Etykiety

Kazimiera Iłłakowiczówna kopie wierszy z bloga"ŚWIAT POEZJI" z lat 2008-2017

Wyniki wyszukiwania frazy Kazimiera Iłłakowiczówna

Loui Jover
do Iłłakiewiczównej Loui Jover

Wracam do prostych rzeczy – do pyłów tańczących w próżni,
do małego ślepego pająka, co się barwą od ściany nie różni,
do drżących w słocie okiennic, głośnego, gorzkiego szlochu,
do szpar ciekawych w podłodze, pełnych zagadek i prochu.
Wracam z zawiłej drogi zwycięskiej, wracam z podboju
do tajni mysiej nory ukrytej w kącie pokoju,
do strasznej śmierci dzięcioła, do przygód okropnych jeża,
do niepojętej ucieczki sowy i nietoperza.

Coraz jest prościej, ciszej… coraz bezpieczniej, jaśniej…
Wracam – jak smok znużony – do starej, starej baśni. 
Teodor Axentowicz
axentowicz-portrait-young








I można zdobyć wszystko, ale nie dla siebie,
wymodlić każdą łaskę, każdy sprawić cud,
wyczytać ciemne jutro jak piosenkę z nut,
wstrzymać klęskę, jak wilka u owczarni wrót,
wszystko to można, wszystko, ale nie dla siebie.

Kończy się cudotwórstwo, gdy chodzi o własne
klęski, u granic własnych staję włości
i składa oręż. Tam, gdzie by najprościej
było – uczynić wszystko dla własnej miłości,
jest się bezsilnym wobec nędzy własnej.
Po tylu próbach – dziś jest wszystko jasne:
z ran, odniesionych w niejednej potrzebie,
człowiek się leczy, rzeczy martwe grzebie,
zrzuca postacie, co dlań już zbyt ciasne,
do nowych cudów sił szuka po niebie,
ale ich sprawić nie może dla siebie.

krokus-fioletowy












Serce przez jastrzębia rozdarte przestało boleć;
może jeszcze odkwitnąć zechce,
może się rozraduje powoli.
Podaję mu książki, miód, mleko, łagodne akwarele…
Leż mi cichutko; uderzaj niegłośno,
może cię rozweselę!



Edmund Charles Tarbell 1891










Zapomnisz, jeśli przebaczysz:
lśniące, kolorowe światło zmierzchnie.
Lepiej jątrz serce zawsze,
gniew przechowa miłość bezpiecznie. 

Jak taką wielką miłość nagle
z śnieżycy wprowadzić do domu!
Nieład, pantofle na dywanie,
porozrzucane książki, wstążki,
rzeczy małe i znikome…
Jak się z nią witać?!…
Obok – ziewa ktoś.
Pachnie mocno cudzym kalafiorem…
Co mówić? O co pytać?…
„Gdzie byłeś?…
Każdego na cię tutaj czekano wieczoru…
Z myślą o tobie zaczynano dzień…
Serce spływało krwią, a oczy łzami…
Prócz ciebie – nie było nic,
nic pod gwiazdami!
Gdzie przepadłeś? Gdyś bawił z dala,
ktoś zebrał twe żniwa i nie powrócą!…
Patrz, włosy twe – siwe



Pogrążeni w żałobie i w wspomnieniach o tragicznie zmarłych 10 kwietnia nie zapominajmy,że zginęli w drodze do Nich ….. straconych przed 70 laty w lasku katyńskim. 

 

Kazimiera Iłłakowiczówna

O Boże!…

Najpierw jechali długo,
wieziono ich wiosenną szarugą.
…Ilu ich było? Dwa? Pięć? Osiem? Dwanaście tysięcy?…
Pamiętamy ich zbrojnych i hojnych,
pamiętamy młodziutkich przed wojną…

O Boże… Nie myśleć więcej.
Każdy dzień ma swoją pracę.
a tamto – nie powraca.
…A jednak…
O czym myślał, zanim umierał
za  szeregiem walący się szereg?
Będziemy kiedyś wiedzieli,
skoro już wyszli spod ziemi.
Ktoś ocalony cudem,
ktoś schowany przypadkiem w rowie
straszliwą opowieść opowie:
czy szarpały ich ręce brudne?
czy  poszli na rzeź bez oporu?
czy konali wiosennym wieczorem?
czy zabito ich w mroźne rano?

O Boże…
Czy im
się pożegnać dano?
Czy do końca, aż kat wystrzelił,
o niczym nie wiedzieli?

Jeden był jedynak u matki,
a drugi u ojca ostatni;
a trzeci popełnił zbrodnię
i jeszcze jej nie zamodlił.
U czwartego synek i żona,
piątemu wielkość sądzona…
…Jak to być może?!
a katów przecie także Pan Bóg stworzył…

O Boże,
który w jaskółce mieszkasz, co obłoki mija,
i w jastrzębiu, co w locie jaskółkę zabija,
w kwiatuszku – wypieszczonym w cieniu leśnych malin,
i w tych, co i maliny, i kwiat podeptali…
…Który zlatujesz ogniem w pędzącym pocisku
i w mózgu świecisz, co od ciosu się rozpryska…
…Który jesteś – i to mię zdumiewa najwięcej -
jednocześnie w Polaku, Moskalu i Niemcu…

O Boże,
z tej wichury, co pali pół świata,
zstąp i zamieszkaj, błagam Ciebie,
nie w dzieciach, nie w kwiatach,
nie w czystych duszach, ani w jasnych wodach,
ale w sercach katów!

(1943r.)
Kazimiera Iłłakowiczówna

  

O jesieni, o jesieni

Niech się wszystko odnowi, odmieni….
O jesieni, jesieni, jesieni …..

Niech się nocą do głębi przeźrocza
nowe gwiazdy urodzą czy stoczą,
niech się spełni, co się nie odstanie,
choćby krzywda, choćby ból bez miary,
niesłychane dla serca ofiary,
gniew czy miłość, życie czy skonanie,

niech się tylko coś prędko odmieni.
O jesieni!… jesieni! … jesieni!

Ja chcę burzy, żeby we mnie z siłą
znowu serce gorzało i biło,
żeby życie uniosło mnie całą
i jak trzcinę w objęciu łamało!
Nie trzymajcie, nie wchodźcie mi w drogę
już się tyle rozprysło wędzideł …
Ja chcę szczęścia i bólu, i skrzydeł
i tak dłużej nie mogę, nie mogę!

Niech się wszystko odnowi, odmieni! …
O jesieni! … jesieni! … jesieni.

Konstanty Ildefons Gałczyński

                          

Dziecko żydowskie

Widziałem taki balkon, w kwietniu, w słońcu,
w takim słońcu, że aż się oczy mrużą;
gdy wiatry z pól zbyt pełne woni są;
gdy ptaków i kwiatów jest tak dużo.
Na tym balkonie, kiedy nań blask naszedł
i wszystkie wonie jak miotłą przepłoszył,
jeden posępny cień został jednakże
i miał zielone oczy.
Była to dziewuszka, której dzieje
opisać można by w niejednym tomie.
Jej teraz dobrze jest. Lecz jeszcze się nie śmieje.
I często krzyczy nocą od złych wspomnień.
Żydowskie dziecko. Kwiat, co rósł w sekrecie.
Świerszczyk ukryty w szparze. A rodzice
i stara babka, wszystko padło w getcie,
oświetlone ogniem i księżycem.
Dzisiaj jest dobrze, prawda, moje dziecko?
Kwiaty znów pachną. Gwiazdy znów migocą.
Ale ja także znam kolczasty drut i noc niemiecką
i czasem też krzyczę nocą 




Kazimiera Iłłakowiczówna – 1892r.

„Dziewczynka”

  

***

Jeśli mi się urodzi,
w złotogłowiu będzie chodzić;
zamiast flanelowych straszydełek,
będzie miała na głowie kapturek z perełek,
pierścioneczki na wszystkie palce,
grubą złotą bransoletkę na szyję
i dam jej nowe, śliczne, coraz piękniejsze imię,
ile razy ją umyję.

Brak komentarzy: