Nie umiem być srebrnym aniołem
ni gorejącym krzakiem –
tyle Zmartwychwstań już przeszło
a serce mam byle jakie.
Tyle procesji z dzwonami –
tyle już Alleluja –
a moja świętość dziurawa
na ćwiartce włoska się buja.
Wiatr gra mi na kościach mych psalmy
jak na koślawej fujarce –
żeby choć papież spojrzał
na mnie – przez białe swe palce.
żeby choć papież spojrzał
na mnie – przez białe swe palce.
Żeby choć Matka Boska
przez chmur zabite wciąż deski –
uśmiech mi Swój zesłała
jak ptaszka we mgle niebieskiej.
I wiem, gdy łzę swoją trzymam
jak złoty kamyk z procy –
zrozumie mnie mały Baranek
z najcichszej Wielkiej Nocy.
Pyszczek położy na ręku
sumienia wywróci podszewkę –
serca mojego ocali
czerwoną chorągiewkę.
Wszystkim moim Drogim Czytelnikom i Miłośnikom Poezji życzę spokojnego, zdrowego i pełnego ciepła rodzinnego świętowania oraz nadziei i wiary w lepsze jutro.
WIELKANOC 2025.
Piękny wiersz, jak i wszystkie u Ciebie!
OdpowiedzUsuńZdrowia, radości i pięknych chwil każdego dnia!