Etykiety

Antoni Słonimski - kopia wierszy z bloga"ŚWIAT POEZJI" z lat 2008-2017


Tapicernia pl.
Romeo i Julia - Tapicernia.pl 1

Noc miłosne do uszu szeptała sekreta,
Kiedy drżąca, wzruszona z pięknych ust Romea
Pierwsze pocałowanie swe miłosne wzięła
Ledwie trzynaście wiosen licząca Julietta.
Noc swe czarne, gwieździste namioty rozpięła,
Gdy z werońskiej dzieweczki wykwitła kobieta…
Nie plamiła ciemności zaranna planeta,
Gdy w ramionach królewskich Sulamit tonęła.
Noc jest porą miłości i błysku rapiera.
O nocy, w aragońskich ogrodach pachnąca!…
Gdy do nóg don Juana upadła Elwira,
We łzach słodkiej miłości i żalu tonąca.
Już lampa gaśnie… Książkę zamykam Szekspira..
O nocy… nocy pusta, samotnie płynąca.
o późnym zimowym świcie – kiedy zaczynam od nowa 

Mariusz Lewandowski 
Do Slonimskiego Latarnia morska  Mariusz Lewandowski



Nad cichym, sennym morzem mgła gęsta się włóczy,
I spada niska, ciężka, jak dymy z ogniska,
Okręt, jak koń zbłąkany nocą wśród pastwiska,
Rży żałośnie. Dzwon jęczy i syrena huczy.
Zatopiony, zagubiony, w mlecznobiałej tuczy,
Latarnia słabym światłem na próżno rozbłyska;
Kiedy wzrok nasz bezsilny nic nie widzi z bliska,
Ucho szelesty chwytać najcichsze się uczy.
Jam jest jako ten okręt i serce me słucha,
Czy we mgle nie zadzwoni głos podobny brzmieniem,
przepojony tym samym lękiem i cierpieniem.
Zanim wchłonie mnie czasu wieczna ciemność głucha,
Co uspokoi serce i uciszy ducha,
Płynę, wołam wśród nocy i przemijam cieniem.



Wacław Szymanowski

Zaczęło się już dawno i do dzisiaj trwa.
Zaszumiały sylaby jak liście na wietrze
I wzruszenie nad słowem wibruje i drga.
Jak nad kwiatami latem rozgrzane powietrze.

Zaczęło się już dawno, za młodzieńczych lat,
Gdy słowo było szeptem, wstydliwą spowiedzią.
Tysiąca słońc, co przyjdą i spłyną na świat.

Młodość była jak brama i jak mroczna sień,
Wiodąca w marmurowe, słoneczne arkady.
Dzisiaj słońce jest słońcem. Wydłuża się w cień.
Noc jest ciemna. Zmrok szary, a poranek blady.

Jest tylko to, co jest. W ramach ścisłych miar
Otworzył się świat wielki. Wszystko jest możliwe.
Lecz kiedy i dlaczego, jak zginął ten czar,
Co sączył sen prawdziwy w życie nieprawdziwe?

Zaczęło się już dawno i do dzisiaj trwa.
Skłócone, niespokojne, wciąż jeszcze niezgodne,
To, co czyni, że serce, że usta są głodne.
To, co czyni, że serce i że głos mój drga


  
 
Antoni Słonimski

Mgła na morzu

Nad cichym sennym morzem mgła gęsta się włóczy
I spada niska, ciężka, jak dymy z ogniska.
Okręt,jak koń zbłąkany nocą wśród pastwiska,
Rży żałośnie. Dzwon jęczy i syrena huczy.

Zatopiony,zgubiony w mlecznobiałej tuczy,
Latarni słabym światłem na próżno rozbłyska;
Kiedy wzrok nasz bezsilny nic nie widzi z bliska,
Ucho szelesty chwytać najcichsze się uczy.

Jam jest jako ten okręt, i serce me słucha,
Czy we mgle nie zadzwoni głos podobny brzmieniem,
Przepojony tym samym lękiem i cierpieniem.

Zanim wchłonie mnie mroku senna ciemność głucha,
Co uspokoi serce i uciszy ducha,
Płynę,wołam wśród nocy i przemijam cieniem. 
l wrzesień…69 -a rocznica wybuchu II wojny światowej, a jednocześnie początek nowego roku szkolnego – dla „pierwszaków” radość, a dla reszty uczniów smutny koniec wakacji.

          ALARM
   

„UWAGA! Uwaga! Przeszedł!
Koma trzy!”
Ktoś biegnie po schodach.
Trzasnęły gdzieś drzwi.
Ze zgiełku i wrzawy
Dźwięk jeden wybucha rośnie,
Kołuje jękliwie,
Głos syren – w oktawy
Opada – i wznosi się jęk:
„Ogłaszam alarm dla miasta Warszawy!”
I cisza
Gdzieś z góry
Brzęczy, brzęczy, szumi i drży.
I pękł
Głucho w głąb
Raz, dwa, trzy,
Seria bomb.
To gdzieś dalej. nie ma obawy.
Pewnie Praga.
A teraz bliżej, jeszzce bliżej.
Tuż, tuż.
Krzyk jak strzęp krwawy.
I cisza, cisza, która się wzmaga.
„Uwaga! Uwaga!
Odwołuję alarm dla miasta Warszawy!”
Nie, tego alarmu nikt już nie odwoła.
ten alarm trwa.
Wyjcie, syreny!
Bijcie, werble, płaczcie, dzwony kościołów!
Niech gra
Orkiestra marsza spod Wagram,
Spod Jeny.
Chwyćcie ten jęk, regimenty,
Bataliony – armaty i tanki,
niech buchnie,
Niech trwa
W płomieniu świętym „Marsylianki”!
Kiedy w południe ludzie wychodzą z kościoła
Kiedy po niebie wiatr obłoki gna,
Kiedy na Paryż ciemny spada sen,
Któż mi tak ciągle nasłuchiwać każe?
Któż to mnie budzi i woła?
Słyszę szum nocnych nalotów.
Płyną nad miastem. To nie samoloty.
Płyną zburzone kościoły,
Ogrody zmienione w cmentarze,
Ruiny, gruzy, zwaliska,
Ulice i domy znajome z dziecinnych lat,
Traugutta i Świętokrzyska,
Niecała i Nowy Świat.
I płynie miasto na skrzydłach sławy,
I spada kamieniem na serce. 
Do dna.
Ogłaszam alarm dla miasta Warszawy.
Niech trwa!

Słonimski Antoni

        Nauka
     
Nauczyli mnie mnóstwa mądrości
Logarytmów, wzorów i formułek,
Z kwadracików, trójkącików i kółek
Nauczali mnie nieskończoności.
Rozprawiali o „cudach przyrody”
Oglądałem różne tajemnice:
W jednym szkiełku „życie w kropli wody”
W innym zaś – „kanały na księżycu”.
Mam tej wiedzy zapas nieskończony;
2ПR i H2SO4,
Jabłka, lampy, Cookes’y i Newtony,
Azot, wodór, zmiany atmosfery.
Wiem o kuli, napełnionej lodem,
O bursztynie, gdy się go pociera…
Wiem, że ciało, pogrążone w wodę
Traci tyle, ile… etcetera.
Ach, wiem jeszcze, że na drugiej półkuli
Słońce świeci, gdy u nas jest ciemno!
Różne rzeczy do głowy mi wkuli,
Tumanili nauką daremną.
I nic nie wiem, i nic nie rozumiem,
I wciąż wierzę biednymi zmysłami,
Że ci ludzie na drugiej półkuli
Muszą chodzić do góry nogami.
I do dziś mam taką szkolną trwogę:
Bóg mnie wyrwie – a stanę bez słowa!
- Panie Boże! Odpowiadać nie mogę,
Ja… wymawiam się, mnie boli głowa…
Trudna lekcja. Nie mogę od razu.
Lecz nauczę się… po pewnym czasie…
Proszę! Zostaw mnie na drugie życie
Jak na drugi rok w tej samej klasie.

Julian Tuwim




 

Słonimski Antoni
Rozmowa z ciszą
Po dniach utrapień, zgiełku, wrzawy, 
Kiedy wytchnienia przyjdzie chwila, 
Gdy głowa sennie się przychyla 
I w ciszy płynie czas łaskawy, 

Kiedy się pióro chwieje w dłoni, 
Bezwolne nad stronicą czystą, 
Gdy srebrna cisza w uszach dzwoni, 
Wsłuchaj się w ciszę tę srebrzystą. 

Bo nie w zwycięstwach pyrrusowych, 
Triumfach, klęskach i zmaganiu 
Odnajdziesz prawdy głos surowy, 
Ale w tej ciszy i w słuchaniu. 

Jak ktoś, co wstrzymał się przed progiem, 
Nim zrobił pierwszy krok w nieznane, 
Zapomnij rany otrzymane, 
Pojednaj się z wczorajszym wrogiem, 

Rzuć pychę, która w bezsenności 
Groźnym rozrasta się koszmarem, 
A spokój smutki twe uprości, 
Właściwą im przywróci miarę.



Antoni Słonimski

Credo


Łotrem jest, kto w młodości znosi kompromisy,
Kogo nęci brzuch pełny lub wypchana kiesa…
Łotrem jest, kto nie marzy, jak ten z Cervantesa,
Aby słońca dosięgnąć złotym ostrzem spisy.
Godzien wzgardy, kto jeno pełnej szuka misy
I kto iskier mieczami śmiałości nie krzesa,
Kogo wstrzyma w zapędzie ostrożności kresa,
Kto nie lata jak orły – lecz stąpa jak lisy.
Młodość winna być nagła i ostra jak klinga.
Fale życia pruć chyżo jak łódka wikinga,
Śmiałym okiem w najdziksze przenikać ostępy,
Nim przezornej starości wiek nadejdzie tępy,
Zanim los, orle skrzydła łamiący na strzępy,
Nie zmieni piór skrzydlatych na pióra flaminga.
Od pewnego czasu na forum Klubu Seniora toczy się dyskusja o Żydach.Często ten temat przewija się w poezji.Przeważnie są to wiersze smutne, pisane w czasie Zagłady lub po.

Elegia miasteczek żydowskich
  
Nie masz już, nie masz w Polsce żydowskich miasteczek,
W Hrubieszowie, Karczewie, Brodach, Falenicy
Próżno byś szukał w oknach zapalonych świeczek,
I śpiewu nasłuchiwał z drewnianej bóżnicy.
Znikły resztki ostatnie, żydowskie łachmany,
Krew piaskiem przysypano, ślady uprzątnięto
I wapnem sinym czysto wybielono ściany
Jak po zarazie jakiejś lub na wielkie święto.
Błyszczy tu księżyc jeden, chłodny, blady, obcy,
Już za miastem na szosie, gdy noc się rozpala,
Krewni moi żydowscy, poetyczni chłopcy,
Nie odnajdą dwu złotych księżyców Chagala.
Te księżyce nad inną już chodzą planetą,
Odfrunęły spłoszone milczeniem ponurym.
Już nie ma tych miasteczek, gdzie szewc był poetą,
Zegarmistrz filozofem, fryzjer trubadurem.
Nie ma już tych miasteczek, gdzie biblijne pieśni
Wiatr łączył z polską piosnką i słowiańskim żalem,
Gdzie starzy żydzi w sadach pod cieniem czereśni
Opłakiwali święte mury Jeruzalem.
Nie ma już tych miasteczek, przeminęły cieniem,
I cień ten kłaść się będzie między nasze słowa,
Nim się zbliżą bratersko i złączą od nowa
Dwa narody karmione stuleci cierpieniem.
Antoni Słonimski


Władysław Szlengel 
 
Obrachunek z Bogiem,

Może to był sen – (chociaż nie)
A mo
że zamroczył mnie trunek
Siedzieli
śmy razem Bóg i ja
I robili
śmy rachunek…

Bóg był starszym panem
O spojrzeniu pe
łnym łaski
Mia
ł siwą długą brodę
I chodzi
ł bez opaski…

Kenkarty wprawdzie nie miał
Bo przyby
ł prosto z raju
Lecz mia
ł obywatelstwo
Podobno… – Urugwaju

Wyjąłem dużą księgę
A Pan Bóg Watermana
Otwar
łem konto – wiara
I rzek
łem… proszę pana
Mam lat trzydzieści dwa
Lat sytych albo biedy
Dotychczas Panie Bo
że
Otwarty mia
łem kredyt

Mówiono: módl się
Ja si
ę modliłem
Mówiono: po
ść – -
po
ściłem…

Przez ciężkie postu dni
Bez kropli wody w ustach
Dla wielkiej chwa
ły Twej
i urojonych ustaw
W męczących smugach świec
W tumulcie izb bó
źniczych
Modli
łem się byś mógł
uczynki moje zliczy
ć

Mówiono mi „nie kradnij”
nie krad
łem
Mówiono: nie jedz świniny…
(lubi
ę) – nie jadłem

Mówiono: Bóg tak chce…
Mówiono: Bo
ża Droga
Mówiono: nie cudzo
łóż
Wstrzyma
łem się…dla Boga

Mówiono nie zabijaj! nie zabijałem
Nie miej Boga nade mn
ą – nie miałem…
Są różne miłświęta
S
ą różne trudne święta
Po dziesi
ęć razy na rok
Kazano mi pamiętać

Kazano siedzieć w kuczce
Pi
ć gorzkie, jadać macę
Pokuty ró
żne czynić
i zaniedbywa
ć pracę

Rzemieniem ściskałem ręce
Ksi
ęgi zżerałem nocą
i umartwia
łem ciało
Przepraszam, pytam – po co?

Mówiłem:Bóg pomoże
Mówi
łem: Bóg ocali
Wierzy
łem: Pan Bóg ze mną
Mówi
łem: i tak dalej…

Spójrz no, popatrz w księgę
Rzecz jasna, oczywista
Patrz! karta Twoich zas
ług
w stosunku do mnie – czysta…

Biją mnie w twarz
- Nie uciekam
Jak zwierz tropiony z nory w nor
ę
Czekam… a Ty nic…

Głodno mi chłodno i tęskno
Droga wci
ąż dziksza, daleka
Pusto – woko
ło, martwo
Nie p
łaczę…- czekam…

Na wiatr więc wyrzucone
B
łagania posty lament
i sto tysi
ęcy modlitw
i pó
ł miliona”Amen”…

Co Ty mi dajesz dziś
Za wszystkie me uczynki
Ten blok…
T
ę blaszkę…plac –
Te bony – czy Treblinki?
Czy jeszcze czekasz bym
Pojutrze jak testament
Pod pruski id
ąc gaz
Powiedzia
ł jeszcze „Amen”?

No mów coś, proszę mów –
Rachunek wyjm z ukrycia
Otwarte księgi – patrz! –
Wspólniku mego 
życia…

Ten miły starszy pan,
z którym przy stole pi
łem
O
łówek wziął do ręki i rzekł
i tu si
ę przebudziłem

Czy to był zwykły sen? –
Czy te
ż mnie zmorzył trunek? –
Lecz do dzi
ś nie wiem jak
się sko
ńczyło obrachunek

 Wołaniew nocy
Wiersze lipiec – wrzesie
ń 1942
W Puszczy Kampinoskiej, na podwarszawskich wydmach, przytulony do prostej Kaplicy Laskowej, pachnącej żywicą niekoronowanych pni sosnowych, rozpościera się cmentarz z rzędami drewnianych krzyży. Śródleśny cmentarz w Laskach nad wyraz ubogi, ciszą absolutną wypełniony, swoiście zaniedbany, gdzie w piasku lasu chowani są zmarli… krypt sie tam nie buduje.
Jest to miejsce spoczynku wielu z wyboru bo – jak powtarzał ostatni z odchodzących współzałożycieli Lasek, ks. Antoni Marylski – „u nas się tak przyjemnie leży…” 
Na cmentarzu w Laskach pod wysokimi krzyżami z nieociosanego brzozowego drewna i przywaleni bryłą kamienną pochowani są ludzie spośród inteligencji warszawskiej, poeci i pisarze, plastycy i rzeźbiarze, artyści i twórcy, siostry zakonne i księża, potomkowie rodów arystokratycznych i szlacheckich, żołnierze Armii Krajowej, pracownicy, wychowawcy i wychowankowie Zakładu w Laskach oraz członkowie rodzin mieszkających przy Zakładzie.

Śródleśny cmentarz w Laskach – fot. Andrzej Szkoda

W Laskach spoczęły prochy Jana Lechonia ekshumowane z cmentarza Calvary w dzielnicy Queen’s w Nowym Jorku.
Stało sie zadość życzeniu Poety wyrażonemu w wierszu z roku 1941:
To, w co tak trudno nam uwierzyć,
Kiedyś sie przecież stanie jawą,
Wiec pomyślałem: chciałbym leżeć
Tam gdzie mój ojciec – pod Warszawą

Antoni Słonimski po śmierci żony, malarki Janiny Konarskiej-Słonimskiej w roku 1975 napisał wiersz Laski.
Laski
Nie zostałaś w szpitalnej pościeli
Umęczona, uśpiona chorobą,
Nie odeszłaś bo nic nie rozdzieli
Mnie i ciebie, gdy już będę z tobą.
Aż do chwili tej wszystko się liczy
Do połowy tylko i niepełnie
I niemało mnie czeka goryczy
Zanim ciszą rozgościsz się we mnie.
A gdy znajdę się już przy twym boku,
Gdy cmentarne oplotą nas bluszcze,
Znów twe oczy zajaśnieją w mroku
Powtórzone w błękitach jak w lustrze.
I w tym świetle które się powtarza
Utrwalone w głębinach zwierciadła
Znów powstaniesz ze mną od ołtarza
Tak jak wtedy młodzieńczo pobladła.
Antoni Słonimski
W rok później, 4 lipca 1976, tragicznie zmarły Poeta został pochowany obok swojej żony na cmentarzu w Laskach.
Testamentem zapisał prawa autorskie swych utworów Zakładowi dla Niewidomych w Laskach. 

Symbolem cmentarza jest krzyż – krzyż cierpień ludzkich i
ukojenia.















Fot. Bartosz Bobkowski 
Chrystus Laskowy
W kaplicy z leśnych bierwion
na prostym twardym drzewie
umarł w wieńcu z kłosów
ukrzyżowany bosy
Władca Niebiosów
Na każdy Jego zgon
spiżowy dźwięczał dzwon
i niósł się echem w Laskach
jak śpiewna Boża łaska
A krzyż się stawał niebem
i był codziennym chlebem
Bo w cieniu leśnych bierwion
na prostym twardym drzewie
ukrzyżowany bosy
dawał się Pan Niebiosów.
Siostra Maria Gratia Zaleska
/z tomu WierszeAsyż 1978./


W Laskach pochowany też  został były premier III Rzeczpospolitej Tadeusz Mazowiecki.


19 kwietnia minęła 66 rocznica wybuchu powstania w gettcie warszawskim.

Roman Brandstaetter

Josel Rakower prawuje się z Bogiem.
Jest to  przerobione na wiersz przez Brandstaettera – wyznanie testament polskiego żyda Josla Rakowera,który pisał go w obliczu nieuchronnie zbliżającej się śmierci w przeddzień likwidacji żydowskiego powstania.
Rakower był ostatnim z całej swojej rodziny.
Wszyscy zginęli – żona i pięcioro dzieci od hitlerowskich kul i bagnetów.
   
Błogosławiony bądź Panie,
Ze uczyniłeś mnie synem Izraela,
Synem ludu najbardziej nieszczęśliwego
Pośród wszystkich ludów świata

Wierzę w Ciebie,
Boże Abrahama, Izaaka i Jakuba,
Chociaż wszystko uczyniłeś,
Abym w Ciebie nie wierzył.

Wierzę w Twoje prawo,
Chociaż czyny Twoje
Są niesprawiedliwe.

Powiedz, Panie,
Co jeszcze uczynisz przeciw nam,
Zanim oblicze Twoje
Znów ku nam zwrócisz?

Czy nie wolno nam wiedzieć
Zmęczonym,
Poniżonym,
Grzebanym żywcem,
Hańbionym,
Palonym,
Oplwanym -

Jak długo potrwa Twój gniew?
Panie,Panie,
Czy Ty jesteś Bogiem naszym,
Czy Bogiem morderców?

Panie, w gorzkości duszy mojej
Nie mogę Cię chwalić za zło,
Które przeciw nam czynisz,
Ale chwalę Cię
Za Twoją przerażającą wielkość,
Straszną i potężną i niezachwianą,
Albowiem cierpienie,
Które nam zadałeś,
Ani Cię nie pomniejszyło,
Ani Tobą nie zachwiało.

Panie przyszedłem na świat,
Abym w Ciebie wierzył,
I wypełniał Twoje przykazania,
I wielbił Imię Twoje,
Ty jednak wszystko uczyniłeś,
Abym w Ciebie nie wierzył.

Ale nie odwiedziesz mnie z drogi mojej,
Boże mój,
Boże moich praojców!
To Ci się nie uda!
Odebrałeś mi żonę
I dzieci,
I dom,
I majątek,
Uczyniłeś mnie ochłapem mięsa
Rzuconego między wściekłe wilki,
Naznaczyłeś mnie piętnem hańby,
Ale ja w Ciebie nie przestanę wierzyć
I będę Cię miłował
Na przekór Tobie samemu,
Na przekór Twojej woli,
Boże,
Który wszystko uczyniłeś,
Abym o Tobie zwątpił!

Szema Israel, Adonaj Elochenu, Adonaj Ehad!

Wiersz znaleziony w getcie
napisany przez żydowskiego chłopca.
 
Od jutra…
Od jutra będę smutny, od jutra.
Dzisiaj jednak będę szczęśliwy:
Do czego służy smutek, do czego?
Dlatego, że wieje nieprzychylny wiatr?
Dlaczego mam się dzisiaj martwić o jutro?
Może jutro będzie wszystko jasne…
Może jutro zabłyśnie już słońce.
I nie będzie żadnego powodu do smutku….
Od jutra będę smutny, od jutra.

Ale dzisiaj, dzisiaj będę szczęśliwy
i powiem do każdego smutnego dnia:
Od jutra będę smutny…..

Dzisiaj nie….
Antoni Słonimski
Rozmowa Matki z Synem
Matka:
Tam za murem jest droga i szosa,
Która prosto prowadzi w niebiosa,
A przez niebo płynie wielka rzeka,
A tą rzeką, pamiętasz z daleka,
Płyną białe ogromne okręta…
 Syn:
Pamiętam.
 Matka:
Tam za murem jest ogród irysów,
Liście srebrne a płatki z jaspisu.
Biały tytoń, co pachnie o zmierzchu,
Gdy się idzie wieczorem tą ścieżką,
A w dzień trawa tam pachnie i mięta…
 Syn:
Pamiętam.
 Matka:
A pod drzewem wśród kwiatów jabłoni
Stoją: Zofia, Tadeusz, Antoni.
Mają białe niedzielne ubrania,
A na bryczce Jarosław i Hania,
A wśród nich ja stoję uśmiechnięta,
Czy pamiętasz synu?
 Syn:
Nie pamiętam.
Chociaż czasem ze snu mnie obudzi
Cień i obraz osłabły jak echo,
Nie pamiętam już twarzy i ludzi,
Nie pamiętam twojego uśmiechu.
Mów mi matko o drzewach i krzakach,
Tam za murem szumiących, za bramą,
Mów o gwiazdach, kamieniach i ptakach
Lecz o ludziach już nie mów mamo.

Na rzece

  


„Na rzece”- Antoni Słonimski
W letni, mglisty poranek o wschodzie,
W młode ręce wzięliśmy wiosła,
Czy pamiętasz, jak cicho te łodzie,
Jak łagodnie rzeka je niosła?
Dziś wspominam z obrazem tej rzeki
Mgły wnoszące się, czerwień wschodu
I horyzont upojnie daleki
I drażniący, rześki powiew chłodu.
I wspominam do dzisiaj w zachwycie
Brzeg młodości we mgle ginący,
Gdy nas porwał i poniósł przez życie,
Prąd burzliwy, wartko płynący.
 I dziś nas niosą te prądy rwące,
Rwące serca zmęczone w biegu,
Gdy na skronie nasze siwiejące,
Opada mrok drugiego już brzegu.

Brak komentarzy: