Jan Rybowicz (ur. 26 maja 1949 w Koźlu na Opolszczyźnie, zm. 21 października 1990 w Lisiej Górze) – polski poeta, prozaik.
Umierając przedwcześnie, Jan Rybowicz dołączył do grona kaskaderów polskiej literatury: Marka Hłaski, Rafała Wojaczka, Edwarda Stachury. Był samoukiem o złożonej osobowości udręczonym życiem i alkoholem.
Oczytany w literaturze amerykańskiej i obarczony gwałtownym charakterem – w pisaniu wyzwalał całą swoją dzikość.
Kamień, odrzucony przy budowie domu,
stanie się kamieniem węgielnym
jeszcze wspanialszego przedsięwzięcia.
Niesforny student wydalony z uczelni,
leniwy, choć żywy jak iskra,
stanie się wielkim wynalazcą.
Niezdolny do służby wojskowej marzyciel
stworzy własną, wielką armię
i podbije wiele narodów.
Mierny poeta, którego wierszy
nikt nie chciał drukować,
zostanie wieszczem.
pozostaną tymi zbawiennymi
w pamięci potomnych.
Człowiek, którym pogardzano,
stanie na czele narodu,
a jego słowa będą jak balsam na ranę.
To, co uważano za nierealne,
stanie się rzeczywiste,
i taki jest właśnie odwet pozorów.
Andrea Kvas |
Już nigdy nie będziemy kochać tak jak wtedy
Miła, to sentymentalne,
ale nie mogę, nie mogę zapomnieć
nas wtedy
– wtopionych w bursztyn ciszy.
Z jaką nieśmiałą obawą dotykaliśmy swoich rąk
– skrzydeł egzotycznych ptaków.
To powraca do mnie jak motyw śmierci.
Tak drżące były nasze ciała,
tak świeże – ciała prawie dzieci.
ale nie mogę, nie mogę zapomnieć
nas wtedy
– wtopionych w bursztyn ciszy.
Z jaką nieśmiałą obawą dotykaliśmy swoich rąk
– skrzydeł egzotycznych ptaków.
To powraca do mnie jak motyw śmierci.
Tak drżące były nasze ciała,
tak świeże – ciała prawie dzieci.
Kim, jak nie dziećmi byliśmy
niewinnymi,
bardziej świętymi, niż hostia przenajświętsza.
To jak zadra tkwi w mej pamięci.
Nasze błękitne oddechy,
nasze źródlane oczy
– jeszcze nie ścięte szronem przerażenia –
nasza czułość
delikatna jak nalot pyłku na śliwkach,
czysta i krucha jak kryształ lodu,
naiwna jak młody psiak.
Już nigdy nie będziemy kochać jak wtedy.
niewinnymi,
bardziej świętymi, niż hostia przenajświętsza.
To jak zadra tkwi w mej pamięci.
Nasze błękitne oddechy,
nasze źródlane oczy
– jeszcze nie ścięte szronem przerażenia –
delikatna jak nalot pyłku na śliwkach,
czysta i krucha jak kryształ lodu,
naiwna jak młody psiak.
Już nigdy nie będziemy kochać jak wtedy.
Wiersz "Prośba" przypomniał mi powiedzenie mojej teściowej, która wiele w życiu przeszła:
OdpowiedzUsuńjest ci źle, idź na cmentarz, tam się zaraz opamiętasz!
Bardzo mądre wiersze, nie znałam tego poety.
jotka
Ja też go nie znałam....gdzieś przeczytałam jego wiersz "Radość życia" i zainteresował mnie autor, jego poezja. B. zdolny, ciekawy, człowiek. Jakby drugi Stachura Zmarnowane życie nie tylko przez alkohol, sam je sobie skrócił.
OdpowiedzUsuń