Etykiety

środa, 2 kwietnia 2025

Poezja Indian .

 

Śpiew o życiu i śmierci

Czy odejdę, jak umierają kwiaty?
Czy bez śladu zniknie kiedyś moje imię?
Czy nie pozostanie nic ze mnie na ziemi?
Nawet kwiaty, nawet śpiewy!
Co moje serce ma począć?



Czy na próżno przychodzimy żyć,
na próżno wschodzimy na ziemi?

                                        *

Przychodzimy tylko spać, przychodzimy tylko śnić:
To nieprawda, to nieprawda, że na ziemię przychodzimy żyć.
Przychodzimy się przemieniać wiosną w trawy:
Nasze serca zaczynają się zielenić i otwierać swoje korony,
Kwiatem jest to nasze ciało: kwiatów kilka daje i usycha.

                                        *

Och, po raz drugi nie ma powrotu na ziemię,
O, władcy Cziczimeków!
Bądźmy szczęśliwi!
Czy kwiaty kto z sobą zabiera do krainy śmierci?
Wypożyczono nam je, nic więcej.
Prawdą jest to, że odchodzimy.
Porzucamy kwiaty, śpiewy i ziemię.
Prawdą jest to, że odchodzimy.

                                        *

Jeżeli tylko tutaj, na ziemi,
Są kwiaty i śpiewy,
Niech będą naszym bogactwem,
Niech będą naszą ozdobą,
Cieszmy się nimi.

                                        *

Ach, gdyby można żyć zawsze!
Ach, gdyby nie trzeba umierać!
Żyjemy z sercem rozdartym,
Z hukiem w nas biją piorunu,
Nadzorowani i napastowani
Żyjemy z sercem rozdartym.
Musimy cierpieć.
Ach, gdyby można żyć zawsze!
Ach, gdyby nie trzeba umierać!




Pieśń Indian - *** Żądza nieśmiertelności











Jestem jak pijany, płaczę, cierpię:
jeżeli wiem, mówię i przedstawiam to sobie:
obym nigdy nie zmarł,
obym nigdy nie zginął!

Tam, gdzie nie ma śmierci,
tam, gdzie się triumfuje - podążam:
obym nigdy nie zmarł,
obym nigdy nie zginął!
 





Pieśń Indian - * * * (Jedynie spać przyszliśmy...)

Jedynie spać przyszliśmy,
jedynie śnić przyszliśmy:
nie jest prawdą, nieprawdą jest,
że przyszliśmy na ziemię, żeby żyć.

W trawę wiosenną przyszliśmy się zamienić:
udaje się zazielenić naszym sercom,
udaje się im rozchylić płatki;
kwiatem jest nasze ciało:
daje kilka kwiatów i
schnie.


wtorek, 1 kwietnia 2025

Po wyborach


PO  WYBORACH. - autor nieznany:

Bardzo wpływowy poseł umiera na ciężką chorobę. Jego dusza trafia do Nieba i wita go Święty Piotr. - Witaj w Niebie. Zanim tu zamieszkasz, musimy rozwiązać tylko jeden problem. Mamy to pewne zasady i nie jestem pewien, co z tobą zrobić. - Jak to co - wpuśćcie mnie - mówi poseł. Cóż, chciałbym, ale mamy polecenia z samej góry. - Zrobimy tak - spędzisz jeden dzień w Piekle i jeden dzień w Niebie. Potem możesz sobie wybrać, gdzie chcesz spędzić wieczność. Serio, ja już wiem - chcę trafić do Nieba - mówi poseł. Wybacz, ale mamy swoje zasady.


Po tych słowach, Święty Piotr odprowadza go do windy i poseł zjeżdża w dół, dół, dół wprost do Piekła. Drzwi otwierają się i poseł jest pośrodku pełnego zieleni pola golfowego. W tle jest restauracja, a przed nią stoją wszyscy jego przyjaciele oraz inni politycy, którzy pracowali z nim. Wszyscy są szczęśliwi i świetnie się bawią. Podbiegają do posła i witają go, ściskają oraz wspominają stare dobre czasy, gdy bogacili się kosztem zwykłych ludzi. Potem grają w golfa, a następnie jedzą kolację z kawiorem i czerwonym winem. Jest także Szatan który jest naprawdę fajnym i sympatycznym gościem - świetnie się bawi i tryska humorem opowiadając dowcipy. Poseł bawi się tak doskonale, że nim się zorientuje, minie jego czas. Wszyscy ściskają go i machają na pożegnanie, gdy winda rusza w górę


Winda jedzie, jedzie i jedzie - aż drzwi się otwierają w Niebie, gdzie czeka na niego Święty Piotr. Czas odwiedzić Niebo. I tak mijają 24 godziny, w których mąż stanu spędza czas z duszyczkami na skakaniu z chmurki na chmurkę, graniu na harfach i śpiewaniu. Bawią się całkiem nieźle i nim się zorientuje, doba mija i powraca Święty Piotr.


- Cóż - spędziłeś jeden dzień w Piekle i jeden dzień w Niebie. Wybierz zatem swój los. Poseł myśli chwilkę i odpowiada. Cóż, nigdy nie myślałem, że to powiem. To znaczy - w Niebie jest naprawdę cudownie, ale myślę, że lepiej mi będzie w Piekle. Tak więc Święty Piotr odprowadza go do windy i poseł jedzie w dół, dół, dół... - wprost do Piekła.


                      Giotto di Bondone, Sąd Ostateczny ǀ ok. 1305,

Otwierają się drzwi i... poseł jest pośrodku pustyni pokrytej śmieciami i odpadkami. Widzi wszystkich swoich przyjaciół ubranych w szmaty, zbierających śmieci do czarnych, plastikowych toreb. Nagle podchodzi do posła Szatan i klepie go po ramieniu. "Nie rozumiem! - mówi senator. Jeszcze wczoraj było tu pole golfowe, restauracja, jedliśmy kawior, tańczyliśmy i bawiliśmy się świetnie. Teraz jest tu tylko pustynia pełna śmieci, a moi przyjaciele wyglądają strasznie! Szatan spogląda na posła, uśmiecha się i mówi: - Wczoraj mieliśmy kampanię wyborczą! A dziś na nas zagłosowałeś. Już jest po wyborach...

Źródło: "Listy z krainy snów"

poniedziałek, 31 marca 2025

Anna G. - Czas na zycie.


 

Jacek Kaczmarski - Zegar




Krzyczący "Wolność!" - kręcą pęta
Krzyczący "Męstwo!" - drżą ze strachu
Kto woła "Pamięć!" - nie pamięta
Krzyczącym "Łaska!" - śni się szafot.
"Mądrość" - odmienia język durnia
"Uczciwość" sławi przeniewierca
O spokój apeluje furiat
O dietę z warzyw - ludożerca.


W nakręcanym codziennie zegarze
Wskazówki dawno odpadły
A ciężary nieznanych wydarzeń
Na dwoje wróżą z wahadła...

Krzyczącym "Siła!" - głos się łamie
Krzyczący "Wierność!" - pozdradzali
Kto woła "Prawda!" - zwykle kłamie
Krzyczący "Wielkość!" - tacy mali
"Jawność!" obwieszcza głos z ukrycia
Żądają reguł gry - szulerzy
Głosują śmierć obrońcy życia
Do wiary wzywa - kto nie wierzy.


W nakręcanym codziennie zegarze
Wskazówki dawno odpadły
A ciężary nieznanych wydarzeń
Na dwoje wróżą z wahadła...

O godność woła upodlony
O skruchę - pycha strojna w ornat
O ciszę - kto w ruch wprawia dzwony
O honor - skroń kuloodporna.

"Ja!" - piszczy w ciżbę wprasowany
"My!" - kto się własnych boi dążeń
Ten co czci miłość - niekochany
Kto ma nadzieję - pętlę wiąże.

W nakręcanym codziennie zegarze
Wskazówki dawno odpadły
A ciężary nieznanych wydarzeń
Na dwoje wróżą z wahadła.
Gdy zapętli się czasu nić -
Zacznie bić...

Jacek Kaczmarski.

piątek, 28 marca 2025

Andrzej Sikorowski - Ballada o wojnie i pokoju



Ty jesteś wojną, ja pokojem
Z nocy wyszedłeś, ja ze światła
Stać lubisz w wietrze z burzą w głowie
Gdy ja się modlę o pogodę

Dom umiesz zburzyć, podrzeć spokój,
Który ja tkałam całą dobę
Gdy przeciw sobie się wyprawiasz
Daremnie ci zabiegam drogę

Ból umiesz zadać, gwiazdę strącić
Cudzą lub własną by spadała
Ja będę wtedy nad kołyską
Cierpliwie nową rozniecała

Jedna jest od początku waga
A w niej dwie szale - ty i ja
I tylko nocą między nami
Przez chwilę zawieszenie trwa

Andrzej Sikorowski  -  


czwartek, 27 marca 2025

Konstanty Ildefons Gałczyński - Madame Sans Gene


Tysiące praczek było na świecie
i ponad nimi rośnie mech,
ale co do mnie, to, jak wiecie,
że taka jedna jest na wiek.
Ten mały kapral był natchniony,
czytał powieści de Saint Pierre,
lecz nosił także kalesony
i umiał kochać, o, ma mere!













A JA GDY PRAŁAM, TO JUŻ PRAŁAM,
A GDY KOCHAŁAM, TO KOCHAŁAM!
NO I LEGENDA POZOSTAŁA:
MADAME SANS GENE.





II
Epoka była epokowa,
przez Europę wojsko szło,
kapral gwałtownie awansował,
a ja wciąż prałam, no to co?

ALE GDY PRAŁAM, TO JUŻ PRAŁAM,
A GDY KOCHAŁAM, TO KOCHAŁAM!
NO I LEGENDA POZOSTAŁA:
MADAME SANS GENE.

III
A potem byłam księżną gdańską,
służba, honory, w oczach ćmi,
na co to wszystko, proszę państwa?
już ja tam wolę dawne dni.
Patos, historia - z balii woda,
każdy to przecież dobrze zna.
Sto razy lepsza praczka młoda
od starej księżnej, n'est-ce pas?

BO JA JAK PRAŁAM, TO JUŻ PRAŁAM!
A GDY KOCHAŁAM, TO KOCHAŁAM!
NO I LEGENDA POZOSTAŁA:
MADAME SANS GENE.

Konstanty Ildefons Gałczyński -

środa, 26 marca 2025

Jeremi Przybora - Biżuteria




 Skarżyła mi się wujenka,
że gdy kochał wuj, to męka.
Zadręczały ją te szały i brewerie.


Za to radość niepomierną
niosła jej wuja niewierność,
bo jej całą zawdzięczała biżuterię.
Hop, hop, hejże ha! Całą biżuterię.


Broszę miała za tę Olę,
co z nią młócił wuj w stodole.
Bransoletę za konkietę madame Lili.
A ten pierścień ze szmaragdem
to wuj dał jej za tę Magdę,
co go w życie z nią o świcie wykosili.
Hop, hop, hejże ha! W życie wykosili.


Pektoralik wuj na święta
kupił wujnie za bliźnięta,
co je wzięła z nim poczęła panna Zocha.
Krzyżyk z kości i emalii
za tę praczkę, co do balii
głową wpadła, gdy ją z nagła wuj pokochał.
Hop, hop, hejże ha! Z nagła wuj pokochał.


Wachlarz z pereł i szyldkretu -
za chanteuse'ę z kabaretu.
A egretkę za subretkę Teklę Pośpiech.
Brylantową aureolę
dał wuj wujnie za pacholę,
gdy zabronił mu kanonik kobiet w poście.
Hop, hop, hejże ha! Ksiądz kanonik w poście.


Tak szafując zdrowiem bujnem,
wuj odumarł Hanię  wujnę.
Pewnej doby wpadł w choroby na ostatek.
A gdy zapalała świece,
to wuj jeszcze zakonnicę...
Po czym: "Haniu - szepnął - za nią to już spadek".

Hop, hop, hejże ha! Wieczny odpoczynek. (Aha, aha)

Czesław Miłosz - Ten świat










Okazuje się, że to było nieporozumienie. 
Dosłownie wzięto, co było tylko próbą. 
Rzeki zaraz wrócą do swoich początków, 
Wiatr ustanie w krążeniu swoim. 

Drzewa zamiast pączkować będą dążyć do swoich korzeni. 
Starcy pobiegną za piłką, 
Spojrzą w lustro i znowu są dziećmi. 
Umarli przebudzą się, nie pojmujący. 

Aż wszystko, co się stało, wreszcie się odstanie. 
Jaka ulga! Odetchnijcie, którzyście dużo cierpieli. 

1994


Czesław Miłosz   


poniedziałek, 24 marca 2025

Elżbieta Zechenter-Spławińska - SZCZĘŚCIE



Są kłopoty z ustaleniem jego tożsamości,
nie wiadomo, że jest, gdy jest.
Dopiero we wspomnieniach
daje się badać i rozumieć.


Mówi; tak, to ja,
pamiętam tę bystrą rzekę,
psa, niosącego dumnie gałąź
trzy osoby idące drogą - trzy pokolenia

nikt z was nie zwracał na mnie uwagi,

Czasem pozwala się rozpoznać
rozdaje wizytówki -
potem wystawia nam słony rachunek
łez.

Elżbieta Zechenter-Spławińska 

niedziela, 23 marca 2025

Julia Hartwig * * * * *

 



Podobno kwiat drży,

kiedy zbliżamy się do niego z nożem.

Więc tak długo trzeba było czekać,

by nauka potwierdziła

jedność świata i ludzi,

drzew , kwiatów i minerałów,

głoszoną w ewangelii romantyków?

Julia Hartwig


sobota, 22 marca 2025

MOJA NIEDZIELNA KARTKA Z KALENDARZA.

 

Wybrane utwory z okazji wczorajszego Święta Poezji i Światowego Dnia Zespołu Downa..

I część - Święto osób z zespołem Downa

O Dzieciach z zespołem Downa z wielkim sentymentem pisał ks. Jan Twardowski, który swego czasu uczył w szkole specjalnej..... W wierszu "Do moich uczniów"  wspomina o trudnościach z jakimi ci uczniowie muszą sie zmagać. Traktował  ich z takim samym szacunkiem, z jakim traktuje się zdrowe dzieci. Wszystkie były dla niego bardzo ważne i wyjątkowe. 



Uczniowie moi, uczenniczki drogie,
ze szkół dla umysłowo niedorozwiniętych,
com was uczył lat kilka, stracił nerwy swoje,
i wam niechaj poświęcę kilka wspomnień świętych.

Jurku, z buzią otwartą, dorosły głuptasie-
gdzie się teraz podziewasz, w jakim obcym tłumie -
czy ci znów dokuczają na pauzie i w klasie -
i kto twe smutne oczy nareszcie zrozumie.




Janko Kosiarska z rączkami sztywnymi,
z noskiem co się tak uparł, że został króciutki -
za oknem wiatr czerwcowy z pannami ładnymi -
a tobie kto daruje choć uśmiech malutki.

Pamiętasz tamtą lekcję, gdym o niebie mówił,
te łzy co w okularach na religii stają -
właśnie o robotnikach myślałem z winnicy,
co wołali na dworze - nikt nas nie chce nająć.

Janku bez nogi prawej, z duszą pod rzęsami -
grubasku i jąkało - osowiały, niemy -
Zosiu coś wcześnie zmarła, aby nóżki krzywe
szybko okryć żałobnym cieniem chryzantemy.

Wojtku wiecznie płaczący i ty coś po sznurze
drapał się, by mi ukraść parasol, łobuzie -

Pawełku z wodą w głowie i ty niewdzięczniku
coś mi żaby położył na szkolnym dzienniku.

Czekam na was, najdrożsi, z każdą pierwszą gwiazdką -
ze srebrem betlejemskim co w pudełkach świeci -
z barankiem wielkanocnym. - Bez was świeczki gasną -
i nie ma żyć dla kogo.

Ten od głupich dzieci.


II część  -  Święto Poezji.
 
Poezja nie potrzebuje obchodów ani świąt, ona trwa i żyje - dziś, wczoraj, jutro, zawsze. Samo jej czytanie może być świętem.

Pierwszy wiersz O POEZJI przeczytany lata temu, którego autorką była Dora Gabe z pochodzenia Bułgarka ..... do tej pory wydaje mi się jednym z najpiękniejszych. Kochała poezję.... wyraziła swoją do niej miłość w pięknym wierszu "POEZJA":


To ty uwolniłaś mnie od męki samotności kiedy nuda zżerała mój mózg, a gorycz zazdrości "przycupła" pod językiem - kiedy pożądanie paznokciami wbiło się w dłonie,


a zmęczone serce znalazło w piersi schronienie i tylko pulsujące skronie zdradzały życie we mnie... To ty dzisiaj podarowałaś mi ziemię i ludzi przybliżyłaś niebo i gwiazdy tak, że stałam się ich częścią, to ty przyspieszyłaś mój krok i przywróciłaś młodość nauczyłaś nie wierzyć odbiciu w lustrze pokrytemu zmarszczkami czasu i korą starzejącego się dębu.... To ty dałaś mi zastrzyk nowej krwi tak, że po raz drugi się narodziłam! Podarowałaś mi milion oczu bym nawet przez lodowatą ścianę spostrzegła w sercu człowieka ukrytą iskrę jego duszy nie wypalonej do cna. To ty uchroniłaś mnie przed pospiesznym sądem nad niewinnym bym grzechu ciężkiego nie popełniła [nie mam nic do powiedzenia] O, gdybym mogła tak jak ty stać się pieśnią zrodzoną ze mnie samej. o, gdybyś mogła zawsze być początkiem dnia



Piękny jest też wiersz Ireny Conti Di Mauro :

Co to jest poezja? . Więc co to jest poezja pyta staruszka siwiutka i zgięta we dwoje To właśnie ta ścieżka wydeptana od koloru do siwości od ramion strzelistych do obsiadłych kręgów od wykołysania syna do wykołysania wnuka od dnia wesela do dnia pogrzebu A więc poezja to czas który przeszedł . Więc co to jest poezja pyta kobieta z wielkim brzuchem gdzie mały lokator mozolnie szykuje się do przeprowadzki To są twoje piersi kraina mlekiem i miodem płynąca A więc poezja to czas który trwa . Więc co to jest poezja pyta dziewczyna sięgając oczami do gwiazd w noc ociężałą od szeptu przed samym progiem spełnienia A więc poezja to czas który nadejdzie . Przeszła trwa nadejdzie nadejdzie przeszła trwa Jest wszędzie i tam gdzie na pozór jej nie ma Irena Conti di Mauro


Jedno z czołowych miejsc,
a dla niektórych czołowe -
zajmuje oczywiście wiersz naszej noblistki:


Niektórzy lubią poezję


Niektórzy -
czyli nie wszyscy.
Nawet nie większość wszystkich ale mniejszość.
Nie licząc szkół, gdzie się musi
i samych poetów,
będzie tych osób chyba dwie na tysiąc.
Lubią -
ale lubi się także rosół z makaronem
lubi się komplementy i kolor niebieski
lubi się stary szalik,
lubi się stawiać na swoim,
lubi się głaskać psa.

Poezję -
Tylko co to takiego poezja.
Niejedna chwiejna odpowiedź
na to pytanie już padła.
A ja nie wiem i nie wiem i trzymam się tego
Jak zbawiennej poręczy.

Wisława Szymborska


”Żeby napisać wiersz trzeba czasem wejść
wysoko na drabinę opartą o słońce…”

Małgorzata Hillar

czwartek, 20 marca 2025

MARIUSZ PARLICKI. - Czekanie na miłość, Niezmienne zmiany.


 



Czekanie na miłość


A ona ciągle czeka w oknie,
że może przyjdzie do niej miłość,
parapet w deszczu i łzach moknie,
bo ciągle jest tak, jak już było.


dzień za dniem płynie niczym rzeka,
a ona w oknie już od lat
na miłość czeka, czeka, czeka.
 
I czekać będzie próżno, bo
choć upływają dni za dniami,
nie wejdzie miłość w jej okno,
bo miłość zwykle wchodzi drzwiami.

Mariusz Parlicki







Niezmienne zmiany
 
Jak pokój kończy kiedyś wojnę,
tak wojna kończy kiedyś pokój,
lata spokojne w niespokojne
przechodzą, światło ginie w mroku.
 
Wielkie systemy religijne
czas w końcu zmienia w gruzowiska,
z których znienacka, tak, jak w filmie,
nowej religii źródło tryska.



 












Po starych pozostają młodzi,
po silnym ciele wątły szkielet,
susza przychodzi po powodzi,
a po niej znów, jak z cebra, leje.


W teatrze nowe scenografie,
nowych aktorów nowe role
czas zmieni w stare fotografie.
Pomnik się chwieje na cokole.

Mariusz Parlicki.
 



Dezso Kosztolanyi (węgierski poeta 1885-1936r.) - Czy chcesz się bawić?



 
Wiliam Hanreates


Słuchaj,
czy chcesz się ze mną bawić, powiedz,
w przygodach i wyprawach towarzyszyć,

trzymając się za ręce w ciemność pobiec,
przystanąć, serca trzepotanie ściszyć?

Chcesz z miną pół surową, pół szelmowską
wody do wina lać umiarkowanie,
rzucać perłami, cieszyć się błahostką,

przez ciżbę strojną w lichym przejść gałganie?

Słuchaj, czy chcesz się ze mną bawić w życie,
codziennie zaczynając je na nowo?

Czy umiesz w długą pluchę lub śnieżycę
w milczeniu pić herbatę rubinową?

Chcesz żyć rozrzutnie, serca strat nie licząc
i tylko z rzadka trwożąc się, że oto
listopad znów przechadza się ulicą,
ten biedaczysko z szeleszczącą miotłą?

Czy chcesz się bawić w ptasi lot za oknem,
w pełzanie płaza niewidoczne w gęstwie,

podróż w nieznane, w stuk pociągu, w okręt,
sen, dobroć, Boże Narodzenie, szczęście?

Czy chcesz się bawić w szczęśliwych kochanków,
w płaczu naiwną i chytrą przejrzystość,

przez nocy tysiąc i tysiąc poranków
zabawę zamieniając w rzeczywistość?

Trzymając się za ręce w ciemność pobiec
i w śmierć się ze mną bawić czy chcesz,

powiedz?