Strony

czwartek, 24 kwietnia 2025

Za siedmioma górami

 



Za siedmioma górami

Za siedmioma lasami

W sąsiednim osiedlu

Przy następnej ulicy

O kilka klatek dalej


Za ścianą



Żyje


Drugi człowiek


Maria Kuś



środa, 23 kwietnia 2025

Włodzimierz Wysocki - Kozioł ofiarny (Kazioł otpuscienija)

 

Był raz sobie las, nie pamiętam gdzie,
otóż w lesie tym pewien kozioł żył,
taki zwykły cap, ot - ni be, ni me,
wzorem wszystkich kóz śmierdział, jadł i pił,


snuł się kozioł po ostępach rozsiewając kozi smród,
czasem meczał, jak to kozioł, coś głupiego,
z oczu starał się zejść, słowem, robił co mógł,
żeby tylko nie czepiano się do niego.

Cicho sobie żył, cały czas się pasł,
nie potrafił ni wierzgać, ni bóść, ni gryźć,
lecz któregoś dnia zdecydował las,
że ofiarnym kozłem ma kozioł być.

Kiedy czasem wilk owcę sobie zje,
albo kilka kur zdusi cichcem lis,
kozła wzywa się, i za grzechy te
kozłu daje się parę razy w pysk,


nie sprzeciwiał się przemocy i cierpliwie znosił los,
zawsze cichy był, ofiarny i pokorny,
nawet niedźwiedź mawiał: "Chłopcy, kozioł to jest ktoś,
przywiązałem się do tej paskudnej mordy!"


Orzekł leśny sejm: kozioł to nasz skarb,
choć przygłupie to, odkupuje zło,
trzeba kozła strzec, kozioł tego wart,
i poza nasz las nie wypuszczać go!


A on sobie żył jakby nigdy nic,
tylko poczuł chęć do niewinnych psot,
zającowi chciał rogi w tyłek wbić,
Z krzaków krzyknął raz, że niedźwiedź jest łotr,


a gdy znowu brał po pysku za to, co nabroił wilk,
bo faktycznie wilk naturę ma dość podłą,
nagle spiął się kozioł w sobie i niedźwiedzi wydał ryk,
choć nie zwrócił nikt uwagi na ten odgłos. 


Wkrótce cały las naszła taka myśl:
skoro wilk i lis się ze sobą żrą,
to niech rządzi ten, kto nie umie gryźć,
kozioł, jasna rzecz, kozioł, tylko on! 

słysząc to wypiął dumnie pierś,
wrzasnął: Poszli won, teraz ja tu pan,
teraz każdy mi będzie z ręki jeść,
teraz, wasza mać, mordy skuję wam!

Poodbieram przywileje, zaprowadzę nowy ład,
porozstawiam was po kątach jak należy,
żaden ssak mi nie podskoczy, żaden płaz i żaden gad,
ja ze wszystkich najważniejsze jestem zwierzę!

Oj, niejeden z was będzie ziemię gryźć,
jeśli tylko coś strzeli mu do łba,
co do grzechów zaś, wiedzcie, że od dziś
o tym, co jest złe, decyduję ja!

Był raz sobie las, nie pamiętam gdzie,
kozioł twardo w nim dzierżył rządów ster,
ostre rogi miał i spojrzenie złe,
zasmakował mu krwawy wilczy żer,

a koźlęta poszły dziarsko młodym wilkom wycisk dać,
żaden wilczek bić się z nimi nie odważy,
skoro tatuś rządzi w lesie, no to czego tu się bać,
fajnie mordę komuś skuć pod okiem władzy!

Tak to kozioł wszedł na tak zwany szczyt,
niech więc dalszy ciąg nie zaskoczy was,
niedźwiedź, ryś i dzik, borsuk, lis i wilk...
dziś ofiarnych kozłów pełen las.


Włodzimierz Wysocki.

poniedziałek, 21 kwietnia 2025

Jan Brzechwa - Przyjście wiosny

 

Naplotkowała sosna,
że już się zbliża wiosna.

Kret skrzywił się ponuro:
„Przyjedzie pewnie furą”.

Jeż się najeżył srodze:
„Raczej na hulajnodze”.

Wąż syknął: „Ja nie wierzę.
Przyjedzie na rowerze”.

Kos gwizdnął: „Wiem coś o tym.
Przyleci samolotem”.

„Skąd znowu - rzekła sroka -
Ja jej nie spuszczam z oka
I w zeszłym roku, w maju,
Widziałam ją w tramwaju”.


„Nieprawda! Wiosna zwykle
Przyjeżdża motocyklem!”

„A ja wam to dowiodę,
Że właśnie samochodem”.

„Nieprawda, bo w karecie!”
„W karecie? Cóż pan plecie?
Oświadczyć mogę krótko,
Przypłynie własną łódką”.

A wiosna przyszło pieszo -
Już kwiaty z nią się śpieszą,
Już trawy przed nią rosną
I szumią: „Witaj wiosno!”. 

niedziela, 20 kwietnia 2025

Ks. Jan Twardowski - Wielkanocny Pacierz

 




Nie umiem być srebrnym aniołem 
ni gorejącym krzakiem –
tyle Zmartwychwstań już przeszło 
a serce mam byle jakie.


Tyle procesji z dzwonami –
tyle już Alleluja –
a moja świętość dziurawa
na ćwiartce włoska się buja.



Wiatr gra mi na kościach mych psalmy
jak na koślawej fujarce –
żeby choć papież spojrzał
na mnie – przez białe swe palce.

Żeby choć Matka Boska
przez chmur zabite wciąż deski –
uśmiech mi Swój zesłała
jak ptaszka we mgle niebieskiej.

I wiem, gdy łzę swoją trzymam
jak złoty kamyk z procy –
zrozumie mnie mały Baranek
z najcichszej Wielkiej Nocy.

Pyszczek położy na ręku
sumienia wywróci podszewkę –
serca mojego ocali
czerwoną chorągiewkę.


Wszystkim moim Drogim Czytelnikom i Miłośnikom Poezji życzę  
spokojnego, zdrowego i pełnego ciepła rodzinnego  świętowania oraz nadziei i wiary w lepsze jutro.

WIELKANOC  2025.

środa, 16 kwietnia 2025

Pan Hilary po śląsku.

 Popularny wiersz Juliana Tuwima o Panu Hilarym w gwarze  śląskiej:


OKULARY


Loto, tyro pan Hilary, do dekla mu piere
Bo kajś ten boroczek posioł swoi brele.
Szuko w galotach, kabot obmacuje,
Przewraco szczewiki, psińco znajduje.
Bajzel w szranku i w byfyju
Tera leci do antryju.
"Kurde" - woła - "kurde bele!
Ktoś mi rombnoł moi brele!"
Wywraco leżanka i pod nią filuje,
Borok sie wnerwio, gnatow już nie czuje.
Sztucho w kachloku, kopie w kredynsie,
Glaca spocona, caly się trzynsie.
Pieroński brele na amyn kajś wcisnyło
Za oknym już downo blank sie sciymniło
Do zrzadla oroz zaglondo Hilary-
Aż mu po puklu przefurgły ciary.







 Spoziyro na kichol, po łepie sie puko,
Bo znejdly sie brele - te, co tak ich szukoł.
Czy to ni ma gańba? - Powiydzcie sami,
Mieć brele na nosie a szukać pod ryczkami.
__________________
                                                

wtorek, 15 kwietnia 2025

Szymon Mucha - Albert Camus

 

Ciekawe co się z tobą dzieje,
Mistrzu Albercie, jesteś t a m ?
Jesteś, czy nie ma cię w popiele?


Jeżeli jesteś, powiedz nam...
Czy są gdzieś Bogi zbuntowane
Przeciwko sensom swoich dzieł,
Czy poprawiają je – zbawiając,

Są Bogi? Powiedz! Tak, czy nie?
A śmierć, czy może być szczęśliwa?
Choćby w ramionach, choćby z nią –
Czy jest piękniejsza, niż jej rywal –
Cholernie smutny, zwykły zgon?

A oceany, ciepłe morza?
Kobiety, absynt, gorzka sól?
Czy samym szczęściem cię tam głodzą
I zapomniałeś, co to ból –

Ten pierwszy przedsmak ukojenia –
Cierpienie – bo bez niego nic,
Jest tam cierpienie, czy go nie ma?
Można szczęśliwie w i e c z n i e żyć?

Czy można tam odchodzić, wracać,
Jeśli to nieruchomy świat?
Może to tylko miejsce straceń,

Mistrzu Albercie,
Nie mów – „Tak...”


*** Albert Camus, do którego autor wiersza kieruje pytania- to znany  francuski pisarz i noblista autor  książki "Obcy" przedstawiającej losy człowieka wyobcowanego w świecie zła i hipokryzji'

niedziela, 13 kwietnia 2025

Pablo Neruda - Powoli umiera ten, kto..


Pablo Neruda (1904-1973; właśćiwie Ricardo Eliécer Nefiali Reyes Besualto) –
poeta chilijski, jeden z najwybitniejszych poetów latynoamerykańskich XX wieku,

laureat Nagrody Nobla za 1971r.



Powoli umiera ten, kto nie podróżuje, kto nie czyta, ten kto nie słucha muzyki, ten kto nie obserwuje.

Powoli umiera ten, kto staje się niewolnikiem przyzwyczajenia, ten kto odtwarza codziennie te same ścieżki, ten kto nigdy nie zmienia punktów odniesienia, ten kto nigdy nie zmienia koloru swojego ubioru, ten kto nigdy nie porozmawia z nieznajomym

Powoli umiera ten, kto unika pasji i wielu emocji, które przywracają oczom blask i serca naprawiają.

Powoli umiera ten kto siebie nie kocha,

kto nie pozwala sobie pomóc,

kto przechodzi przez życie ciągle narzekając na własne nieszczęście lub na deszcz który pada.

Powoli umiera ten kto rezygnuje z własnego projektu przed rozpoczęciem go,

kto nie pyta o to, czego nie zna i nie rozumie,


ten kto nie podejmuje ryzyka spełnienia swoich marzeń, 

ten kto chociaż raz w życiu nie odłożył na bok racjonalności.




Nie pozbawiaj się możliwości bycia szczęśliwym!!!

Pablo Neruda 

sobota, 12 kwietnia 2025

Kornel Makuszyński - MARKIZA PISZE LIST

 
Markiza pisze list: " O, mój jedyny,
Krwią ukochany i serdeczną męką...
Świt już do okien mych zagląda siny,
Kiedy do ciebie drżącą piszę ręką.

Serce ci moje w tym posyłam liście,
A pocałunkiem każda jest litera,
O, jakże kocham ciebie płomieniście...
Spojrzyj mi w oczy... na płacz mi się zbiera.

Ty sercem moim, jak król Francją włada,
Jeden jedyny, wybrany z tysiąca...
Spójrz: od tęsknoty choram jest i blada...
Całuję oczy twoje dziwnie drżąca..."










Markiza z trudem sobie przypomina,
W galerii wspomnień przegląda obrazy
I woła pazia ? paź kolano zgina:

"Przepisz mi, paziu, ten list dziesięć razy!..."

Kornel Makuszyński 

piątek, 11 kwietnia 2025

Zbigniew Herbert - Guziki



Pamięci kapitana
Edwarda Herberta * 


Tylko guziki nieugięte
przetrwały śmierć świadkowie zbrodni
z głębin wychodzą na powierzchnię
jedyny pomnik na ich grobie



są aby świadczyć Bóg policzy
i ulituje się nad nimi
lecz jak zmartwychwstać mają ciałem
kiedy są lepką cząstką ziemi
przeleciał ptak przepływa obłok
upada liść kiełkuje ślaz
i cisza jest na wysokościach
i dymi mgłą katyński las
tylko guziki nieugięte
potężny głos zamilkłych chórów
tylko guziki nieugięte
guziki z płaszczy i mundurów

Zbigniew Herbert

*kapitan Edward Herbert był bliskim kuzynem poety Zbigniewa Herberta. Po wybuchu II wojny światowej na początku walk obronnych  został aresztowany przez Sowietów. i przetrzymywany w obozie w Kozielsku. Wiosną 1940 został wywieziony w transporcie do Katynia i tam rozstrzelany przez funkcjonariuszy NKWD.   28 lipca 2000 został pochowany na terenie późniejszego Polskiego Cmentarza Wojennego w Katyniu.

czwartek, 10 kwietnia 2025

Nikos Chadzinikolau - Poeta






POETA

Syn zapytał,
czym jest poezja.
Pokazałem mu ptaka z rozpiętymi skrzydłami.
A przecież widziałem ptaki odarte z piór.

Pokazałem mu drzewo z zielonymi gałęziami.
A przecież widziałem gałęzie skręcone w pętle.

Pokazałem mu kobietę z dzieckiem na ręku.
A przecież widziałem kobiety
trzymające zasztyletowane brzuchy...

Nikos Chadzinikolau

Wisława Szymborska - Męskie gospodarstwo




Należy do tych mężczyzn, co wszystko chcą robić sami.
Trzeba go kochać łącznie z półkami i szufladami,
Z tym, co na szafkach, w szafkach i co spod szafek wystaje.
Nie ma rzeczy, co nigdy na nic się nie przydaje.
Świdry, młotki, obcęgi, dłutka, tygle i fiolki,
kłęby sznurków i sprężyn i druty od parasolki,
powyciskane tubki, pozasychane kleje,
słoiki duże, małe, w których coś tam mętnieje,
asortyment kamyków, kowadełko, imadło,
budzik, a dookoła to, co z niego wypadło,
martwy żuk w mydelniczce, prócz tego ta flaszka,
na której własnoręcznie wymalowana jest czaszka,
listwy krótkie i długie, wtyczki, uszczelki, klamry
trzy piórka kurki wodnej znad jeziora Mamry,
kilka korków z szampana uwięzłych w cemencie,
dwa szkiełka osmalone przy eksperymencie
stos deszczułek i sztabek, kartoników i płytek,
z których był albo będzie przypuszczalny pożytek,
jakieś trzonki do czegoś, skrawki skór, strzępy koca,
mnogość kluczy i gwoździ i bardzo chłopięca proca...

A gdyby - zapytałam - wyrzucić stąd to czy owo?
Mężczyzna, którego kocham, spojrzał na mnie surowo

Wisława Szymborska

środa, 9 kwietnia 2025

Dorota Kiersztejn Pakulska - Pomiędzy tak i nie





Tak czy nie
Dylemat ten
Wisi nad nami jak miecz Damoklesa
Kładzie się pomiędzy dniem a nocą

Coś wciąż jest nie tak
Nie tak nie tak

A przecież jesteśmy niezwykle cywilizowani
Bardziej niż kiedykolwiek wszystkowiedzący

Wciąż obawiamy się wojny
Banalnie umieramy z głodu




Więc szukamy
w kartach tarota
wśród kart historii

W jądrze atomu
w strukturze białka
w kosmosie


W masowych grobach
Podnosimy powiekę trupom
Poszukiwania są na wielką skalę


Hawking zagląda do czarnych dziur
Nachyla się jak nad wielką beczką
W nadziei że ujrzy mrugające oko Boga

No więc raczej tak czy nie

Nad naszym dylematem
wszechświat
z filozoficznym spokojem
bezszelestnie
tworzy i unicestwia coraz to nowe światy
zderza ze sobą galaktyki

I wszystko rozgrywa się na tej ciasnej przestrzeni
granicy cieńszej niż włos

Pomiędzy tak i nie
Nie i tak
Tak czy nie

Dorota Kiersztejn Pakulska

wtorek, 8 kwietnia 2025

JULIAN TUWIM - Jesień.


Kobieta w oknie - Tamara Łempicka



Wiem... Siadłaś teraz przy oknie
I patrzysz...
Kasztan pożołkły przed twym oknem stoi
I liście roni... jesienne liście...
Deszcz kropi... kasztan moknie,
Wiem: siadłaś teraz przy oknie,
Jesienią ci się w dobrych oczach smutki,
Te twoje smutki: dziwne... przypomniane...
Lecą, lecą z kasztanu liście,
Powiędłe, obłąkane,
Szelestnie naziem się kładą,
Żałobnie... złociście...
— A może świeci słońce?
. . . . . . . . . . . . . . . . .
A ja wiem, że ty myślisz o mnie,
Bo byłem u ciebie wczora...
Pamiętasz? smuciłem się ogromnie,
Bom miał od ciebie jechać,
(...Cichości, cichości jesienna...)

Bom miał od ciebie jechać,
Nie patrzeć już w twe dobre oczy
Ani do ciebie się uśmiechać,
(...Cichości... cichości jesienna...)
Uśmiechać się, jak Pani chora,
Co w wielkiej sali kona...
Ja byłem u ciebie wczora,
Ja wiem...
— A może świeci słońce?
. . . . . . . . . . . . . . . . .
Na ulicy nikogo nie ma,
Ciche, ciche jest twoje miasteczko,
Tylko lecą z kasztanu liście,
A kasztan moknie, moknie...
Siedzisz, moja miła, przy oknie,
Siedzisz, moja dobra, przy oknie,
Moje jasne, kochane słoneczko,
Moje smutne, nienazwane szczęście!

...W pokoju zegar cyka,
Jak co dzień, jak co chwila,
(Lecą, lecą z kasztanu liście...
...Cichości, cichości jesienna...)

Takaś ty już zmęczona,
Senna,
Główka na bok się przechyla,
Łza w oczętach zalśniła —
— Ach, o czymżeś się zamyśliła?
— Ach, czemużeś się zasmęciła?
I ja tu taki samy...
Ja też...
Tak się już dobrze znamy,
Tak się już dobrze znamy...
— Wiesz?
— — Lecą z kasztanu liście,
Żałobne, obłąkane,
Naziem się kładą złociście,
A kasztan moknie, moknie,
Siedzisz, moja dobra, przy oknie,
Siedzisz, moja miła, przy oknie...
— A może świeci słońce?

 Julian Tuwim.

poniedziałek, 7 kwietnia 2025

Korab-Brzozowski Stanisław - Na życia scenie / Ten Boga Nie Zna



Korab-Brzozowski Stanisław

(1876- -1901) - poeta symbolista, tłumacz, przedstawiciel młodopolskiej cyganerii artystycznej, 
Był synem poety romantycznego Karola Brzozowskiego i bratem Wincentego Korab-Brzozowskiego, również poety. Nie kultywował jednak rodzinnej tradycji wędrownego poety-pieśniarza, preferował  raczej życie "lwa salonowego". Należał do kręgu cyganerii "dzieci szatana " Stanisława Przybyszewskiego.
W 1901 roku Stanisław Korab-Brzozowski popełnił samobójstwo, prawdopodobnie z powodu zawodu miłosnego.




Na życia scenie

Myśmy aktorzy na życia scenie
I wszyscy mamy rozdane role:
Jeden z koroną kroczy na czole,
Posłuch znajduje na swe skinienie.

Drugi łatane nosi odzienie,
Żyje nieznany, wśród tłumów w dole,
Trud ma w udziale, gorycze, bole,
I w nędzy wyda ostatnie tchnienie.

Lecz, królu, nie bądź dumny z swej roli!
I tyś aktorem, i tyś w niewoli,
I słuchać musisz też reżysera.

A w piątym akcie z autora woli
zarówno żebrak, jak król, umiera,
Kurtyna spada na znak suflera.




Ten Boga Nie Zna

Kto nie znał czarnej godziny tęsknoty
I walk wewnętrznych z duszy huraganem;
Komu nie tkwiły cierpień w duszy groty
I kto nie zadrżał przed uczuć wulkanem:
Ten Boga nie zna!

Kto łzy nie wylał na widok nędzarza
I łez nie otarł płaczącemu bratu;
Kto nie oglądał grobowców cmentarza
I kto tęsknego nie ma wspomnień kwiatu;
Ten Boga nie zna!

Kto poza sobą już nie widzi świata;
Kto się nie uznał w Wszech harmonii dźwięku
Tonem, co z ducha Arcymistrza wzlata,
I brzmi radością, lub kona wśród jęku:
Ten Boga nie zna!

Komu służalstwa nie ciążą okowy;
Kto do tyrana nóg trwożliwie pełza
I kto sprośnymi niewolnika słowy
Ducha swojego górny polot kiełza:
Ten Boga nie zna!

Kto głosu serca nie pytał o radę,
A zawsze tylko rozumem się rządzi;
Kto drugim nie niósł życia lecz zagładę
I kto jest pewien, że nigdy nie błądzi:
Ten Boga nie zna!


Korab-Brzozowski Stanisław -

czwartek, 3 kwietnia 2025

Czartoryski Aleksander - BYĆ DO PARY

 Niejeden pan, bardziej dojrzały,
by nie powiedzieć o nim, stary,
problem mieć może, duży, mały
z tym, czy nadaje się do pary.

Samotne życie ma swe plusy.
Pan przede wszystkim nic nie musi.
Z Panią pojawią się… minusy,
choć Jej obecność nieraz kusi.

A skąd wynika to kuszenie,
co trzyma Pana w swojej mocy?
Wyjaśnia proste to stwierdzenie:
nie lubi Pan samotnych nocy…

… gdy kładzie się do swego łóżka,
w wygodne i przestronne łoże…
ta druga, pusta wciąż poduszka,
to pamięć o tym, co być może.



Pan Nieznajomą taką stwarza,
z którą by było tak przyjemnie,
jakby – tak sobie wyobraża –
aniołem miała być codziennie.

Lecz jak to jest w rzeczywistości?
Anioł nie sięga ideału,
ma zwykłe, ludzkie przypadłości.
Oczy otwiera Pan pomału,

co dnia dostrzega coś nowego,
co obraz tęsknot mu odmienia.
Nie wolno tego, lub owego…
Pani ma swe… przyzwyczajenia.




Pani zaczyna… meblowanie,
bo to robiła całe życie.
Pan więc, jak mebel, w kącie stanie,
bo tam wygląda należycie.

Nie przyjdzie Pani to do głowy,
że to nie żadne klocki lego,
że Pan jest żywy, czuły, zdrowy
i nie nadaje się do tego.

Pan może inne ma nawyki,
nie wie, że czegoś „nie wypada”.
Przez codzienności skryte wnyki
sens bycia w parze gdzieś przepada.

Pan już dostrzega, nie bez racji
– nie chodzi o niczyją winę –
jak wielkiej trzeba akceptacji,
by lat minionych zmyć patynę.

Potrzeba ciepła, życzliwości,
dać więcej, niźli by się brało,
by w dwoje w jednej żyć miłości…
Oby się komuś to udało.

Czartoryski Aleksander 

Tomasz Jastrun - Lekcja religii z księdzem Twardowskim

 

Mówił o Matce Boskiej
łagodnie tak bardzo łagodnie
Jakby była płochliwą sarną

Zamknięty w czarnej sutannie
Patrzył na mnie z góry
A ja mnożyłem swoje siedem lat
Przez dziesięć wątpliwości

Teraz mam o kilkadziesiąt lat więcej
I odpowiednio więcej wątpliwości
Można by z nich już niemal
Zbudować bezbożny kościół

Lecz od tamtego czasu
Przychodzi do mnie często
Płochliwa sarna
Spogląda łagodnie
I wątpi we mnie

Tomasz Jastrun 

środa, 2 kwietnia 2025

Poezja Indian .

 

Śpiew o życiu i śmierci

Czy odejdę, jak umierają kwiaty?
Czy bez śladu zniknie kiedyś moje imię?
Czy nie pozostanie nic ze mnie na ziemi?
Nawet kwiaty, nawet śpiewy!
Co moje serce ma począć?



Czy na próżno przychodzimy żyć,
na próżno wschodzimy na ziemi?

                                        *

Przychodzimy tylko spać, przychodzimy tylko śnić:
To nieprawda, to nieprawda, że na ziemię przychodzimy żyć.
Przychodzimy się przemieniać wiosną w trawy:
Nasze serca zaczynają się zielenić i otwierać swoje korony,
Kwiatem jest to nasze ciało: kwiatów kilka daje i usycha.

                                        *

Och, po raz drugi nie ma powrotu na ziemię,
O, władcy Cziczimeków!
Bądźmy szczęśliwi!
Czy kwiaty kto z sobą zabiera do krainy śmierci?
Wypożyczono nam je, nic więcej.
Prawdą jest to, że odchodzimy.
Porzucamy kwiaty, śpiewy i ziemię.
Prawdą jest to, że odchodzimy.

                                        *

Jeżeli tylko tutaj, na ziemi,
Są kwiaty i śpiewy,
Niech będą naszym bogactwem,
Niech będą naszą ozdobą,
Cieszmy się nimi.

                                        *

Ach, gdyby można żyć zawsze!
Ach, gdyby nie trzeba umierać!
Żyjemy z sercem rozdartym,
Z hukiem w nas biją piorunu,
Nadzorowani i napastowani
Żyjemy z sercem rozdartym.
Musimy cierpieć.
Ach, gdyby można żyć zawsze!
Ach, gdyby nie trzeba umierać!




Pieśń Indian - *** Żądza nieśmiertelności











Jestem jak pijany, płaczę, cierpię:
jeżeli wiem, mówię i przedstawiam to sobie:
obym nigdy nie zmarł,
obym nigdy nie zginął!

Tam, gdzie nie ma śmierci,
tam, gdzie się triumfuje - podążam:
obym nigdy nie zmarł,
obym nigdy nie zginął!
 





Pieśń Indian - * * * (Jedynie spać przyszliśmy...)

Jedynie spać przyszliśmy,
jedynie śnić przyszliśmy:
nie jest prawdą, nieprawdą jest,
że przyszliśmy na ziemię, żeby żyć.

W trawę wiosenną przyszliśmy się zamienić:
udaje się zazielenić naszym sercom,
udaje się im rozchylić płatki;
kwiatem jest nasze ciało:
daje kilka kwiatów i
schnie.


wtorek, 1 kwietnia 2025

Po wyborach


PO  WYBORACH. - autor nieznany:

Bardzo wpływowy poseł umiera na ciężką chorobę. Jego dusza trafia do Nieba i wita go Święty Piotr. - Witaj w Niebie. Zanim tu zamieszkasz, musimy rozwiązać tylko jeden problem. Mamy to pewne zasady i nie jestem pewien, co z tobą zrobić. - Jak to co - wpuśćcie mnie - mówi poseł. Cóż, chciałbym, ale mamy polecenia z samej góry. - Zrobimy tak - spędzisz jeden dzień w Piekle i jeden dzień w Niebie. Potem możesz sobie wybrać, gdzie chcesz spędzić wieczność. Serio, ja już wiem - chcę trafić do Nieba - mówi poseł. Wybacz, ale mamy swoje zasady.


Po tych słowach, Święty Piotr odprowadza go do windy i poseł zjeżdża w dół, dół, dół wprost do Piekła. Drzwi otwierają się i poseł jest pośrodku pełnego zieleni pola golfowego. W tle jest restauracja, a przed nią stoją wszyscy jego przyjaciele oraz inni politycy, którzy pracowali z nim. Wszyscy są szczęśliwi i świetnie się bawią. Podbiegają do posła i witają go, ściskają oraz wspominają stare dobre czasy, gdy bogacili się kosztem zwykłych ludzi. Potem grają w golfa, a następnie jedzą kolację z kawiorem i czerwonym winem. Jest także Szatan który jest naprawdę fajnym i sympatycznym gościem - świetnie się bawi i tryska humorem opowiadając dowcipy. Poseł bawi się tak doskonale, że nim się zorientuje, minie jego czas. Wszyscy ściskają go i machają na pożegnanie, gdy winda rusza w górę


Winda jedzie, jedzie i jedzie - aż drzwi się otwierają w Niebie, gdzie czeka na niego Święty Piotr. Czas odwiedzić Niebo. I tak mijają 24 godziny, w których mąż stanu spędza czas z duszyczkami na skakaniu z chmurki na chmurkę, graniu na harfach i śpiewaniu. Bawią się całkiem nieźle i nim się zorientuje, doba mija i powraca Święty Piotr.


- Cóż - spędziłeś jeden dzień w Piekle i jeden dzień w Niebie. Wybierz zatem swój los. Poseł myśli chwilkę i odpowiada. Cóż, nigdy nie myślałem, że to powiem. To znaczy - w Niebie jest naprawdę cudownie, ale myślę, że lepiej mi będzie w Piekle. Tak więc Święty Piotr odprowadza go do windy i poseł jedzie w dół, dół, dół... - wprost do Piekła.


                      Giotto di Bondone, Sąd Ostateczny ǀ ok. 1305,

Otwierają się drzwi i... poseł jest pośrodku pustyni pokrytej śmieciami i odpadkami. Widzi wszystkich swoich przyjaciół ubranych w szmaty, zbierających śmieci do czarnych, plastikowych toreb. Nagle podchodzi do posła Szatan i klepie go po ramieniu. "Nie rozumiem! - mówi senator. Jeszcze wczoraj było tu pole golfowe, restauracja, jedliśmy kawior, tańczyliśmy i bawiliśmy się świetnie. Teraz jest tu tylko pustynia pełna śmieci, a moi przyjaciele wyglądają strasznie! Szatan spogląda na posła, uśmiecha się i mówi: - Wczoraj mieliśmy kampanię wyborczą! A dziś na nas zagłosowałeś. Już jest po wyborach...

Źródło: "Listy z krainy snów"