Tapicernia pl.
Noc miłosne do uszu szeptała sekreta,
Kiedy drżąca, wzruszona z pięknych ust Romea
Pierwsze pocałowanie swe miłosne wzięła
Ledwie trzynaście wiosen licząca Julietta.
Kiedy drżąca, wzruszona z pięknych ust Romea
Pierwsze pocałowanie swe miłosne wzięła
Ledwie trzynaście wiosen licząca Julietta.
Noc swe czarne, gwieździste namioty rozpięła,
Gdy z werońskiej dzieweczki wykwitła kobieta…
Nie plamiła ciemności zaranna planeta,
Gdy w ramionach królewskich Sulamit tonęła.
Gdy z werońskiej dzieweczki wykwitła kobieta…
Nie plamiła ciemności zaranna planeta,
Gdy w ramionach królewskich Sulamit tonęła.
Noc jest porą miłości i błysku rapiera.
O nocy, w aragońskich ogrodach pachnąca!…
Gdy do nóg don Juana upadła Elwira,
O nocy, w aragońskich ogrodach pachnąca!…
Gdy do nóg don Juana upadła Elwira,
We łzach słodkiej miłości i żalu tonąca.
Już lampa gaśnie… Książkę zamykam Szekspira..
O nocy… nocy pusta, samotnie płynąca.
Już lampa gaśnie… Książkę zamykam Szekspira..
O nocy… nocy pusta, samotnie płynąca.
o późnym zimowym świcie – kiedy zaczynam od nowa
Antoni Słonimski – Mgła na morzu
30 października 2015donka
Mariusz Lewandowski
Nad cichym, sennym morzem mgła gęsta się włóczy,
I spada niska, ciężka, jak dymy z ogniska,
Okręt, jak koń zbłąkany nocą wśród pastwiska,
Rży żałośnie. Dzwon jęczy i syrena huczy.
I spada niska, ciężka, jak dymy z ogniska,
Okręt, jak koń zbłąkany nocą wśród pastwiska,
Rży żałośnie. Dzwon jęczy i syrena huczy.
Zatopiony, zagubiony, w mlecznobiałej tuczy,
Latarnia słabym światłem na próżno rozbłyska;
Kiedy wzrok nasz bezsilny nic nie widzi z bliska,
Ucho szelesty chwytać najcichsze się uczy.
Latarnia słabym światłem na próżno rozbłyska;
Kiedy wzrok nasz bezsilny nic nie widzi z bliska,
Ucho szelesty chwytać najcichsze się uczy.
Jam jest jako ten okręt i serce me słucha,
Czy we mgle nie zadzwoni głos podobny brzmieniem,
przepojony tym samym lękiem i cierpieniem.
Czy we mgle nie zadzwoni głos podobny brzmieniem,
przepojony tym samym lękiem i cierpieniem.
Zanim wchłonie mnie czasu wieczna ciemność głucha,
Co uspokoi serce i uciszy ducha,
Płynę, wołam wśród nocy i przemijam cieniem.
Co uspokoi serce i uciszy ducha,
Płynę, wołam wśród nocy i przemijam cieniem.
Antoni Słonimski – Młodość
12 stycznia 2013donka
Zaczęło się już dawno i do dzisiaj trwa.
Zaszumiały sylaby jak liście na wietrze
I wzruszenie nad słowem wibruje i drga.
Jak nad kwiatami latem rozgrzane powietrze.
Zaczęło się już dawno, za młodzieńczych lat,
Gdy słowo było szeptem, wstydliwą spowiedzią.
Tysiąca słońc, co przyjdą i spłyną na świat.
Młodość była jak brama i jak mroczna sień,
Wiodąca w marmurowe, słoneczne arkady.
Dzisiaj słońce jest słońcem. Wydłuża się w cień.
Noc jest ciemna. Zmrok szary, a poranek blady.
Jest tylko to, co jest. W ramach ścisłych miar
Otworzył się świat wielki. Wszystko jest możliwe.
Lecz kiedy i dlaczego, jak zginął ten czar,
Co sączył sen prawdziwy w życie nieprawdziwe?
Zaczęło się już dawno i do dzisiaj trwa.
Skłócone, niespokojne, wciąż jeszcze niezgodne,
To, co czyni, że serce, że usta są głodne.
To, co czyni, że serce i że głos mój drga
Antoni Słonimski – Mgła na morzu
10 listopada 2010donka

Antoni Słonimski
Mgła na morzu
Nad cichym sennym morzem mgła gęsta się włóczy
I spada niska, ciężka, jak dymy z ogniska.
Okręt,jak koń zbłąkany nocą wśród pastwiska,
Rży żałośnie. Dzwon jęczy i syrena huczy.
Zatopiony,zgubiony w mlecznobiałej tuczy,
Latarni słabym światłem na próżno rozbłyska;
Kiedy wzrok nasz bezsilny nic nie widzi z bliska,
Ucho szelesty chwytać najcichsze się uczy.
Jam jest jako ten okręt, i serce me słucha,
Czy we mgle nie zadzwoni głos podobny brzmieniem,
Przepojony tym samym lękiem i cierpieniem.
Zanim wchłonie mnie mroku senna ciemność głucha,
Co uspokoi serce i uciszy ducha,
Płynę,wołam wśród nocy i przemijam cieniem.
l wrzesień…69 -a rocznica wybuchu II wojny światowej, a jednocześnie początek nowego roku szkolnego – dla „pierwszaków” radość, a dla reszty uczniów smutny koniec wakacji.
ALARM

„UWAGA! Uwaga! Przeszedł!
Koma trzy!”
Ktoś biegnie po schodach.
Trzasnęły gdzieś drzwi.
Ze zgiełku i wrzawy
Dźwięk jeden wybucha rośnie,
Kołuje jękliwie,
Głos syren – w oktawy
Opada – i wznosi się jęk:
„Ogłaszam alarm dla miasta Warszawy!”
Koma trzy!”
Ktoś biegnie po schodach.
Trzasnęły gdzieś drzwi.
Ze zgiełku i wrzawy
Dźwięk jeden wybucha rośnie,
Kołuje jękliwie,
Głos syren – w oktawy
Opada – i wznosi się jęk:
„Ogłaszam alarm dla miasta Warszawy!”
I cisza
Gdzieś z góry
Brzęczy, brzęczy, szumi i drży.
I pękł
Głucho w głąb
Raz, dwa, trzy,
Seria bomb.
Gdzieś z góry
Brzęczy, brzęczy, szumi i drży.
I pękł
Głucho w głąb
Raz, dwa, trzy,
Seria bomb.
To gdzieś dalej. nie ma obawy.
Pewnie Praga.
A teraz bliżej, jeszzce bliżej.
Tuż, tuż.
Krzyk jak strzęp krwawy.
I cisza, cisza, która się wzmaga.
„Uwaga! Uwaga!
Odwołuję alarm dla miasta Warszawy!”
Pewnie Praga.
A teraz bliżej, jeszzce bliżej.
Tuż, tuż.
Krzyk jak strzęp krwawy.
I cisza, cisza, która się wzmaga.
„Uwaga! Uwaga!
Odwołuję alarm dla miasta Warszawy!”
Nie, tego alarmu nikt już nie odwoła.
ten alarm trwa.
Wyjcie, syreny!
Bijcie, werble, płaczcie, dzwony kościołów!
Niech gra
Orkiestra marsza spod Wagram,
Spod Jeny.
Chwyćcie ten jęk, regimenty,
Bataliony – armaty i tanki,
niech buchnie,
Niech trwa
W płomieniu świętym „Marsylianki”!
ten alarm trwa.
Wyjcie, syreny!
Bijcie, werble, płaczcie, dzwony kościołów!
Niech gra
Orkiestra marsza spod Wagram,
Spod Jeny.
Chwyćcie ten jęk, regimenty,
Bataliony – armaty i tanki,
niech buchnie,
Niech trwa
W płomieniu świętym „Marsylianki”!
Kiedy w południe ludzie wychodzą z kościoła
Kiedy po niebie wiatr obłoki gna,
Kiedy na Paryż ciemny spada sen,
Któż mi tak ciągle nasłuchiwać każe?
Któż to mnie budzi i woła?
Kiedy po niebie wiatr obłoki gna,
Kiedy na Paryż ciemny spada sen,
Któż mi tak ciągle nasłuchiwać każe?
Któż to mnie budzi i woła?
Słyszę szum nocnych nalotów.
Płyną nad miastem. To nie samoloty.
Płyną zburzone kościoły,
Ogrody zmienione w cmentarze,
Ruiny, gruzy, zwaliska,
Ulice i domy znajome z dziecinnych lat,
Traugutta i Świętokrzyska,
Niecała i Nowy Świat.
I płynie miasto na skrzydłach sławy,
I spada kamieniem na serce. Do dna.
Ogłaszam alarm dla miasta Warszawy.
Niech trwa!
Płyną nad miastem. To nie samoloty.
Płyną zburzone kościoły,
Ogrody zmienione w cmentarze,
Ruiny, gruzy, zwaliska,
Ulice i domy znajome z dziecinnych lat,
Traugutta i Świętokrzyska,
Niecała i Nowy Świat.
I płynie miasto na skrzydłach sławy,
I spada kamieniem na serce. Do dna.
Ogłaszam alarm dla miasta Warszawy.
Niech trwa!
Słonimski Antoni
Nauka

Nauczyli mnie mnóstwa mądrości,
Logarytmów, wzorów i formułek,
Z kwadracików, trójkącików i kółek
Nauczali mnie nieskończoności.
Logarytmów, wzorów i formułek,
Z kwadracików, trójkącików i kółek
Nauczali mnie nieskończoności.
Rozprawiali o „cudach przyrody”
Oglądałem różne tajemnice:
W jednym szkiełku „życie w kropli wody”
W innym zaś – „kanały na księżycu”.
Oglądałem różne tajemnice:
W jednym szkiełku „życie w kropli wody”
W innym zaś – „kanały na księżycu”.
Mam tej wiedzy zapas nieskończony;
2ПR i H2SO4,
Jabłka, lampy, Cookes’y i Newtony,
Azot, wodór, zmiany atmosfery.
2ПR i H2SO4,
Jabłka, lampy, Cookes’y i Newtony,
Azot, wodór, zmiany atmosfery.
Wiem o kuli, napełnionej lodem,
O bursztynie, gdy się go pociera…
Wiem, że ciało, pogrążone w wodę
Traci tyle, ile… etcetera.
O bursztynie, gdy się go pociera…
Wiem, że ciało, pogrążone w wodę
Traci tyle, ile… etcetera.
Ach, wiem jeszcze, że na drugiej półkuli
Słońce świeci, gdy u nas jest ciemno!
Różne rzeczy do głowy mi wkuli,
Tumanili nauką daremną.
Słońce świeci, gdy u nas jest ciemno!
Różne rzeczy do głowy mi wkuli,
Tumanili nauką daremną.
I nic nie wiem, i nic nie rozumiem,
I wciąż wierzę biednymi zmysłami,
Że ci ludzie na drugiej półkuli
Muszą chodzić do góry nogami.
I wciąż wierzę biednymi zmysłami,
Że ci ludzie na drugiej półkuli
Muszą chodzić do góry nogami.
I do dziś mam taką szkolną trwogę:
Bóg mnie wyrwie – a stanę bez słowa!
- Panie Boże! Odpowiadać nie mogę,
Ja… wymawiam się, mnie boli głowa…
Bóg mnie wyrwie – a stanę bez słowa!
- Panie Boże! Odpowiadać nie mogę,
Ja… wymawiam się, mnie boli głowa…
Trudna lekcja. Nie mogę od razu.
Lecz nauczę się… po pewnym czasie…
Proszę! Zostaw mnie na drugie życie
Jak na drugi rok w tej samej klasie.
Lecz nauczę się… po pewnym czasie…
Proszę! Zostaw mnie na drugie życie
Jak na drugi rok w tej samej klasie.
Julian Tuwim

Słonimski Antoni
Rozmowa z ciszą
Po dniach utrapień, zgiełku, wrzawy,
Kiedy wytchnienia przyjdzie chwila,
Gdy głowa sennie się przychyla
I w ciszy płynie czas łaskawy,
Kiedy się pióro chwieje w dłoni,
Bezwolne nad stronicą czystą,
Gdy srebrna cisza w uszach dzwoni,
Wsłuchaj się w ciszę tę srebrzystą.
Bo nie w zwycięstwach pyrrusowych,
Triumfach, klęskach i zmaganiu
Odnajdziesz prawdy głos surowy,
Ale w tej ciszy i w słuchaniu.
Jak ktoś, co wstrzymał się przed progiem,
Nim zrobił pierwszy krok w nieznane,
Zapomnij rany otrzymane,
Pojednaj się z wczorajszym wrogiem,
Rzuć pychę, która w bezsenności
Groźnym rozrasta się koszmarem,
A spokój smutki twe uprości,
Właściwą im przywróci miarę.
Kiedy wytchnienia przyjdzie chwila,
Gdy głowa sennie się przychyla
I w ciszy płynie czas łaskawy,
Kiedy się pióro chwieje w dłoni,
Bezwolne nad stronicą czystą,
Gdy srebrna cisza w uszach dzwoni,
Wsłuchaj się w ciszę tę srebrzystą.
Bo nie w zwycięstwach pyrrusowych,
Triumfach, klęskach i zmaganiu
Odnajdziesz prawdy głos surowy,
Ale w tej ciszy i w słuchaniu.
Jak ktoś, co wstrzymał się przed progiem,
Nim zrobił pierwszy krok w nieznane,
Zapomnij rany otrzymane,
Pojednaj się z wczorajszym wrogiem,
Rzuć pychę, która w bezsenności
Groźnym rozrasta się koszmarem,
A spokój smutki twe uprości,
Właściwą im przywróci miarę.

Antoni Słonimski
Credo
Łotrem jest, kto w młodości znosi kompromisy,
Kogo nęci brzuch pełny lub wypchana kiesa…
Łotrem jest, kto nie marzy, jak ten z Cervantesa,
Aby słońca dosięgnąć złotym ostrzem spisy.
Godzien wzgardy, kto jeno pełnej szuka misy
I kto iskier mieczami śmiałości nie krzesa,
Kogo wstrzyma w zapędzie ostrożności kresa,
Kto nie lata jak orły – lecz stąpa jak lisy.
I kto iskier mieczami śmiałości nie krzesa,
Kogo wstrzyma w zapędzie ostrożności kresa,
Kto nie lata jak orły – lecz stąpa jak lisy.
Młodość winna być nagła i ostra jak klinga.
Fale życia pruć chyżo jak łódka wikinga,
Śmiałym okiem w najdziksze przenikać ostępy,
Fale życia pruć chyżo jak łódka wikinga,
Śmiałym okiem w najdziksze przenikać ostępy,
Nim przezornej starości wiek nadejdzie tępy,
Zanim los, orle skrzydła łamiący na strzępy,
Nie zmieni piór skrzydlatych na pióra flaminga.
Zanim los, orle skrzydła łamiący na strzępy,
Nie zmieni piór skrzydlatych na pióra flaminga.
Od pewnego czasu na forum Klubu Seniora toczy się dyskusja o Żydach.Często ten temat przewija się w poezji.Przeważnie są to wiersze smutne, pisane w czasie Zagłady lub po.
Elegia miasteczek żydowskich

Nie masz już, nie masz w Polsce żydowskich miasteczek,
W Hrubieszowie, Karczewie, Brodach, Falenicy
Próżno byś szukał w oknach zapalonych świeczek,
I śpiewu nasłuchiwał z drewnianej bóżnicy.
Znikły resztki ostatnie, żydowskie łachmany,
Krew piaskiem przysypano, ślady uprzątnięto
I wapnem sinym czysto wybielono ściany
Jak po zarazie jakiejś lub na wielkie święto.
W Hrubieszowie, Karczewie, Brodach, Falenicy
Próżno byś szukał w oknach zapalonych świeczek,
I śpiewu nasłuchiwał z drewnianej bóżnicy.
Znikły resztki ostatnie, żydowskie łachmany,
Krew piaskiem przysypano, ślady uprzątnięto
I wapnem sinym czysto wybielono ściany
Jak po zarazie jakiejś lub na wielkie święto.
Błyszczy tu księżyc jeden, chłodny, blady, obcy,
Już za miastem na szosie, gdy noc się rozpala,
Krewni moi żydowscy, poetyczni chłopcy,
Nie odnajdą dwu złotych księżyców Chagala.
Już za miastem na szosie, gdy noc się rozpala,
Krewni moi żydowscy, poetyczni chłopcy,
Nie odnajdą dwu złotych księżyców Chagala.
Te księżyce nad inną już chodzą planetą,
Odfrunęły spłoszone milczeniem ponurym.
Już nie ma tych miasteczek, gdzie szewc był poetą,
Zegarmistrz filozofem, fryzjer trubadurem.
Odfrunęły spłoszone milczeniem ponurym.
Już nie ma tych miasteczek, gdzie szewc był poetą,
Zegarmistrz filozofem, fryzjer trubadurem.
Nie ma już tych miasteczek, gdzie biblijne pieśni
Wiatr łączył z polską piosnką i słowiańskim żalem,
Gdzie starzy żydzi w sadach pod cieniem czereśni
Opłakiwali święte mury Jeruzalem.
Wiatr łączył z polską piosnką i słowiańskim żalem,
Gdzie starzy żydzi w sadach pod cieniem czereśni
Opłakiwali święte mury Jeruzalem.
Nie ma już tych miasteczek, przeminęły cieniem,
I cień ten kłaść się będzie między nasze słowa,
Nim się zbliżą bratersko i złączą od nowa
Dwa narody karmione stuleci cierpieniem.
I cień ten kłaść się będzie między nasze słowa,
Nim się zbliżą bratersko i złączą od nowa
Dwa narody karmione stuleci cierpieniem.
Antoni Słonimski
Władysław Szlengel

Obrachunek z Bogiem,
A może zamroczył mnie trunek
Siedzieliśmy razem Bóg i ja
I robiliśmy rachunek…
Bóg był starszym panem
O spojrzeniu pełnym łaski
Miał siwą długą brodę
I chodził bez opaski…
O spojrzeniu pełnym łaski
Miał siwą długą brodę
I chodził bez opaski…
Kenkarty wprawdzie nie miał
Bo przybył prosto z raju
Lecz miał obywatelstwo
Podobno… – Urugwaju
Bo przybył prosto z raju
Lecz miał obywatelstwo
Podobno… – Urugwaju
Wyjąłem dużą księgę
A Pan Bóg Watermana
Otwarłem konto – wiara
I rzekłem… proszę pana
A Pan Bóg Watermana
Otwarłem konto – wiara
I rzekłem… proszę pana
Mam lat trzydzieści dwa
Lat sytych albo biedy
Dotychczas Panie Boże
Otwarty miałem kredyt
Lat sytych albo biedy
Dotychczas Panie Boże
Otwarty miałem kredyt
Mówiono: módl się
Ja się modliłem
Mówiono: pość – -
pościłem…
Ja się modliłem
Mówiono: pość – -
pościłem…
Przez ciężkie postu dni
Bez kropli wody w ustach
Dla wielkiej chwały Twej
i urojonych ustaw
Bez kropli wody w ustach
Dla wielkiej chwały Twej
i urojonych ustaw
W męczących smugach świec
W tumulcie izb bóźniczych
Modliłem się byś mógł
uczynki moje zliczyć
W tumulcie izb bóźniczych
Modliłem się byś mógł
uczynki moje zliczyć
Mówiono mi „nie kradnij”
nie kradłem
nie kradłem
Mówiono: nie jedz świniny…
(lubię) – nie jadłem
(lubię) – nie jadłem
Mówiono: Bóg tak chce…
Mówiono: Boża Droga
Mówiono: nie cudzołóż…
Wstrzymałem się…dla Boga
Mówiono: Boża Droga
Mówiono: nie cudzołóż…
Wstrzymałem się…dla Boga
Mówiono nie zabijaj! nie zabijałem
Nie miej Boga nade mną – nie miałem…
Nie miej Boga nade mną – nie miałem…
Są różne miłe święta
Są różne trudne święta
Po dziesięć razy na rok
Są różne trudne święta
Po dziesięć razy na rok
Kazano mi pamiętać
Kazano siedzieć w kuczce
Pić gorzkie, jadać macę…
Pokuty różne czynić
i zaniedbywać pracę
Pić gorzkie, jadać macę…
Pokuty różne czynić
i zaniedbywać pracę
Rzemieniem ściskałem ręce
Księgi zżerałem nocą
i umartwiałem ciało
Przepraszam, pytam – po co?
Księgi zżerałem nocą
i umartwiałem ciało
Przepraszam, pytam – po co?
Mówiłem:Bóg pomoże
Mówiłem: Bóg ocali
Wierzyłem: Pan Bóg ze mną
Mówiłem: i tak dalej…
Mówiłem: Bóg ocali
Wierzyłem: Pan Bóg ze mną
Mówiłem: i tak dalej…
Spójrz no, popatrz w księgę
Rzecz jasna, oczywista
Patrz! karta Twoich zasług
w stosunku do mnie – czysta…
Rzecz jasna, oczywista
Patrz! karta Twoich zasług
w stosunku do mnie – czysta…
Biją mnie w twarz
- Nie uciekam
Jak zwierz tropiony z nory w norę
Czekam… a Ty nic…
- Nie uciekam
Jak zwierz tropiony z nory w norę
Czekam… a Ty nic…
Głodno mi chłodno i tęskno
Droga wciąż dziksza, daleka
Pusto – wokoło, martwo
Nie płaczę…- czekam…
Droga wciąż dziksza, daleka
Pusto – wokoło, martwo
Nie płaczę…- czekam…
Na wiatr więc wyrzucone
Błagania posty lament
i sto tysięcy modlitw
i pół miliona”Amen”…
Błagania posty lament
i sto tysięcy modlitw
i pół miliona”Amen”…
Co Ty mi dajesz dziś
Za wszystkie me uczynki
Ten blok…
Tę blaszkę…plac –
Te bony – czy Treblinki?
Za wszystkie me uczynki
Ten blok…
Tę blaszkę…plac –
Te bony – czy Treblinki?
Czy jeszcze czekasz bym
Pojutrze jak testament
Pod pruski idąc gaz
Powiedział jeszcze „Amen”?
Pojutrze jak testament
Pod pruski idąc gaz
Powiedział jeszcze „Amen”?
No mów coś, proszę mów –
Rachunek wyjm z ukrycia
Otwarte księgi – patrz! –
Wspólniku mego życia…
Rachunek wyjm z ukrycia
Otwarte księgi – patrz! –
Wspólniku mego życia…
Ten miły starszy pan,
z którym przy stole piłem
Ołówek wziął do ręki i rzekł…
i tu się przebudziłem
z którym przy stole piłem
Ołówek wziął do ręki i rzekł…
i tu się przebudziłem
Czy to był zwykły sen? –
Czy też mnie zmorzył trunek? –
Lecz do dziś nie wiem jak
się skończyło obrachunek
Czy też mnie zmorzył trunek? –
Lecz do dziś nie wiem jak
się skończyło obrachunek
„ Wołaniew nocy„
Wiersze lipiec – wrzesień 1942
Wiersze lipiec – wrzesień 1942
Cmentarz w Laskach pod Warszawą.
7 listopada 2013donka
W Puszczy Kampinoskiej, na podwarszawskich wydmach, przytulony do prostej Kaplicy Laskowej, pachnącej żywicą niekoronowanych pni sosnowych, rozpościera się cmentarz z rzędami drewnianych krzyży. Śródleśny cmentarz w Laskach nad wyraz ubogi, ciszą absolutną wypełniony, swoiście zaniedbany, gdzie w piasku lasu chowani są zmarli… krypt sie tam nie buduje.
Jest to miejsce spoczynku wielu z wyboru bo – jak powtarzał ostatni z odchodzących współzałożycieli Lasek, ks. Antoni Marylski – „u nas się tak przyjemnie leży…”
Na cmentarzu w Laskach pod wysokimi krzyżami z nieociosanego brzozowego drewna i przywaleni bryłą kamienną pochowani są ludzie spośród inteligencji warszawskiej, poeci i pisarze, plastycy i rzeźbiarze, artyści i twórcy, siostry zakonne i księża, potomkowie rodów arystokratycznych i szlacheckich, żołnierze Armii Krajowej, pracownicy, wychowawcy i wychowankowie Zakładu w Laskach oraz członkowie rodzin mieszkających przy Zakładzie.
Śródleśny cmentarz w Laskach – fot. Andrzej Szkoda
W Laskach spoczęły prochy Jana Lechonia ekshumowane z cmentarza Calvary w dzielnicy Queen’s w Nowym Jorku.
Stało sie zadość życzeniu Poety wyrażonemu w wierszu z roku 1941:
To, w co tak trudno nam uwierzyć,
Kiedyś sie przecież stanie jawą,
Wiec pomyślałem: chciałbym leżeć
Tam gdzie mój ojciec – pod Warszawą
Antoni Słonimski po śmierci żony, malarki Janiny Konarskiej-Słonimskiej w roku 1975 napisał wiersz Laski.
Laski
Nie zostałaś w szpitalnej pościeli
Umęczona, uśpiona chorobą,
Nie odeszłaś bo nic nie rozdzieli
Mnie i ciebie, gdy już będę z tobą.
Umęczona, uśpiona chorobą,
Nie odeszłaś bo nic nie rozdzieli
Mnie i ciebie, gdy już będę z tobą.
Aż do chwili tej wszystko się liczy
Do połowy tylko i niepełnie
I niemało mnie czeka goryczy
Zanim ciszą rozgościsz się we mnie.
Do połowy tylko i niepełnie
I niemało mnie czeka goryczy
Zanim ciszą rozgościsz się we mnie.
A gdy znajdę się już przy twym boku,
Gdy cmentarne oplotą nas bluszcze,
Znów twe oczy zajaśnieją w mroku
Powtórzone w błękitach jak w lustrze.
Gdy cmentarne oplotą nas bluszcze,
Znów twe oczy zajaśnieją w mroku
Powtórzone w błękitach jak w lustrze.
I w tym świetle które się powtarza
Utrwalone w głębinach zwierciadła
Znów powstaniesz ze mną od ołtarza
Tak jak wtedy młodzieńczo pobladła.
Utrwalone w głębinach zwierciadła
Znów powstaniesz ze mną od ołtarza
Tak jak wtedy młodzieńczo pobladła.
Antoni Słonimski
W rok później, 4 lipca 1976, tragicznie zmarły Poeta został pochowany obok swojej żony na cmentarzu w Laskach.
Testamentem zapisał prawa autorskie swych utworów Zakładowi dla Niewidomych w Laskach.
Symbolem cmentarza jest krzyż – krzyż cierpień ludzkich i
ukojenia.
Fot. Bartosz Bobkowski
Chrystus Laskowy
W kaplicy z leśnych bierwion
na prostym twardym drzewie
umarł w wieńcu z kłosów
ukrzyżowany bosy
Władca Niebiosów
na prostym twardym drzewie
umarł w wieńcu z kłosów
ukrzyżowany bosy
Władca Niebiosów
Na każdy Jego zgon
spiżowy dźwięczał dzwon
i niósł się echem w Laskach
jak śpiewna Boża łaska
spiżowy dźwięczał dzwon
i niósł się echem w Laskach
jak śpiewna Boża łaska
A krzyż się stawał niebem
i był codziennym chlebem
i był codziennym chlebem
Bo w cieniu leśnych bierwion
na prostym twardym drzewie
ukrzyżowany bosy
dawał się Pan Niebiosów.
na prostym twardym drzewie
ukrzyżowany bosy
dawał się Pan Niebiosów.
Siostra Maria Gratia Zaleska
/z tomu Wiersze, Asyż 1978./
W Laskach pochowany też został były premier III Rzeczpospolitej Tadeusz Mazowiecki.
19 kwietnia minęła 66 rocznica wybuchu powstania w gettcie warszawskim.
Roman Brandstaetter
Josel Rakower prawuje się z Bogiem.
Rakower był ostatnim z całej swojej rodziny.
Wszyscy zginęli – żona i pięcioro dzieci od hitlerowskich kul i bagnetów.

Błogosławiony bądź Panie,
Ze uczyniłeś mnie synem Izraela,
Synem ludu najbardziej nieszczęśliwego
Pośród wszystkich ludów świata
Wierzę w Ciebie,
Boże Abrahama, Izaaka i Jakuba,
Chociaż wszystko uczyniłeś,
Abym w Ciebie nie wierzył.
Wierzę w Twoje prawo,
Chociaż czyny Twoje
Są niesprawiedliwe.
Powiedz, Panie,
Co jeszcze uczynisz przeciw nam,
Zanim oblicze Twoje
Znów ku nam zwrócisz?
Czy nie wolno nam wiedzieć
Zmęczonym,
Poniżonym,
Grzebanym żywcem,
Hańbionym,
Palonym,
Oplwanym -
Jak długo potrwa Twój gniew?
Panie,Panie,
Czy Ty jesteś Bogiem naszym,
Czy Bogiem morderców?
Panie, w gorzkości duszy mojej
Nie mogę Cię chwalić za zło,
Które przeciw nam czynisz,
Ale chwalę Cię
Za Twoją przerażającą wielkość,
Straszną i potężną i niezachwianą,
Albowiem cierpienie,
Które nam zadałeś,
Ani Cię nie pomniejszyło,
Ani Tobą nie zachwiało.
Panie przyszedłem na świat,
Abym w Ciebie wierzył,
I wypełniał Twoje przykazania,
I wielbił Imię Twoje,
Ty jednak wszystko uczyniłeś,
Abym w Ciebie nie wierzył.
Ale nie odwiedziesz mnie z drogi mojej,
Boże mój,
Boże moich praojców!
To Ci się nie uda!
Odebrałeś mi żonę
I dzieci,
I dom,
I majątek,
Uczyniłeś mnie ochłapem mięsa
Rzuconego między wściekłe wilki,
Naznaczyłeś mnie piętnem hańby,
Ale ja w Ciebie nie przestanę wierzyć
I będę Cię miłował
Na przekór Tobie samemu,
Na przekór Twojej woli,
Boże,
Który wszystko uczyniłeś,
Abym o Tobie zwątpił!
Szema Israel, Adonaj Elochenu, Adonaj Ehad!
Wiersz znaleziony w getcie
napisany przez żydowskiego chłopca.

Od jutra…
Od jutra będę smutny, od jutra.
Dzisiaj jednak będę szczęśliwy:
Do czego służy smutek, do czego?
Dlatego, że wieje nieprzychylny wiatr?
Dlaczego mam się dzisiaj martwić o jutro?
Może jutro będzie wszystko jasne…
Może jutro zabłyśnie już słońce.
I nie będzie żadnego powodu do smutku….
Od jutra będę smutny, od jutra.
Dzisiaj jednak będę szczęśliwy:
Do czego służy smutek, do czego?
Dlatego, że wieje nieprzychylny wiatr?
Dlaczego mam się dzisiaj martwić o jutro?
Może jutro będzie wszystko jasne…
Może jutro zabłyśnie już słońce.
I nie będzie żadnego powodu do smutku….
Od jutra będę smutny, od jutra.
Ale dzisiaj, dzisiaj będę szczęśliwy
i powiem do każdego smutnego dnia:
Od jutra będę smutny…..
i powiem do każdego smutnego dnia:
Od jutra będę smutny…..
Dzisiaj nie….
Antoni Słonimski
Rozmowa Matki z Synem
Matka:
Tam za murem jest droga i szosa,
Która prosto prowadzi w niebiosa,
A przez niebo płynie wielka rzeka,
A tą rzeką, pamiętasz z daleka,
Płyną białe ogromne okręta…
Która prosto prowadzi w niebiosa,
A przez niebo płynie wielka rzeka,
A tą rzeką, pamiętasz z daleka,
Płyną białe ogromne okręta…
Pamiętam.
Tam za murem jest ogród irysów,
Liście srebrne a płatki z jaspisu.
Biały tytoń, co pachnie o zmierzchu,
Gdy się idzie wieczorem tą ścieżką,
A w dzień trawa tam pachnie i mięta…
Liście srebrne a płatki z jaspisu.
Biały tytoń, co pachnie o zmierzchu,
Gdy się idzie wieczorem tą ścieżką,
A w dzień trawa tam pachnie i mięta…
Pamiętam.
A pod drzewem wśród kwiatów jabłoni
Stoją: Zofia, Tadeusz, Antoni.
Mają białe niedzielne ubrania,
A na bryczce Jarosław i Hania,
A wśród nich ja stoję uśmiechnięta,
Czy pamiętasz synu?
Stoją: Zofia, Tadeusz, Antoni.
Mają białe niedzielne ubrania,
A na bryczce Jarosław i Hania,
A wśród nich ja stoję uśmiechnięta,
Czy pamiętasz synu?
Nie pamiętam.
Chociaż czasem ze snu mnie obudzi
Cień i obraz osłabły jak echo,
Nie pamiętam już twarzy i ludzi,
Nie pamiętam twojego uśmiechu.
Mów mi matko o drzewach i krzakach,
Tam za murem szumiących, za bramą,
Mów o gwiazdach, kamieniach i ptakach
Lecz o ludziach już nie mów mamo.
Chociaż czasem ze snu mnie obudzi
Cień i obraz osłabły jak echo,
Nie pamiętam już twarzy i ludzi,
Nie pamiętam twojego uśmiechu.
Mów mi matko o drzewach i krzakach,
Tam za murem szumiących, za bramą,
Mów o gwiazdach, kamieniach i ptakach
Lecz o ludziach już nie mów mamo.
![]() |
„Na rzece”- Antoni Słonimski
W letni, mglisty poranek o wschodzie, W młode ręce wzięliśmy wiosła, Czy pamiętasz, jak cicho te łodzie, Jak łagodnie rzeka je niosła?
Dziś wspominam z obrazem tej rzeki
Mgły wnoszące się, czerwień wschodu I horyzont upojnie daleki I drażniący, rześki powiew chłodu.
I wspominam do dzisiaj w zachwycie
Brzeg młodości we mgle ginący, Gdy nas porwał i poniósł przez życie, Prąd burzliwy, wartko płynący.
I dziś nas niosą te prądy rwące,
Rwące serca zmęczone w biegu, Gdy na skronie nasze siwiejące, Opada mrok drugiego już brzegu. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz