Już od dawna, od zarania,
Poprzez wszystkie wieki,
Ciągną się popiskiwania,
Skomlenia i szczeki.
Idą pełne animuszu,
Wspólną z nami drogą,
Cztery łapy,
Para uszu,
Oczy,
Nos
I ogon.

/Ludwik J..Kern/

Obejrzałam wieczorem film o psie szukającym swojego domu. Film ze szczęśliwym zakończeniem, nie musiałam więc ocierać łez....
 
Kocham psy, mimo że w dzieciństwie zostałam przez psa pogryziona 

..... Tyle się ich  przewinęło przez nasz dom...... 

Pierwszy był Budrys - owczarek podhalański - duży,  łagodny, kochający wszystkich domowników.... umarł po uderzeniu go  drągiem przez górala,  gdyż odważył się wejść na teren jego posesji.  



 


Drugi  - Czart ... wilk, wędrujący po nocy nie wiadomo gdzie i witający nas rano wesołym szczekaniem udając, że całą noc spał u siebie i pilnował domu. Zmarł na gruźlicę.... prawdopodobnie odziedziczoną po matce.


Trzecia była Aga - jamniczka... bardzo wesoła, o ogromnym temperamencie,  Na spacerach nie można jej było spuścić z oczu..... goniła  sąsiedzkie przydomowe, kurczaki.....Kiedyś trzeba było wyrywać jej z pyska wystraszonego , biednego kurczaka.... na całe szczęście przeżył.
Miała dużo, a właściwie chmarę adoratorów wyczekujących na nią od wczesnego ranka pod drzwiami naszego domu..... chciałam oszczędzić jej bólu i nie poddałam sterylizacji....


AGA


Potem  była 3 letnia już gdy się zjawiła u nas - Wiki, też jamniczka.  
Bardzo ją kochaliśmy, właściwie to uratowaliśmy przed śmiercią. 
Jej Pani sprawiła sobie nowego psa i zaniosła Wikę do uśpienia. Weterynarz oczywiście odmówił, ale zawiadomił nas podając adres pani, która z radością nam ją oddała.

Wiki początkowo  bardzo  za nią tęskniła... nie spała po nocach...  kiedyś zmęczona bezskutecznym  nocnym wędrowaniem w poszukiwaniu swojej pani  położyła się w końcu pod łóżkiem pana domu i od tej pory został  jej ulubionym, a potem ukochanym panem....... gdy chorował, leżała koło  jego łóżka dzień  i noc.

Opowiadałam  szerzej o niej i jej losach w blogu, w " Świątecznych Wspomnieniach.

https://www.donkiswiatpoezji.pl/search?q=Wiki

        






Równolegle - prawie jednocześnie na dole, piętro niżej u syna,  pojawił się nowy pies -  Doda -  przygarnięta przez syna kilkuletnia, bezdomna suczka z ulicy.



Dzika, brudna, zarobaczywiona, gryząca po nogach przechodzące obok osoby. 

Nie mogła się przyzwyczaić do domowych obyczajów.. Kiedyś na początku jej pobytu ugryzła mnie w rękę do krwi..... długo byłam na nią obrażona, czuła to i unikała mnie...... ale potem żyłyśmy w zgodzie, choć to ja byłam tą pierwszą, która wyciągnęła do. niej przysłowiową rękę... 

Syn był jej ukochanym panem.... gdyby nie on pewnie tułałaby się po ulicach miasta, albo już nie żyła, przejechana przez samochód.

Powoli jednak  podporządkowywała się  zwyczajom panującym w domu. Wprawdzie nie całkiem,.... przyzwyczajona do całkowitej swobody -  przy otwartej furtce uciekała i wędrowała po okolicy.... szukaliśmy jej nieraz przez wiele, wiele godzin....  była ostra mogła kogoś ugryźć,.... przy okazji sama pewnie by też ucierpiała.  

Kiedyś w dziurze śnieżnej tuż pod płotem, z drugiej strony domu, po długiej wędrówce  przesiedziała całą noc obawiając się powrotu i reprymendy syna. 

Po kilku latach stała się ucywilizowanym psem,  trochę jednak nieprzewidywalnym i nieufnym.  Jej wygląd kusił do pogłaskania....  nic bardziej mylnego, mogła wtedy niespodziewanie ugryźć.... zachwycające się nią panie..."och, jaki ładny piesek"  cofały, wystraszone groźnym warczeniem ,wyciągniętą do pogłaskania rękę.. 




Gdy znalazła sie u nas była już w ciąży, urodziła pięcioro dzieci. ,

 Syn zostawił  jednego szczeniaczka - suczkę - Dzidzię. 




Dzidzia zupełnie niepodobna do mamy, urody "kundlowatej." nieśmiała, strachliwa, strasznie szczekliwa. . 

Dzidzia

wesoła i pogodna odwiedzała  po sąsiedzku naszą Wiki w porze jej posiłków, by zjeść resztkę lub chociaż wylizać miskę......

Dzidzia i Wiki ..... bardzo się lubiły...Mówią sobie dowidzenia.



Zazdrosna o mamę, w jej obecności nie wolno było Dody  pogłaskać... warczała groźnie. Doda jej we wszystkim ustępowała. Mimo, że sama już wyrosła z młodzieńczego swawolenia, długo była  towarzyszką zabaw Dzidzi,  gonitw po całym domu do zmęczenia.. 

Obie bałwochwalczo kochały swojego pana,  zresztą z  wzajemnością. Syn się z nimi nie rozstawał, zabierał je w swoje podróże, wizyty towarzyskie,  nawet po zakupy... 


Jeśli -  wprawdzie rzadko - zostawiał je same w domu, siedząc pod drzwiami, albo pod bramą, wypatrywały go i rozpaczliwie zawodziły.



Niestety  umarła tragicznie. W czasie Świąt Wielkanocnych połknęła w kawałku mięsa małą kosteczkę, która stała się przyczyna jej śmierci. W święta nie dyżurował żaden weterynarz, nie byliśmy w stanie jej ratować. Nigdy nie zapomnę jak umierała, jeszcze dotąd nie mogę o tym pisać, ani wspominać.


Doda została sama.

By zapełnić pustkę po Dzidzi syn któregoś dnia wrócił z podróży służbowej z trzymiesięczną suczką Puci, terierką niemiecką.

Ale Doda nie matkowała jej jednak, nie dawała się wciągnąć w żadne zabawy, jakich pragnęła i do jakich prowokowała młodziutka Puci. 

Żyły razem, ale osobno..

Doda dożyła późnej starości. 


Po jej odejściu Puci dostała towarzysza - trzymiesięcznego szczeniaka,  płci męskiej -  również teriera niemieckiego - Dialo . Tym razem psy się idealnie dobrały. Oba lubiły się bawić, tarmosić, łapać, szukać tych samych zabawek. Ale do czasu. Dialo dorasta, właściwie wyrasta z okresu zabaw, ma już przeszło rok  i pokazuje, kto tu rządzi, zazdrosny o względy u pana, warczy na towarzyszkę, potrafi ją ugryźć . Mimo to są nierozłączne.... Puci chociaż starsza i od dość dawna zadomowiona na ogół mu ustępuje. .

Obydwa psy - tej samej rasy bardzo są do siebie podobne. Mają krótkie ogonki.... Dialo trochę dłuższy i po tym ogonku go poznaję. 


DIALO 


DIALO


DIALO


Są okropnie szczekliwe....  i nienasycone, na okrągło by jadły.... mam miękkie serce, więc również na okrągło je podkarmiam. 





PUCI







PUCI



PUCI : Proszę mi otworzyć drzwi


Moją faworytką jest Puci - łagodna, trochę bojaźliwa ..... ustępująca swojemu  towarzyszowi.... 
Obydwa psy, tak jak i wszystkie poprzednie, bardzo kochają pana i tak jak poprzednie płaczą, gdy je nawet na chwilę zostawia. 


Moje wspomnienie o naszych domowych czworonogach zaczynałam wierszem Ludwika Jerzego Kerna i fragmentem tego wiersza kończę:

"Na tym świecie różnie bywa,
Zabawnie i dziwnie.
Raz jednostka jest szczęśliwa,
To znów wręcz przeciwnie.
W dżungli życia, w życia buszu
Zawsze ci pomogą
Cztery łapy,
Para uszu,
Oczy,
Nos
I ogon.

Mniej tragiczne jest rozstanie,
Snucie się po kątach;
Nawet rozpacz, moim zdaniem,
Inaczej wygląda,
Jeśli na kanapie z pluszu
Leżeć z tobą mogą
Cztery łapy,
Para uszu,
Oczy,
Nos
I ogon.

A wszystko to opowiedziałam po obejrzeniu filmu o psie, który szukał swojego domu, bo bardzo zatęskniłam za własnym i wspominałam sobie wszystkie psy, które przewinęły się przez nasz dom. .-

 

- Paweł Janczarski - Zanim zaśniesz

 

Pablo Picasso
Zanim zaśniesz pomyśl o mnie choć przez małą chwilę

Może przyśnię się znów Tobie kwiatem lub motylem
Może wróżką z pięknej baśni
Może gwiazdą w niebie
Pomyśl o mnie zanim zaśniesz
To odwiedzę Ciebie

Kiedy zaśniesz otulony w nocy w szal gwiaździsty
Pomyśl o mnie zanim wzejdzie księżyc sierp srebrzysty

Przyjdę wiatrem co gra w polu
Przyjdę końcem lata
Może burzą
Może deszczem
Może snem o kwiatach


Zanim zaśniesz pomyśl o mnie 
choć przez małą chwilę
Może przyśnię się znów Tobie
kwiatem lub motylem

Przyjdę wiatrem co gra w polu
Przyjdę końcem lata
Może burzą
Może deszczem
Przyjdę snem o kwiatach...

Paweł Janczarski
z repertuaru Anny German.
 

wtorek, 14 października 2025

Agnieszka Osiecka - Długie te nasze jesienie

 

Pora coś tam ogrodzić, usmażyć,
wynagrodzić, utulić, pomarzyć,
pora wrócić do własnych żon
czernieje klon...

Pora wrócić do dawnych rachunków
tych z gazownią i tych z Panem Bogiem,
pora wrócić do starych frasunków
już mrozy za progiem.
..
Oj, długie te nasze jesienie
przedpokoje, przedsionki i sienie
przed zimą ostatnie postoje
niepokoje, spokoje...

Czas wyciągnąć obrączki z szuflady,
być gotowym na ważne narady,
pora zioła zaparzyć przed snem
pogwarzyć z psem..
Pora dziecku powiedzieć, że tata
zaprowadzi je znowu do szkoły
wierz mi synku, ty będziesz miał brata
tak mówią Anioły...

Oj, długie te nasze jesienie
przedpokoje, przedsionki i sienie
przed zimą ostatnie postoje
niepokoje , spokoje..
.
Do spiżarni już pora coś wrzucić
żal wyżalić i smutki wysmucić
na sylwestra wykupić bon
dla żon, dla żon...

A gdy nazbyt zaboli to wszystko,
gdy zapłonie i skromność i pycha,
no to w końcu...do wiosny już blisko
już blisko, do licha...!

oj, krótkie te nasze jesienie
przedpokoje, przedsionki i sienie
przed zimą ostatnie postoje
niepokoje, spokoje...

Agnieszka Osiecka 

niedziela, 12 października 2025

MOJA NIEDZIELNA KARTKA Z KALENDARZA


 



Juliusz Słowacki - HYMN..... DO MATKI

Do matki

 Zadrży ci nieraz serce, miła matko moja,
Widząc powracających i ułaskawionych.
Kląć będziesz, że tak twarda była na mnie zbroja
I tak wielkie wytrwanie w zamiarach szalonych.

Wiem, żebym ci wróceniem moim lat przysporzył;-
Mów, kiedy cię spytają, czy twój syn powraca,
Że syn twój na sztandarach jak pies się położył
I choć wołasz, nie idzie - oczy tylko zwraca.

Oczy zwraca ku tobie... więcej nic nie może,
Tylko spojrzeniem tobie smutek swój tłumaczy;
Lecz woli konający - nie iść na obrożę,
Lecz woli zamiast hańby - choć czarę rozpaczy!

Przebaczże mu, o moja ty piastunko droga,
Że się tak zaprzepaścił i tak zaczeluścił;
Przebacz... bo gdyby nie to, że opuścić Boga
Trzeba by - toby ciebie pewno nie opuścił.



 HYMN

Bogarodzico, Dziewico! 
Słuchaj nas, Matko Boża,
To ojców naszych śpiew.
Wolności błyszczy zorza,
Wolności bije dzwon,
Wolności rośnie krzew.
Bogarodzico!

Wolnego ludu śpiew
Zanieś przed Boga tron.
 
Podnieście głos, rycerze,
Niech grzmią wolności śpiewy,
Wstrząsną się Moskwy wieże.
Wolności pieniem wzruszę
Zimne granity Newy;
I tam są ludzie - i tam mają duszę.
 
Noc była... Orzeł dwugłowy
Drzemał na szczycie gmachu
I w szponach niósł okowy.

Słuchajcie! zagrzmiały spiże,
Zagrzmiały... i ptak w przestrachu
Uleciał nad świątyń krzyże.
Spojrzał - i nie miał mocy
Patrzeć na wolne narody,
Olśniony blaskiem swobody,
Szukał cienia... i w ciemność uleciał północy.
 
O wstyd wam! wstyd wam, Litwini!
Jeśli w Gedymina grodzie
Odpocznie ptak zakrwawiony,
Głos potomności obwini
Ten naród - gdzie czczą w narodzie
Krwią zardzewiałe korony.

Wam się chylić przed obcemi,
Nam we własnych ufać siłach;
Będziem żyć we własnej ziemi
I we własnych spać mogiłach.
 
Do broni, bracia! do broni!

Oto ludu zmartwychwstanie,
Z ciemnej pognębienia toni,
Z popiołów Feniks nowy
Powstał lud - błogosław, Panie!
Niech grzmi pieśń jak w dzień godowy.
 
Bogarodzico! Dziewico!
Słuchaj nas, Matko Boża,
To ojców naszych śpiew,
Wolności błyszczy zorza,
Wolności bije dzwon
I wolnych płynie krew,
Bogarodzico!
Wolnego ludu krew
Zanieś przed Boga tron.

Wiersze Słowackiego w druku i w odpisach krążyły między powstańcami i mieszkańcami stolicy. Nazywano go bardem powstania listopadowego., choć sam poeta nie brał w nim udziału. 

Podobnie muzyka Chopina.....  choć nie było go na barykadach
jego muzyka brzmiała wśród powstańców, a lata później wśród żołnierzy legionów. 

Gdy przyszła II wojna światowa, Niemcy nie przez przypadek zakazali grania jego utworów – pewnie nazbyt silnie przypominały o tym, co chciano zniszczyć. Chopin bowiem przedziwnie stopił swoją muzykę z polskością, przełożył ją na partytury i zuniwersalizował. 
Wygrał polskość. 
  

Życiorys Juliusza Słowackiego jest bardzo podobny do biografii Fryderyka Chopina, równie wielkiego romantyka. Przyszli na świat w podobnym czasie, Słowacki we wrześniu 1809 r., Chopin pół roku później. Obaj genialni, delikatni, niewpisujący się w tradycyjne kategorie męskości. Przypisywano im liczne kobiety, które nieszczęśliwie kochali..... obaj ubiegali się o względy Marii Wodzińskiej.  O  ile jednak Chopin naprawdę tworzył związki z  kobietami, np. George Sand, o  tyle Słowacki był w  tym względzie dużo bardziej powściągliwy.
 Obaj poeci znali się i przebywali w podobnych kręgach towarzyskich na emigracji, ale nie łączyły ich bliższe towarzyskie relacje., Niedawno  jednak podczas prac modernizacyjnych- w Poznaniu na głębokość czterech metrów znaleziono w wykopanej skórzanej walizce plik kilkudziesięciu nieznanych dotychczas listów sygnowanych przez Juliusza Słowackiego... ich adresatem jest Fryderyk Chopin. Słowacki pisał je w latach 40. XIX wieku. Korespondencja ta sugeruje, że artyści byli bardzo zaprzyjaźnieni .

środa, 8 października 2025

Roman Brandstaetter - - „Rozmowa z siostrą”

 

„Rozmowa z siostrą”  

 Z tomiku „Pieśń o życiu i śmierci Chopina”/

zdjęcie Chopina z 1849r. Autor: Luis Auguste Bisson

Posłuchaj, siostro...

Co tutaj zostawiam?
Matkę,
Dla której zawsze byłem
Powodem smutku i
niepokoju.

Garść znaków nutowych,
W których na próżno
zamknąć
Moją biedę człowieczą

Kilku dobrze urodzonych
znajomych
O których Mickiewicz
Zawsze mówił z
przekąsem.

Dwie kobiety,
O których może nie warto
pamiętać.




A tę trzecią,
Która jest kolcem w mej
ranie.


Posłuchaj, siostro...

Zostawiam serce....
Po mojej śmierci
Zabierz je z sobą w urnie
do Polski,
Do tej jedynej
Złotowłosej,
Niezastąpionej i wiernej,
Za którą jednak nie
umiałem walczyć
Za którą jednak nie
umiałem zginąć.

Czy trudniej jest umrzeć
na polu bitwy,
Niż na puchowych
poduszkach?
Odpowiedź znają
Nieustępliwe Erynie...

Posłuchaj, siostro...

Zostawiam jeszcze garść
polskiej ziemi,
Którą dostałem od moich
przyjaciół
Gdy opuszczałem na zawsze
Warszawę.
Jest tam w szufladzie...
W woreczku...
Niechaj tę ziemię na mój
grób wysypią...

Gest sentymentalny?
Teatralny gest?
W zwierciadle śmierci
Wszystko jest prawdą;
I nic nie jest gestem.
Posłuchaj, siostro...
 Kocham tę ziemię...
 Z tej ziemi jestem.

Roman Brandstaetter

poniedziałek, 6 października 2025

Kazimierz Przerwa Tetmajer - - Artyści



Wpatrzeni w nasz ideał święty
dopóki serce tętni w nas,
płyniemy doń przez fal odmęty,
gdzie często zgubny sterczy głaz.

Wkoło nas tłumy pełne szału
walczą wśród konwulsyjnych drgnień:
my, dążąc wciąż do ideału,
niepomni siebie patrzym weń.

Mijają lata: już ramiona
nie mogą wiosłem fali pruć:
na pierś się chyli skroń zmęczona,
opuścić trzeba wierną łódź.







Wielbiono nas, gdyśmy zuchwale
na głąb się nie wahali iść,
i z brzegów na spienione fale
laurowy nam rzucono liść.

Mijają lata, skroń się chyli,
zbliża się kresu smutny dzień:
ci, co dopiero nas wieńczyli,
zepchną nas w niepamięci cień.
.
Kazimierz Przerwa – Tetmajer –  

niedziela, 5 października 2025

WISŁAWA SZYMBORSKA - Pierwsza fotografia Hitlera

 

Zdjęcie Adolfa Hitlera z okresu dziecięcego z 1889 roku

A któż to jest ten mały dzidziuś w kaftaniku?

Toż to mały Adolfek, syn państwa Hitlerów!
Może wyrośnie na doktora praw?
Albo będzie tenorem w operze wiedeńskiej?
Czyja to rączka, czyja, uszko, oczko, nosek?
Czyj brzuszek pełen mleka, nie wiadomo jeszcze:
drukarza, konsyliarza, kupca, księdza
Dokąd te śmieszne nóżki zawędrują, dokąd?


Do ogródka, do szkoły, do biura, na ślub
może z córką burmistrza?

Bobo, aniołek, kruszyna, promyczek,
kiedy rok temu przychodził na świat,
nie brakło znaków na niebie i ziemi:
wiosenne słońce, w oknach pelargonie,
muzyka katarynki na podwórku,
pomyślna wróżba w bibułce różowej,
tuż przed porodem proroczy sen matki:
gołąbka we śnie widzieć - radosna nowina,
tegoż schwytać - przybędzie gość długo czekany.
Puk puk, kto tam, to stuka serduszko Adolfka.

Smoczek, pieluszka, śliniaczek, grzechotka,
chłopczyna, chwalić Boga i odpukać, zdrów,
podobny do rodziców, do kotka w koszyku,
do dzieci z wszystkich innych rodzinnych albumów.
No, nie będziemy chyba teraz płakać,
pan fotograf pod czarną płachtą zrobi pstryk.

Atelier Klinger, Grabenstrasse Braunau,*
a Braunau to niewielkie, ale godne miasto,
solidne firmy, poczciwi sąsiedzi,
woń ciasta drożdżowego i szarego mydła.
Nie słychać wycia psów i kroków przeznaczenia.

Nauczyciel historii rozluźnia kołnierzyk
i ziewa nad zeszytami. 


Adolf Hitler urodził się w Branau am Inn, przygranicznym mieście w Górnej Austrii.

MOJA NIEDZIELNA KARTKA Z KALENDARZA





 

piątek, 3 października 2025

Kazimierz Przerwa Tetmajer - CIEŃ CHOPINA

 Po raz 19. od 2 października ozpoczyna się Międzynarodowy Konkurs Fortepianowy im. Fryderyka Chopina, jedno z najważniejszych wydarzeń kulturalnych na świecie..



             CIEŃ CHOPINA
 

Na wiejskie gaje, na kwietne sady,
na pola hen,
idzie nocami cień blady,
cichy jak sen.
 
Słucha, jak szumią nad rzeką lasy
owite w mgły;
jak brzęczą skrzypce, jak huczą basy
z odległej wsi.
 
Słucha, jak szepcą drżące osiny,
malwy i bez;
i rozpłakanej słucha dziewczyny,
jej skarg, jej łez.
 
W wodnych wiklinach, w blasku księżyca,
w północny chłód,
rusałka patrzy nań bladolica
z przepastnych wód.
 
Słucha jęczących dzwonów pogrzebnych
i wielkich łkań,
i rozpłyniętych kędyś, podniebnych,
gwiazd błędnych drgań...
 
Słucha, jak serca w bólu się kruszą
i rwą bez sił - -
słucha wszystkiego, co jego duszą
było, gdy żył...

Kazimierz Przerwa Tetmajer -




(...) 
W niemą salę padł pierwszy dźwięk. Improwizuje.
On oczy ma zamknięte. Lecz nie gra. Maluje.
Przypomniał jakiś obraz: wieś w gruszkowych sadach,
Bose dzieci na progach, malwy na lewadach,
Roześmianą dziewczynę w kalinowym wianku,
Rozdrgany graniem dzwonek w różowym poranku
Barwy mu dnia i zmierzchu wiążą się pod ręką –
I widok jakby wstążką, owinął piosenką.


Dziwna piosenka, wszystkim słuchaczom przyjemna,
Ktoś myśli: to z nad Ikwy, inny ktoś: z nad Niemna,
Jeszcze komuś od Wisły gra echem znajomem,
Jakby ją dzieckiem słyszał pod rodzinnym domem:
A to tylko tak szumi liść na polskim drzewie,
A to tylko tak pluszcze polski deszcz w ulewie,
A to tylko tak tęskni serce po tem wszystkiem:
Za kamieniem przydrożnym – za niebem – za listkiem.(...)

Artur Oppman. /OR-OT/

wtorek, 30 września 2025

Mariusz Parlicki - ZBIEG OKOLICZNOŚCI


Edward Munch - KRZYK



Zbieg   okoliczności
 
Gdy zbiegną się okoliczności,
okoliczności zbiegowisko
odmienia kształt rzeczywistości,
na dobre, na złe zmienia wszystko.
 
Okoliczności się zbiegają
ad hoc, znienacka, niespodzianie,
nie tam gdzie wszyscy ich czekają,
nie tak, jak chcesz - na zawołanie.
 


Jedni je nazywają szczęściem,
drudzy je fatum nazywają,
wznoszą, czy załamują ręce,
nieważne, one się zbiegają.

Dla jednych wtedy się zaczyna,
dla drugich wtedy kończy bieg,
nieznane miejsce i godzina,
gdzie jest okoliczności zbieg.

Mariusz Parlicki.