Etykiety

piątek, 28 lutego 2025

Czesław Miłosz - To jedno


Dolina i nad nią lasy w barwach jesieni.
Wędrowiec przybywa, mapa go tutaj wiodła,

A może pamięć. Raz, dawno, w słońcu,
Kiedy spadł pierwszy śnieg, jadąc tędy
Doznał radości, mocnej, bez przyczyny,
Radości oczu. Wszystko było rytmem
Przesuwających się drzew, ptaka w locie,
Pociągu na wiadukcie, świętem ruchu.

Wraca po latach, niczego nie żąda.
Chce jednej tylko, drogocennej rzeczy:
Być samym czystym patrzeniem bez nazwy,
Bez oczekiwań, lęków i nadziei,
Na granicy, gdzie kończy się ja i nie-ja.

Czesław Miłosz

środa, 26 lutego 2025

Ks.Jan Twardowski - Ręce

 
Swietlana Terakowska

Twoje ręce – mamusiu
Dobre jak szafirek po deszczu
Jak czajki towarzyskie
Przyniosły mnie na świat
Kołysały
Ustawiały na podłodze
Sadzały na stołku
Mówiły że motyl dzwoni
Że młodych grzybów nie sposób rozeznać
Uczyły trzymać łyżkę, by nie trafiała do ucha
Rozróżniać klon od jaworu
Prowadziły przy oknie po ciemku
Po ziemi co czernieje jak szpak
Suche i ciepłe
Za słabe
Żeby wyprowadzić mnie z tego świata.

ks. Jan Twardowski.

wtorek, 25 lutego 2025

Poezja NARCYZY ŻMICHOWSKIEJ


Narcyza Żmichowska, urodzona 4 marca 1819 roku w Warszawie była jedną z najbardziej niezwykłych kobiet XIX wieku, należała do grona kobiet, które nie godziły się na podporządkowanie konserwatywnym zasadom narzucanym przez społeczeństwo.   W tamtych czasach edukacja dziewcząt ograniczała się głównie do nauki prowadzenia domu i zajmowania pozycji pomocniczej względem mężczyzn. Narcyza natomiast dążyła do zdobycia wykształcenia na poziomie równym mężczyznom, co było wówczas odważnym krokiem. stanowiącym  inspirację dla wielu pokoleń Polek dążących  do samorealizacji i niezależności. Jej słowa: "Uczcie się, jeśli możecie; umiejcie, jeśli potraficie i myślcie o tym, żebyście same sobie wystarczyły, bo w razie potrzeby nikt na was z opieką i wsparciem nie czeka" pozostają aktualne do dziś. Przez lata jej dorobek bywał zapomniany, dziś, gdy świat  otworzył się na głos kobiet, postać Żmichowskiej odzyskuje należne jej miejsce w historii polskiej literatury i feminizmu.



PEWNOŚĆ

Ludzie, ludzie, wy nie wiecie,
Że jest szczęście na tym świecie:
Patrzeć w niebo, gonić okiem
Za gwiazdeczką, za obłokiem,
Słuchać pieśni, która śpiewa
Naszej duszy duch przyrody,
W głosie ptasząt, w dźwięku wody,
W szeleszczących listkach drzewa;
I nawzajem wysnuć z siebie
Pieśń piękniejszą, pieśń marzenia,
O aniołach i o niebie
I w szlachetne uderzenia
Wybić wszystkie serca bicia,
I żyć pełnią swego życia,
Mieć za sobą lat niewiele,
Mieć przed sobą szczęścia wieki,
W sobie duszę, która śmiele
Dąży w przyszłość, w kraj daleki,
W kraj z pięknością i swobodą -
Snem miłości, czucia, wiary
Kochać, wierzyć, czuć bez miary,
Być kochaną - umrzeć młodą -

Ludzie, ludzie, czyż nie wiecie,
Że to szczęście jest na świecie!

Narcyza Żmichowska




Narcyza Żmichowska, rysunek nieznanego autora ze zbiorów Boya Żeleńskiego
Dla ukochanych

Jeśli w ostatnią sądu godzinę,
Bóg każdą moją przypomni winę,
I sprawiedliwą zechce dać karę,
Za brak nadziei, za słabą wiarę,
Za dobre chęci spełzłe na niczym,


Za próżne dobrych uczynków ręce,
Za mylne ścieżki w świecie zwodniczym,
Za podźwięk skargi w każdej piosence,
Za źle użyte zdolności moje,
Za samolubne łzy i uśmiechy,
Za marne troski i niepokoje,
Za wszystkie błędy, za wszystkie grzechy -
Jeśli mnie z gniewnej wyroków szali
Do piekła strąci - to z piekieł proga
Jeszcze wyżebrzę litość od Boga,

Bo powiem - żeście wy mnie kochali. 

Narcyza Żmichowska

Ryszard Krynicki - Módlmy się





Módlmy się

za żywych umarłych,
za niezrodzonych i nienarodzonych,
za bratobójców i za samobójców,
za niewolników
i za ofiary przemocy,
za wywyższonych i za poniżonych,
za biednych i za ubogich,
za zapomnianych i za tych,
o których nie chcemy pamiętać.


Módlmy się
o ludzką śmierć.

O zniesienie kary śmierci.

Nie módlmy się o zwycięstwo:
módlmy się o wytrwanie.

O Twe ośmielamy się modlić
nad nami czuwanie.

Ciebie prosimy:
bądź,

usłysz nas

i wysłuchaj

Ryszard Krynicki

poniedziałek, 24 lutego 2025

Agnieszka Osiecka - Polskie życie



Pytają przy deserze
i u więziennych bram,
co nam ta noc zabierze
i co daruje nam.

Czernieją miejskie wieże,
siwieje nieba błam…
Co nam ta noc zabierze
i co daruje nam?

Zasiądźmy znów za stołem
i jak za dawnych lat
wspomnienia niewesołe
zamieńmy w śmieszny żart.

Kobiety naszych marzeń
niech przy nas siądą tuż,
to nic, że na zegarze
późna godzina już.

Za nasze polskie życie,
za takie, jakie jest,
wypijmy wódki łyczek
z domieszką cichych łez…

I niech serdeczne gniewy
na chwilę pójdą w kąt,
bo my jak morskie mewy
w tym domu mamy ląd.

piątek, 21 lutego 2025

Józef Baran - Pochwała zapominania


mal. Wojciech Siudmak


 Bądź pochwalona
dziuro w pamięci
siostrzyczko opatrznościowa
która ulżyłaś nam w drodze


tyle się wysypało
tak mało zostało


gdyby nie ty
upadlibyśmy dawno
pod ciężarem


ty sprawiasz że co ciężkie
staje się znów lekkie
co parzyło do bąbli
nie grzeje ni ziębi
otwieramy ramiona
i idziemy dalej

- umarł dzień
niech żyje dzień -
wołamy


przez ciebie płynie
rwąca rzeka
jak pies nam liże rany
zabiera twarze i rozmowy
przynosi w zamian nowe


bądź pochwalona
dziuro w pamięci
siostrzyczko opatrznościowa
która ulżyłaś nam w drodze


tyle się wysypało
tak mało zostało
gdyby nie ty
upadlibyśmy dawno
pod ciężarem


ty sprawiasz że co ciężkie
staje się znów lekkie
co parzyło do bąbli
nie grzeje ni ziębi
otwieramy ramiona
i idziemy dalej


- umarł dzień
niech żyje dzień -
wołamy


przez ciebie płynie
rwąca rzeka
jak pies nam liże rany
zabiera twarze i rozmowy
przynosi w zamian nowe

Józef Baran 

SZCZĘŚCIE * * *


Krzysztof Kamil Baczyński   - Pieśń o szczęściu






* * *
Dziś rano cały świat kupiłem
za jedno serce cały świat ...
nad gwiazdy szczęściem się wybiłem,
nad czas i morskie głębie lat ...

Gorące morza sercem płyną -
pozłocie nieprzebytych sław,
gdzieś rzeki nocy mnie wyminą
w głębokich morzach złotych traw ..

Chcę czerwień zerwać z kwiatów polnych,
czerwienią nocy spalić krew,
jak piersi nieba chcę być wolny,
w chmury się wbić w koronach drzew ...

Krzysztof Kamil Baczyński








Julian Tuwim "Szczęście" 



Nieciekaw jestem świata,
Ogromnych, pięknych miast:
Nie więcej one powiedzą,
Jak ten przydrożny chwast.

Nieciekaw jestem ludzi,
Co nauk zgłębili sto:
Wystarczy mi pierwszy lepszy,
Wystarczy mi byle kto.

I ksiąg nie jestem ciekaw
- Możecie ze mnie drwić -
Wiem ja bez ksiąg niemało
I wiem, co znaczy żyć.

Usiadłem sobie pod drzewem,
Spokojny jestem i sam -
O, Boże! O, szczęście moje!
Jakże dziękować Ci mam?

Julian Tuwim 





 SZCZĘŚCIE -  Krystyna Jabłońska






Co to jest szczęście? - częste pytanie.
Odpowiedź złożona, ja jednak odpowiem,
bo dla mnie szczęściem, móc dawać coś z siebie
dla tych których kocham, i obcych w potrzebie.

Każda życzliwie wyciągnięta ręka,
uśmiech na twarzy i w oczach zmęczonych,
drobny gest wdzięczności - to przecież tak mało,
a znaczy tak wiele w szarej codzienności.

To dom rodzinny, ściany, cztery kąty
i jego progi przyjaźnie skrzypiące.
Po dniu pełnym zmagań, po trudach i znoju,
spieszymy do portu - oazy spokoju.





Szczęściem jest dzień jasny, co po nocy wstaje
i wieczór wytchnienia w gronie osób bliskich
i czyste sumienie, gdy bez żadnych wahań,
zapiszę spełnione uczynki - na zyski.

Szczęściem samo życie, które nam jest dane,
jeżeli rozważnie kierujemy sterem,
wszakże tyle piękna można dostrzec wokół
i tak dużo dobra, gdy dobro się sieje.

Daleko szukamy co mamy tak blisko,
wciąż się rozglądamy, chcemy z życia wszystko.
Tyle w świecie złego, zawiści i krzyku,
a szczęście przysiadło cichutko w kąciku

Krystyna Jabłońska

środa, 19 lutego 2025

Zbigniew Zamachowski -



Pablo Picasso

 ***
człowiek
nie jest przewidziany na tak długo
jak mu się zdaje

Forma
żałośnie nietrwała
z aspiracjami
do doskonałości


nie uwzględnia
chorób
leczonych współczuciem
jedynie

wojen
ćwiartujących w bezkształt
bezruch
i wstyd

Czasu -
wschodów i zachodów
wyciosanych z tego samego kawałka
Słońca

Człowiek
jest wiecznie tymczasowy
jak rzeka
wiatr zachwyt 


Zbigniew Zamachowski 



Wisława Szymborska - Urodzony





Więc to jest jego matka.
Ta mała kobieta.
Szarooka sprawczyni.

Łódka, w której przed laty
przypłynął do brzegu.
 
To z niej się wydobywał
na świat,
na niewieczność.
 
Rodzicielka mężczyzny,
z którym skaczę przez ogień.


 Więc to ona, ta jedyna,
co go sobie nie wybrała
gotowego, zupełnego.

 


Sama go pochwyciła
w znajomą mi skórę,
przywiązała do kości
ukrytych przede mną.
 
Sama mu wypatrzyła
jego szare oczy,
jakimi spojrzał na mnie.
 
Więc to ona, alfa jego.
Dlaczego mi ją pokazał.
 
Urodzony.
Więc jednak i on urodzony.
Urodzony jak wszyscy.
Jak ja, która umrę.
 
Syn prawdziwej kobiety.
Przybysz z głębin ciała.
Wędrowiec do omegi.
 
Narażony
na nieobecność swoją
zewsząd,
w każdej chwili.
 
A jego głowa
to jest głowa w mur
ustępliwy do czasu.
 
A jego ruchy
to są uchylenia
od powszechnego wyroku.
 
Zrozumiałam,
że uszedł już połowę drogi.
 
Ale mi tego nie powiedział,
nie.
 
— To moja matka —
powiedział mi tylko.


Wisława Szymborska 

wtorek, 18 lutego 2025

Jadwiga Zgliszewska - Światło





Światło jest blaskiem wtedy
gdy się wyłania z ciemności
jak tratwa ratunkowa
wśród morza obojętności

to okruch serdeczności
płynący z serca co było
już lodu bryłą

to ciepły dotyk dłoni
kogoś dawno nie spotkanego
gdy nagle przyjdzie
w długo odkładane odwiedziny



to skalna półka
na drodze taternika
którą wyczuła noga
w odpowiedniej chwili
jak poręcz nad przepaścią

światło to lampa
rozświetlająca mroki
błądzącym
we wszystkich labiryntach
rzeczywistości

Jadwiga Zgliszewska 

niedziela, 16 lutego 2025

Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Czymże jest młodość.



Daniel Ridgway Knight



Czymże jest młodość bez miłości?
Jest jako gwiazda bez promieni,
jako oaza bez strumieni,
jest jako róży kwiat bez woni,
jak bezowocny kwiat jabłoni,
jest jako pszczelny ul bez miodu,
jak pyszny pałac bez ogrodu.


Czym jest, kto nie ma kogo kochać?
Jest jak dąb na urwisku góry,
jak wiotki powój bez podpory,
jako jaskółka jest bezgniezdna,
jako wodospad skalny bez dna,
jak bez stolicy kraj szeroki,
jako lecący wiatr w obłoki.

Kazimierz Przerwa-Tetmajer




sobota, 15 lutego 2025

MOJA NIEDZIELNA KARTKA Z KALENDARZA

 

Wisława Szymborska - Z Korei

 

Stasus Eidrigevicius

Wykłuto chłopcu oczy. Wykłuto oczy.
Bo te oczy były gniewne i skośne.
- Niech mu będzie we dnie jak w nocy -
sam pułkownik śmiał się najgłośniej,
sam oprawca dolara w garść włożył,
potem włosy odgarnął od czoła,
żeby widzieć, jak chłopiec odchodził
rozglądając się rękami dokoła

W maju w czterdziestym piątym
nazbyt wcześnie pożegnałam nienawiść
umieszczając ją pośród pamiątek
czasu grozy, gwałtu, niesławy.
Dzisiaj znowu się do niej sposobię.
Jest i będzie mi jej żar potrzebny.
A zawdzięczam ją również i tobie -
pułkowniku, wesołku haniebny.

Wisława Szymborska

                                                

czwartek, 13 lutego 2025

Jan Paweł II - "Do Sosny Polskiej"

 Pielgrzymka górali z Polski ofiarowała papieżowi Janowi Pawłowi II sosenkę. Drzewko zostało posadzone w 1985 r. w Ogrodzie Watykańskim, niestety uschło.


mal. Zygmunt Kaczówka 
DO SOSNY POLSKIEJ

Gdzie winnice, gdzie wonne pomarańcze rosną,
Ty domowy mój prostaku, zakopiańska sosno,
Od matki i sióstr oderwana rodu,
Stoisz, sieroto, pośród cudzego ogrodu.

Jakże tu miłym jesteś gościem memu oku,
Bowiem oboje doświadczamy jednego wyroku.


I mnie także przeniosła pielgrzymka daleka.
I mnie w cudzej ziemi czas życia ucieka.

Czemuś-choć cię starania cudze otoczyły,
Nie rozwinęła wzrostu-utraciła siły?
Masz tu wcześniej i słońce, i rosy wiośniane.

A przecież twe gałązki bledną
 pochylane.
Więdniesz, usychasz,
smutna wśród kwietnej płaszczyzny

I nie ma dla ciebie życia,
bo nie ma Ojczyzny. Drzewo wierne!

Nie zniesiesz wygnania, tęsknoty
Jeszcze trochę jesiennej i zimowej słoty,
A padniesz martwa-obca ziemia cię pogrzebie-Drzewo moje!
Czy będę szczęśliwszy od ciebie?

Jan Paweł II

Jacek Kaczmarski - Litania

 





Od swych ojców dojrzalsi, kiedy byli w tym wieku
Beznadziejną ich drogą podążamy - na przekór.

Czasem słabsi od kurzu wstrzymujemy wichury
I stawiamy pomniki zapomnianej kultury.




Czasem twardsi od skały i jak skała nieczuli
Omijamy spojrzeniem wyrywany bruk ulic.

Wszechstronniejsi od mędrców myśl chowamy na potem,
Nazywamy mus - łaską i światłością - ciemnotę.

Bardziej godni od królów z ziemi grząskiej od potu
Ślepym siłom historii wciąż skaczemy do oczu.

Lecz mądrzejsi od wodzów, z twarzą nisko przy ziemi
Podajemy im co dzień przerdzewiałe ich strzemię.

Śmiertelniejsi od kwiatów podnosimy się łanem
Kiedy kosa już w ruchu, a pokosy sprzedane.

Sprawiedliwsi od sędziów w trybunale wysokim
Z wyuczonym spokojem przyjmujemy wyroki.

Bezwzględniejsi od katów, wreszcie wielcy i sami
Na szafotach gadamy odciętymi głowami

Jacek Kaczmarski

wtorek, 11 lutego 2025

Ludmiła Mariańska - Małżeństwo


Morgan  Weistling
Jesteśmy sobie potrzebni jak ziemi
potrzebna woda, jeśli plon ma przynieść.


Ach, czy to miłość?
Jej owoce przecież
dawno dojrzały i mówimy o nich:
daleko padły jabłka od jabłoni.


A więc jałowe lata nas czekają —
dwoje wygnańców z miłosnego raju?
Tylko trud dzielić i codzienny chleb
czy potrafimy, aby nie był gorzki?


Spróbujmy jednak.
Po burzliwym dniu
cieszy łagodny i spokojny zmierzch.


Podaj mi rękę. Nie jesteśmy sami.
Jabłoń przekwitła, lecz pachnie jabłkami.


Ludmiła Mariańska 

poniedziałek, 10 lutego 2025

Adam Asnyk - Preludium




Już niejeden obraz miły
Ciemne widma zasłoniły
I niejeden ślad zatarły,
Ślad przeszłości obumarłej.

Łzy, uśmiechy, kwiatów wieńce,
Pragnień ognie i rumieńce,
Sny miłości, szczęścia, chwały
Już się w drodze rozsypały...
Pozostały za mną w tyle
Na rozdrożach - lub mogile.


Lecz choć wszystko pierzchło, znikło,
Serce kochać nie odwykło,
I młodzieńczych natchnień chwila
Jeszcze duszę wciąż zasila;

Jeszcze czystym światłem błyska
Przez mgły ciemne i zwaliska,
I w ten życia wieczór szary
Rzuca wspomnień cudne mary.


Wciąż młodości wiara żywa
Pozrywanych snów ogniwa
W idealny wieniec splata
I wskazuje piękność świata.

Więc znów oczy mam zwrócone
Na jaśniejszą życia stronę,
Znów odczuwam - to, co piękne,
Znów przed śpiewnym głosem mięknę
I swych wspomnień mary blade
Znów z miłością na pierś kładę;
A gdy serce drży boleśniej,
To przerabiam łzy na pieśni.

Adam Asnyk

niedziela, 9 lutego 2025

Joanna Kulmowa - Nie wyrastaj z marzeń






Podobno z tego się wyrasta,
podobno to z czasem się zmienia.
Ty się nie zmieniaj, już taki zostań,
ty nie wyrastaj z marzenia.

Choćby ci było z nim niewygodnie,
choćby nawet z nim było źle ci,
to je troszkę, odrobinkę odmień,
ale go nie wyrzucaj na śmieci.

Będą mówili, żeś jeszcze dziecinny,
będą się może śmiali,
a ty się z nimi nie licz,
ty bądź taki, jaki jesteś nie inny.

I gdybyś nawet nie mógł sprostać
światu, co zmienia się i zmienia,
to ty się nie martw, taki już zostań
ty nie wyrastaj z marzenia.

Joanna Kulmowa



sobota, 8 lutego 2025

MOJA NIEDZIELNA KARTKA Z KALENDARZA


Martin Niemöller - Kiedy przyszli...

     

 




Martin Niemöller, 1892-1984  (niemiecki pastor luterański; 
wiersz napisany w obozie w Dachau w 1942 r.)


Kiedy przyszli po Żydów, nie protestowałem. Nie byłem przecież Żydem.

Kiedy przyszli po komunistów, nie protestowałem. Nie byłem przecież komunistą.

Kiedy przyszli po socjaldemokratów, nie protestowałem.
Nie byłem przecież socjaldemokratą.


Kiedy przyszli po związkowców, nie protestowałem. Nie byłem przecież związkowcem.

Kiedy przyszli po mnie, nikt nie protestował. Nikogo już nie było.

czwartek, 6 lutego 2025

Poeci o żonach


Julian Tuwim

 * * *[Ty jesteś moją żoną, to we krwi mojej tłucze]

TUWIMOWIE

Ty jesteś moją żoną, to we krwi mojej tłucze
Popłochem, szczęściem, strachem, radością i wyskokiem!
Zamieram i wybucham, tryumfem wrę i huczę,
I płynę w dal obłokiem, i pędzę w dal potokiem.

I myślę, i wspominam, i przypominam sobie,
I modlę się, i płaczę, i ludziom ściskam dłonie,
I śmieję się do siebie, i nie wiem sam, co robię,
I ze wzruszeniem mówię: ja z żoną, żona, żonie...

Błękitno-złota moja! Wiosenna i jesienna!
Ty, co dzień po raz pierwszy ujrzana i kochana!
Spójrz, proszę, w oczy moje; ta sama moc niezmienna,
ta moc, co jeno rzuca w pokorze na kolana!

Julian Tuwim




Mirosław Dębogórski 

Ty jesteś moją Ewą...



Jesteś kobietą, a ja mężczyzną,
między nami relacja święta,
co inspiruje tak bardzo ludzi,
od kiedy- nikt nie pamięta.

Dla Ciebie jabłko, z rajskiego drzewa,
zerwałbym i... tysiąc razy,
na zatracenie i pohańbienie,
dokonał boskiej obrazy.

Bo Ty jesteś moją Ewą...
cichą, piękną,
jasnooką,
upragnioną,
Tą, jedyną,
….moją żoną.

Stoisz przede mną, w kusej sukience,
z rozpuszczonymi włosami.
Taka niebiańska, olśniewająca,
z tymi jasnymi oczami.


I patrzysz na mnie, nie mówiąc słowa,
przez skórę czuję to wszystko,
każdym swym gestem krzyczysz– 
Kochany!
Wystarczy, że jestem blisko.

Bo Ty jesteś moją Ewą...
cichą, piękną,
jasnooką,
upragnioną,
Tą, jedyną,
….moją żoną.

A jeśli kiedyś zdarzy się odejść,
bo przecież odejść trzeba.
Spotkamy się na rendez-vous
w cichym zakątku nieba.

Pozostawimy wszelkie troski,
doczesne...Tym co... na Ziemi.
Wtuleni w siebie, na wieczny spacer,
po Mlecznej Drodze...pójdziemy.

Bo Ty jesteś moją Ewą...
cichą, piękną,
jasnooką,
upragnioną,
Tą, jedyną,
….moją żoną.

Mirosław Dębogórski.




Jan  Kasprowicz 

ANIOŁ


Budowałek sobie chatę:
Na me stare lata,
Myślę sobie, przyda mi się
Jaka taka chata.

Komu się tu dziwić, komu?
Jestem gazda z gazdów,
Choć me dziady i pradzlady
Nie mieli pojazdów.

Mieli swoją płóskę ziemi,
Lecz tego za mało
Dla nas wszystkich: podzielili,
Mnie nic nie zostało.

Mieli jakąś chałupinę,
Ale dziatwa mnoga:
Podzielili, na mnie nawet
Nie spadło ćwierć proga.

Powróciłek z Hameryki
Z dłońmi stwardniałemi:
Pobuduję sobie chatę
Na kawałku ziemi.

Lecz to, widać, była chciwość
I niewczesna pycha:
Zło się skrada na człowieka,
Gdzie-li może, czyha.

A Bóg za nim ze swa karą
Idzie wolnym krokiem,
Czasem płacze, czasem wzdycha
Westchnieniem głębokiem.

Ale zawsze robi swoje,
Karze cię i karze,
Bo nie wolno Mu folgować
Człowieczej przywarze.

Tak też było ze mną! Widać
Pycha nazbyt wielka,
Bo na grzeszne moje cielsko
Gruba spadła belka.

Połamała ręce, nogi
I zgniotła ml piersi:
Żałowali mnie sąsiedzi
Ci, co są najszczersi.

Zawieźli mnie do szpitala,
Pomiędzy doktory;
"Będziesz tutaj ginął, bracie,
Boś jest bardzo chory".

"Będę ginął, to i będę,
Jako tam potrzeba,
Ale myślę, są gdzieś jeszcze
Litościwe nieba".

Ledwiem rzekł to, gdy w tej chwili
Jasno się dokoła
Uczyniło, nad mym łóżkiem
Ujrzałek anioła;


Białe skrzydła ma u głowy,
Szerokie rękawy
Owiewają świętą postać,
Jak obłoczek mgławy.
 
Pewnie która z pielęgniarek,
Sióstr pełnych litości:
Jest ich dosyć w tym szpitalu
Dla nieszczęsnych gości. 
 

Cóż do diabla i z snu się budzę 
I przecieram ślepia: 
Ktoś nachyla się nade mną, 
Głowy mej się czepia. 

mal. Eugeniusz wolski


 





Chłodzi skronie i leciuchno 
Przytula do łona, 
I powiada: "To ja, chłopie, 
Twa baba, twa żona". 

Jan Kasprowicz